Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jest mi bardzo miło ogłosić nowy konkurs na www.poezja.org, Tym razem będą trzy nagrody (za co należą się serdeczne podziękowania Oxyvii)

1. Miasto - zbiór wierszy i opowiadań Oxyvii, Joanny Iwanickiej i Barbary Szafrańskiej,
2. Odbicia - almanach wierszy i opowiadań grupy literackiej Terra Poetica,
3. Słowiańska woda pamięci - antologia z XXIV Ogólnopolskich Literackich Spotkań Pokoleń w Kruszwicy.

Tematem przewodnim będzie "miasto". Styl tym razem dowolny, regulamin jasny i przejrzysty jak ostatnio - wklejamy po jednym wierszu, do końca październiku, jury oceni je i poda wyniki do 10 listopada.

Skład jury:
Michał Kiliński
Grzegorz Gniady
Pijaczyna OK

z pomocą:
Kaliope X

Ruszamy!!!

Opublikowano
Miejskie


z obserwacji miejskich

miasto przypomina
wielkie imadło
na wrażliwość

interesy kwitną
jak zaskoczone
jabłka na
gołych jesiennych
gałęziach jabłoni

druga twarz zieleni
ciemnieje
pod szarówką nieba

latarnia aniołem na ćmy
i głupia nocna lampka
jest mi bardziej światłem
od bazgrania

pan Dymarczyk
maluje pejzaż miasta

siedzi na gałęzi
wierzby pod teatrem

życie nie teatr
panie Bonifacy
życie nie...

pan wie
pana pobili

tak wyginęli
genius loci
tego miasta

jak zaskoczone jabłka w sadzie
na jabłoni
Opublikowano

Pociąg

Słońce paliło oczy
mleczną nieba rozetą.
Pejzaż ciosany, cicho odchodził
w zaspane białe echo.

I ty rzeźbiarzu
(niepodobny obłokom)
stałeś patrząc na place
falujące w płomieniach wysoko.

Przystanki drzew zamarzały
odarte z puchu
Mrówka na iglicy konała
podobna powiece zbyt krótkiej
I szary szum porastał dzwony
zamiast gołębi, które uśpione
Czekały daremnie jutra...
chociaż nocy...

Wosk ci w ceglanych palcach spłonął

Jesteś jak ten plac
tylko serce masz spuchłe
glinę w żelazny sennik wklejoną
i rozpryśniętą w pędy twarz...

Opublikowano
Dotlenianie w Hirschberg

Ktoś potargał wszystkie klony
ludzkim krokiem bezimiennym,
most nad Bobrem pomarszczony
- cały w barwach rdzy - jesienny.

Domy, wozy, trotuary,
grube ryby i żebracy.
Jakie miasta są zamiary,
skoro obcy obcym tacy?

Tynkiem muru zawinięci,
zapędzeni w minę Muncha.
Tutaj wszyscy wszystkim święci
- ale jakby w marność ducha.

Jak wyznaczyć pewne kroki
nocnym chodem - tak niewiernym,
gdy wśród ulic mętne zwłoki
pełzną z melin do tawerny?

Żeby wygrać swe igrzysko
trzeba upaść bardzo nisko...
Żeby ludzie ludziom bliżej
- trzeba upaść jeszcze niżej.

Jak swe rany tu zabliźnić?
Jak, co, komu to tłumaczyć,
gdy bez naszych własnych bliźnich
- żadne miasto nic nie znaczy...
Opublikowano

Bawimy się dalej? może nie rymowany, ale trwialno- niewiadomojaki, wieć może się wstrzele w jakąś kategorię:

Kiedyś cała ta Ziemia
zarośnie jak trawą
domami

(. . .Bangalore. . . )

wiosek nie będzie
pozżerają je miasta

(. . .Bangalore. . .)

ogromne metropolie
na ludzkich zgliszczach

(. . .Bangalore. . .)

pewnie znajdzie się mądry ktoś
z nową jednostką
zrobi nam przyjemność
zrachuje ten koszmar

(. . .Bangalore. . .)

jest jednak nadzieja
że ludzie zapomną
jak krzesi się ogień
wtedy upadnie
nawet Bangalore

