Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

w miastach nie nosi się powiek
sen to urban legend

źrenice otwarte na oścież
nasiąkają dymem spalinami
autobusy toposem ucieczki

poranek kłuje jak szpilki
kobiet wychodzących po cichu

wiersz zostawiony w czyjejś łazience

cofanie się treści
to nie katharsis

Opublikowano

troszkę mroczny Twój wiersz Marcinie, ale nie szkodzi... wręcz przeciwnie. taki sugestywny jest, zwłaszcza w kontekście puenty. kobiety, wiersz, oczyszczenie... kojarzy mi się, może przekornie, z hasłem: kobiety, wino i śpiew. do białego rana :) poczytam jeszcze Twój wiersz. warty przemyśleń. pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Dobrze Ci się kojarzy :) Miasto, które nigdy nie sypia, które nawet nocą goni za przyjemnościami, chwyta je byle jak, przypadkowo, niezobowiązująco, ważne, żeby natychmiast, a konsekwencje są nieważne.

Pozdrawiam ;)
Opublikowano

"poranek kłuje jak szpilki
kobiet wychodzących po cichu" - pięknie to ująłeś, oryginalnie,
zresztą cały wiersz jest bardzo w porządku!
Serdeczności wraz z najlepszymi życzeniami Świątecznymi
- baba

Opublikowano

Bardzo byłbym ciekaw konkretów, oczywiście oprócz spalin, które nikomu nie pasują :-D Sam nie wiem, jestem w trakcie pisania nowego, ten mi odpowiada, więc nie wiem, czy będę go jeszcze wlókł na salę operacyjną i otwierał, ale jeśli usłyszę ciekawe sugestie, to kto wie ;)

Pozdrawiam :)

Opublikowano

Witam serdecznie, Marcinie :)

Hmm, nie wiem od czego zacząć, dopadł mnie straszny mętlik w głowie, no ale postaram się wypowiedzieć kilka kwestii dotyczących wiersza, tym bardziej że dawno nie zaglądałem, tym bardziej iż czuję powinność odpowiedzi na wiersz ;)

To tak: Zaskoczyła mnie dziwna sprzeczność (tak to odbieram, na zasadzie chłopskiego rozumu) między zakodowaną informacją w pierwszej frazie tekstu i tytułem jaki on ze sobą nosi: No bo skoro ulice ślepe, to dlaczego "nie noszą powiek" i dlaczego "Otwarte źrenice"? Czyżby to zasługa panującej tu metafizyki, dziwnego snu na jawie, która zdaje się być rażąca dla pl-a, wręcz przeciwstawia się ona prawidłowemu funkcjonowaniu siebie i miasta. Wszędzie dym, duszność i sen... Hmm, to do przesiąknięcia ;)

Zainteresowała mnie bezsensowna ucieczka (zapewne od swoich zagubionych myśli, niekonsekwentnych czynów) i autobusy, jakby będące jedynym azylem i formą alienacji (o tyle dziwnej, że funkcjonuje ona tak blisko społeczeństwa- Tu mam przed sobą obraz sztucznych uśmiechów do innych, takiego udawania, że jest ok,) Do przyjęcia ;)

Trzecia strofa to taka zabawa z czytelnikiem. Świadome osłabienie wersów i dobór znaczenia przez odbiorcę. Ciekawe. Można interpretować jako nieudane próby zawarcia związków z kobietami, bądź jako bolesny, nieustanny "krąg" doznawania przeszywającego bólu wewnętrznego i bezsilny głos pl-a o przyjście "kobiet wychodzących po cichu" (Kolejne oszukiwanie samego siebie, że jest ok)

Ogólnie odbieram to jako przedstawienie świata jako brutalny, zeszmacony, bez uczuć i pełen metafizyki (podawanego na tacy jak środki na sen, odurzenie?).