Opublikowano
Portret z rzeką

puste mosty jak klamry
spinają dwie części miasta
choć brzegi nie chcą połączenia

rzeka wije się jak zaskroniec
złapany w potrzask

dzisiejszy beton i szkło
walczą z wczorajszą cegłą
i spleśniałą dachówką
rdza aut wtapia się w brąz
leżących liści

lewa strona miasta świeci czystością
tysiącem neonów
woda połyka kolorowe światło

przeciwległa część jak czarna mgławica
leży w ciemności

nocą nad całym rozciąga się
fosforyzujące niebo
w dzień ta sama zmęczona jasność
po obu stronach
mieszkają nieszczęśliwi ludzie

Opublikowano

los rzucił mnie w miasto
bloki ulice parki
choć duże czasem
wejdzie się w Ciasną
zapuści w zakamarki

przejścia rozpozna nieznane
skróty dziwnie tajemne
którymi złodziej ucieka
a czasem gra się w szukane

inna jest w mieście wiosna
mniej świeża niż ta na polach
mniej syta i mniej pachnąca
jak zupa odgrzana od wczoraj

lato też bardziej gorące
spłynie lodem po rękach
zdyszane się rozkołysze
w kobiet barwnych sukienkach

niejedna miłość tu się zagubi
niejedna miłość odnajdzie
bo jakoś tłumniej tu ciaśniej
i tęskniej bywa też bardziej

Opublikowano

Moje

stary park w centrum miasta jak zawsze gościnny
dęby pamiętające wojny zawieruchy
ukłonami zapraszają nas szeleściwie
ławeczki szepczą :usiądź dodamy otuchy

rzeka wciąż szemrząc podpowiada : unieś głowę
wysoka skarpa średniowieczny mur obronny
za nim fara strzelista zachwyca budowlą
artyści trudzą się malując cegły dzwony

rynek wokół uliczki wąskie jak paseczki
przechodnie ocierają się o siebie i wpadają
uśmiechają beztrosko bez żalu zaczepki
co w gości przybyli starówkę podziwiają

osiedla te wysokie i niskie przykuwają
ciekawskich oczy architekturą bo piękna
zielenią topi się dokoła już od maja
zalotnych świateł błyski stopu na zakrętach

gdy zmierzcha włącza się sodowe słońce ulic
tak mocą w noc lśni niczym w bajce moje miasto
już nie zamienię go na inne nigdy za nic
a strudzeni ludzie ludziom ślą mile dobranoc

(panorama)

Opublikowano

Miasto...

Miasto moje
wciąż się zmienia
Patron Miasta
zmienił cokół
stanął dumnie
przy Ratuszu
z skwerku się
wyłonił mroku

Odnowiony
odświeżony
opłukany
letnim deszczem
w blasku ulic
rozświetlonych
wierzy że to
sen jest jeszcze

A na skwerku
gdzie na spacer
wielu mieszczan
chętnie chodzi
wszyscy widzą
wszyscy wiedzą

wreszcie się
fontanna rodzi

Planowana
wyczekana
wodnym szalem
skwer ozdobi
tchnie wilgocią
w gardło smoga
i gorące dni ochłodzi

- 2007 -

Opublikowano

Ten co rozmawia z drzewem nie potrzebuje wcale psychiatry!
Niestety, sporo ludzi uważa inaczej (powiedział kiedyś znany ktoś)
I właśnie to mnie martwi, że nie mam za bardzo z kim pogadać, idąc przez miasto:(

Na zawsze w sercu Kielecczyzna
Mą sadybą, ojczystym domem
Tu każdy zabytek jak numizmat
Z dumą reprezentuje ikonę

Buta miasta, wizytówka
To zieleni ogromne zasoby
Oraz Kadzielnia i Karczówka
Nasze rezerwaty przyrody

Ach Kieleckie jakie cudne!
Ciężko Markowi nie przyznać racji
I choć drogi mamy nierówne
Nikt tu nie myśli o emigracji

Jednakże jest coś, co mnie złości
Co mnie w nocy, ze snu wyrywa
To urbaniści i ich skłonności
By lokować, tu swoje aktywa

Betoniarka niczym buldożer
Chce nam zmajstrować Amerykę
Paszoł won! Przyrody cenzorze!
Bo nam spartolisz estetykę!

Niewzruszona, cement wylewa
Niwecząc pasma bujnej zieleni
A ja lamentuję, ubolewam
Bo nie mogę tego przerwać, zmienić

Pamiętam liście na deptaku
Kiedy jesień ogarniała miasto
Dzisiaj cierpię z powodu ich braku
Bo już nie jest tak drzewiasto

Przynajmniej cieszy się ikea
Będzie mieć materiał na meble
A takie śliczne stały drzewa
Jeden przy drugim, równolegle..

Urbanizacja matką rozwoju!
Rzekł w TV jakiś mądrala
Posłuchaj mnie rządowy gnoju!
Miasto - to nie miejsce dla drwala!

Opublikowano

Miasto

Iść, zwiedzać, wspominać -
tyle pięknych chwil które
były, będą, są.

Nawet ponura kawiarenka -
ta gdzie pierwsze spotkanie
tak owocne.

Nawet szary dworzec -
brudny dworzec
opowiada historię.

Nawet szare drzewo -
co dużo widziało
tak mało mówi.

Kąt, dom, kamień, rzeka -
i inne dogmaty miasta
szepczą nieustanie
historię sprzed lat...

Opublikowano

brzęczy i chrzęści rozgrzana życiem machina
tonem plugastwa rozpędzonych bezimiennych
od brzasku do brzasku me miasto nie zasypia
turkocząc na kołach świat marzeń nie spełnionych

zmieniają krajobraz społeczną nową falą
robotnik - pijak - matka z dzieckiem - niznany gach
kanciaste figury to płoną to znów gasną
jak wieczne czuwanie zniczy na ich cmentarzach

gęsty zapach smogu osiada na powiekach
poranną kawą cucimy własny rozsądek
ja na monocyklu słów przyspieszam - uciekasz?
mała zębatka - dziecko - pisk opon... to koniec!

Opublikowano

Melancholia ulicy

Ulice miasteczka które pamiętam
miały aurę z płótna de Chirica
domy ubrane w pióropusz dymu
witały cieniem zbłąkanych przechodniów
przydrożne drzewa kusiły owocem
kot na ganku grzejąc futro
szeptał sjestową mantrę

Ulice miasteczka jak szlaki pielgrzymek
zbiegały się u stóp kościoła
gdzie dzwon mierzył regularnie trans
między pianiem budzika a nieszporami
(tylko dziewczynki biegnącej za kółkiem
nie można było spotkać)

Opublikowano

Wolin 2006


Miasto.Miasteczko.Pustynny krajobraz.
Jak wielbłąd przemyka widmo zagłady.
Zlikwidowano wszystkie zakłady.

Poranek.Zwyczajny.Taki jak wiele.
Martwą ulicą przetacza się nuda.
Żadnego Boga w kościele.

Drzewa zastygły,nie trąca ich wiatr.
Zegar idzie na ósmą.
Zbankrutował czas.

Powietrze duszne.Bez ptasiego śpiewu.
Jabol trzy pięćdziesiąt.
Nabywca-zaśpiewa.

Chodnikiem płynie osada sprzątaczek.
Wiosłują słowami.Ostrożnie.
Wypłata gówniana,inaczej nie można.

Na targu warzywa i owoce.
Jarmark tego co możliwe.
Ale po co.

Iwona.Jedyna w mieście oaza.
Niedostępna jak zaświaty.
Nie przeszkadza.

Wszyscy już wiemy.Nic tu się nie zdarzy.
Burmistrz to olewa.
Jest szeryfem bez skazy.

Głos muezina z kościelnej wieży.
Czy wierzyć w Pana Boga ?
Czy Pan Bóg - w nas wierzy ?


Opublikowano

"Bezmiastowy"

Ma je ten pan, ma je tamta niewiasta,
ma żul, makler, ma literatury znawca.
Moje życie co dzień goryczą zarasta,
bo ja nie mam swojego miasta.

Kartony, bilety, pożegnania i parapetówki.
A ja chcę mieć gdzie kupować ulubione parówki!
Swój dom, adres, park, cokolwiek,
ja, mam tylko ciężar swoich powiek.

Wciąż nowe uliczki, sklepy, urzędy i bzdety,
obce sąsiadki, języki, żarty i nawyki.
Dość!
Obojętne mi,
może być u Wikingów, u wuja Sama,
tam gdzie zielono, gdzie wielka tama,
u św. Patryka lub w grodzie Piasta.
No gdzie?
Ile mogę żyć bez swojego miasta?

Boże, czy Tobie się to kiedyś znuży?
Gdzie kres mojej podróży?
Ile mam jeszcze szukać, latać i płakać?
Moje życie zaczyna łzami przemakać!
Gdzie przyjaciele?
Czemu zmienia się ciągle tak wiele?
Czemu nie znają mnie w tym kościele?
Błagam! To przecież tak niewiele!

Chciałbym tak zwyczajnie, normalnie,
spokojnie i konwencjonalnie.
Wyjeżdżając,
móc jak ten pan, jak tamta niewiasta,
zostawić serce pod adresem mojego miasta.

Opublikowano

Nocmia

jestem ciekawa, jak mnie zapamiętasz,
gdy będę przeszła w ulice i skwery.
stanę się częścią osobnego miasta,
czy przejdę w nuty z łabędziej opery,

czy miniatury brązowych krasnali,
a we współczesnym skrzepnę horyzontem,
lub pod pręgierzem, jak bezbożne panny,
gdy prawi szydzą, dumni samosądem,

aż utknę w windzie, co nigdy nie wiozła
na siódme niebo zgłodniałych kochanków,
tuż przy fontannie - kropla w rynku, rosa,
osiądę chłodem na siódmym przystanku.

czy tylko w światłach, w drodze do nankiera
wtopię się w przepaść czarno-białej zebry?
wśród miejskiej, szklanej, dusznej menażerii
będę na głównym przy kasie MIESIĘCZNY.

10. 10. 2012.

Opublikowano

MIASTA CZAR

Wielkie miasto ludzi wielu
Dużo świateł mało tlenu
Mnóstwo ludzi dookoła
Już od tego boli głowa
Żagle tablic i bilbordów
Rozpraszają tych przechodniów
Ci odważni w wiecznym pędzie
Gonią za tym co nadejdzie
Pan z walizką buta wiąże
Pani z wózkiem zaszła w ciąże
Chłopiec biegnąc po kebaba
Chcąc ominąć panią, uderza w pana
TY stoisz gdzieś próbując zniknąć
Chcesz wyjechać gdzieś na stałe
I marzenia spełnić małe
Bezsens w bezsens jest ubrany
Ty nie widzisz złotej bramy
W tymże mieście tak ponurym
W melancholii marnej bzdury
Mówisz miasto srogie miasto złe
A to miasto wiele chcę
Podarować Ci malunki
I uśmiechów pełne trunki
I nie zrażaj się do niego
Ono wznosi tylko w niebo
Tańczyć Cię nauczy w parze
Ja go skarcić nie odważe
Nagle czujesz że coś w brzuchu
Ciągle lata dręczy kłuję
I tak mówisz już w bezruchu
Że te miasto Cię czaruję
Opublikowano

Moje miasto

Zmrok przetoczył się ulicą
tak leniwie, ociężale,
przywitał się z wieczornicą,
przy ratuszu siadł ospale.

Jak mgła schodzi dzień oparem,
gaśnie taki umęczony,
księżyc wisi nad bulwarem,
i mrugają już neony.

Moje miasto sennie ziewa,
cichną domy, kamienice,
dookoła noc dojrzewa,
pustoszeją już ulice.

Jeszcze tylko przy Klasztornej
amfiteatr kończy właśnie,
satyryczny cykl wieczorny
i niebawem on też zaśnie.

Na ratuszu zegar bije
w nocnej ciszy północ głosi
do księżyca pies znów wyje
jakby z żalem o coś prosił.

Moje miasto już się budzi,
wschodzi słonka promyk złoty
na ulicy widać ludzi
już się spieszą do roboty.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • od krzepnięcia pełni karmić na turlany z kłód rąk debiut od uroku po przeć stan niej kiczem łupki pełniej zlewać od ale ich poprzez zazdrość na myśl kichy pat chudzenia od podłości skroju chaszczy Bogu szyć chcieć mili więcej od momentu po przekrętach nad niziną dzieci grzecznych; od przerwania sakramentów już nie mówi tylko wrzeszczy
    • Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy wyzwolenia przez oddziały Brygady Świętokrzyskiej NSZ niemieckiego obozu koncentracyjnego dla kobiet w Holýšovie w Czechach w dniu 5 maja 1945 roku.      
    • Przerażone czekały na śmierć... W barakach okolonych kolczastym drutem...   Choć wielka światowa wojna, Pochłonąwszy miliony niewinnych ofiar, Z wolna dobiegała już końca, A wolnym od nazizmu stawał się świat… Na obrzeżach czeskiego Holýšova, Z dala od teatru wojennych działań, Z dala od osądu cywilizowanego świata, Rozegrać miał się wielki ludzki dramat...   Dla setek niewinnych kobiet, Strasznych dni w obozie zwieńczeniem, W okrutnych męczarniach miała być śmierć, Żywcem bez litości miały być spalone... Podług wszechwładnych SS-manów woli, By istnienia obozu zatrzeć ślady,  Spopielone bezlitosnego ognia płomieniami, Nazajutrz z życiem pożegnać się miały…   Przerażone czekały na śmierć... Utraciwszy już ostatnią, choćby nikłą nadzieję…   W obszernych ciemnych baraków czeluście, Przez wrzeszczących wściekle SS-manów zapędzone, W zatęchłym cuchnącym baraku zamknięte, Wkrótce miały pożegnać się z życiem… Gdy zgrzytnęła żelazna zasuwa, Zwierzęcy niewysłowiony strach, W każdej bez wyjątku pojawił się oczach, By na wychudzonej twarzy się odmalować…   Wszechobecny zaduch w barakach, Nie pozwalał swobodnie zaczerpnąć powietrza, Gwałtownym bólem przeszyta głowa, Nie pozwalała rozproszonych myśli pozbierać… Gwałtownym bólem przeszyte serce, Każdej z  setek bezbronnych kobiet, Łomotało w młodej piersi jak szalone, Każda oblała się zimnym potem…   Przerażone czekały na śmierć... Łkając cicho jedna przy drugiej stłoczone...   W ostatniej życia już chwili, Z wielkim niewysłowionym żalem wspominały, Jak do piekła wzniesionego ludzkimi rękami, Okradzione z młodości przed laty trafiły… Jak przez niemieckie karne ekspedycje, Przemocą z rodzinnych domów wyrywane, Dręczone przez sadystyczne strażniczki obozowe, Drwin i szykan wkrótce stały się celem…   Codziennie bite po twarzy, Przez SS-manów nienawiścią przepełnionych, Doświadczyły nieludzkiej pogardy I zezwierzęcenia ludzkiej natury… Wciąż brutalnie bite i poniżane, Z kobiecej godności bezlitośnie odarte, Odtąd były już tylko numerem W masowej śmierci piekielnej fabryce…   Przerażone czekały na śmierć... Pogodzone z swym okrutnym bezlitosnym losem…   W zadrutowanych barakach, Z wyczerpania słaniając się na nogach, Wycieńczone padały na twarz, Nie mogąc o własnych siłach ustać… Gdy zapłakanym oczom nie starczało łez, Fizycznie i psychicznie wycieńczone, Czekając na swego życia kres, Strwożone już tylko łkały bezgłośnie…   Przeciekające z benzyną kanistry, Ustawione wzdłuż obozowego baraku ściany, Strasznym miały być narzędziem egzekucji, Tylu niewinnych istnień ludzkich… Przez SS-mana rzucona zapałka, Na oblany benzyną obozowy barak, Setki kobiet pozbawić miała życia, W strasznych męczarniach wszystkie miały skonać…   Przerażone czekały na śmierć... Gdy cud prawdziwy ocalił ich życie…   Ich spływające po policzkach łzy, Dostrzegły z niebios wierne Bogu anioły, A Wszechmocnego Stwórcę zaraz ubłagały, By umrzeć w męczarniach im nie pozwolił… I spoglądając z nieba Bóg miłosierny, Ulitowawszy się nad bezbronnymi kobietami, Natchnął serca partyzantów z lasów dalekich, Bohaterskich żołnierzy Świętokrzyskiej Brygady…   I tamtego dnia pamiętnego na czeskiej ziemi, Niezłomni, niepokonani polscy partyzanci, Swe własne życie kładąc na szali, Prawdziwego, wiekopomnego cudu dokonali… Silnie broniony obóz koncentracyjny, Przypuszczając swymi oddziałami szturm zuchwały, Sami bez niczyjej pomocy wyzwolili, Biorąc setki SS-manów do partyzanckiej niewoli…   Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Dla tysięcy kobiet był wolności zarzewiem...   Niebiańskiemu hufcowi aniołów podobna, Natarła nieustraszona Świętokrzyska Brygada, By znienawidzonemu wrogowi plany pokrzyżować By wśród hitlerowców paniczny strach zasiać… Tradycji polskiego oręża niewzruszenie oddana, Chlubnym kartom polskiej historii wierna, Natarła nieustraszona Świętokrzyska Brygada, Paniczny w obozie wszczynając alarm…   Brawurowe ze wschodu natarcie, Zaskoczyło przerażoną niemiecką załogę, Z zdobycznych partyzanckich rkm-ów serie, Głośnym z oddali niosły się echem… By tę jedną z najpiękniejszych kart, W długiej historii polskiego oręża, Zapisała niezłomnych partyzantów odwaga, Krusząc wieloletniej niewoli pęta…   Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Przeraził butnych SS-manów załogę…   Odgłosy walki niosące się z oddali, Do uszu udręczonych kobiet dobiegły, W tej strasznej długiej niepewności chwili, Krzesząc w sercach iskierkę nadziei… Na odzyskanie upragnionej wolności, Zrzucenie z siebie pasiaków przeklętych, Wyjście za znienawidzonego obozu bramy, Padnięcie w ramiona wytęsknionym bliskim…   Choć nie śmiały wierzyć w ratunek, Ten niespodziewanie naprawdę nadszedł, Wraz z brawurowym polskich partyzantów szturmem, Gorące ich modlitwy zostały wysłuchane… Wnet łomot partyzanckich karabinów kolb, W ryglującą barak zasuwę żelazną, Zaszklił ich oczy niejedną szczęścia łzą, Wyrwały się radosne szepty wyschniętym wargom…   Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Dnia tego zwieńczonym był wielkim sukcesem…   Wielkie wrota baraków wyważone, Rozwarły się z przeciągłym łoskotem, Odsłaniając widok budzący grozę, Chwytający za twarde żołnierskie serce… Ich brudne, wycieńczone kobiece twarze, Owiało naraz rześkie powietrze, Nikły zarysowując na nich uśmiech, Dostrzeżony sokolim partyzanckim wzrokiem…   I ujrzały swymi załzawionymi oczami Polskich partyzantów niezłomnych, Niepokonanych i strachu nie znających, O sercach anielską dobrocią przepełnionych… Dla setek kobiet przeznaczonych na śmierć, Polscy partyzanci na ziemi czeskiej, Okazali się wyśnionym ratunkiem, Zapisując chlubną w historii świata kartę…   - Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy wyzwolenia przez oddziały Brygady Świętokrzyskiej NSZ niemieckiego obozu koncentracyjnego dla kobiet w Holýšovie w Czechach w dniu 5 maja 1945 roku.  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Żołnierze Brygady Świętokrzyskiej NSZ i grupa uwolnionych więźniarek z obozu koncentracyjnego w Holýšovie (Źródło fotografii Wikipedia).              
    • @Roma

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       Jeszcze się trzymasz? Powodzenia, bo nerwy jak szwy, łatwo puszczają, szczególnie jak stres trwa długo.    
    • @Domysły Monika cudna jest ta Twoja analiza emocjonalna wiersza  Wiesz czasami relacja matki z córką jest trudna  I tylko od dojrzałości jednej ze stron zależy czy w ogóle będzie możliwe jakiekolwiek pojednanie  Najgorzej jest wtedy kiedy zachowanie matki zaczyna powielać dziecko i przenosić takie patologiczne stany na swoją nową rodzinę  Ten wiersz jest właśnie o tym 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...