Hmm, pointa "cofanie się - nie katharsis"- Szkoda że wiersz nie pozostawia śladu, co dalej? Jest pewnego radzaju niedopowiedzeniem, przez co osobiście trochę czuję niedosyt, no ale chyba tak miało być... Czasem wydaję się, że na oczyszczanie samego siebie pozostaje właśnie tylko takie oszukiwanie samego siebie, no bo co zrobić gdy świat ponury nie zezwala na prawidłowe funkcjonowanie, na samorealizację, a wszyscy popadają w zespół wyuczonej bezradności? Ot, czytelniku- szukaj odpowiedzi... ;)

Dzięki za wierszydło, nieźle się czyta,
Pozdrawiam serdecznie ;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Oni. Nie było nikogo więcej. Tylko oni — jakby wszechświat skurczył się do ich ciał, do języków rozpalonych do białości, na których topi się stal. On — eksplozja w kościach, żyły jak lonty dynamitu, śmiech, co kruszy skały, rozsypując wieczność w pył rozkoszy. Melodia starej kołysanki zdycha w nim w ułamku sekundy. Ona — pożoga bez kresu, ziemia spopielona tak głęboko, że każdy krok to rana w skorupie świata, pamięć piekieł wyryta w skórze. I na ułamek sekundy, między jednym oddechem a drugim, przemknął cień dawnego uśmiechu, zapomnianego dotyku, kruchej obietnicy z przeszłości. Zgasł, zanim zdążył zaboleć, rozsypany w żarze. Oni — bestie w przeżywaniu siebie, studenci chaosu, co w jednym spojrzeniu rozpalają gwiazdozbiory. Usta — napalm, gotowy spalić niebo. Języki — iskry w kuźni bogów, wykuwające pieśń końca i początku. W żyłach pulsuje sól pradawnych mórz, czarna i lepka, pamiętająca krzyk stworzenia. A nad nimi, gdzieś wysoko, gwiazdy migotały spokojnie, obojętne na szept letniej nocy. Powietrze niosło zapach skoszonej trawy i odległej burzy. Świerszcze grały swoją dawną melodię, jakby świat miał trwać wiecznie w tym milczącym rytuale. Głód miłości? Tak, to głód pierwotny. Stare auto ryczy jak wilk, który pożera własne serce. Ośmiocylindrowy silnik — hymn porzuconych marzeń, pędzi na oślep, bez świateł, z hamulcami stopionymi w żarze. Litość? Wyrzucona w otchłań. Paznokcie ryją skórę jak sztylety, krew splata się z potem — rytuał bez świętości, bez przebaczenia. Każda rana tka gobelin zapomnianego piękna. Ciała wbijają się w siebie, jak ostrza w miękką glinę bytu. Każdy dotyk — trzęsienie ziemi w czasie. Na ustach smak krwi, słony, metaliczny — pieczęć paktu z wiecznym ogniem. Tu nie ma wakacyjnych uśmiechów. Są bestie, zerwane z łańcuchów genesis. Nikt nie czeka na odkupienie. Biorą wszystko — sami. Ogień nie grzeje — rozdziera, topi rozum, wstyd, imiona, godność, istnienie. Muzyka oddechów, ślina, zęby — taniec bez melodii, ciała splecione w spiralę chaosu. Język zapomina słów, dłoń znajduje krawędź ciała i przekracza ją w uniesieniu. Paznokcie na karku — inskrypcja życia na granicy jawy. Nie kochali się zwyczajnie. Szarpali się jak rekiny w gorączce krwi, jakby wszechświat miał się rozpaść w ich biodrach, teraz, już,. natychmiast. Noc ich pożerała. Oni — dawali się pożreć. Serce wali jak młot w kuźni chaosu, ciało zna jedno prawo: więcej. Więcej tarcia, więcej krwi, jęków, westchnień, szeptów bez imienia. Asfalt drży jak skóra, jęczy pod nagimi ciałami, lepki od potu, pachnący benzyną i grzechem. Gwiazdy? Spłonęły w ich spojrzeniach. Niebo — zasłona dymna nad rzezią namiętności, gdzie miłość rodzi miłość, a ból kwitnie w ekstazie. Miłość? Tak i nie. Ślad, co nie krwawi, lecz pali. Ciało pamięta ciało w dreszczu oczu i mięśni. Chcieli wszystkiego: przyjemności, bólu, wieczności. Ognia, co nie zostawia popiołu, tylko blizny. Kochali się jak złodzieje nieba — gwałtownie, bez obietnic. Na końcu — tylko oni, rozpaleni, rozdarci, pachnący grzechem i świętością. Źrenice — czarne dziury, pożerające światło. Serca — bębny w dżungli chaosu. Tlen — narkotyk, dotyk — błyskawica pod skórą, usta — ślina zmieszana z popiołem gwiazd, i ich własnym ciałem. W zimnym świetle usłyszeli krzyk — gwiazdy spadały w otchłań. Cisza. Brutalna, bezlitosna, jak ostrze gilotyny. Ciała stęknęły pod ciężarem pustki. Czas rozdarł się na strzępy. To lato nie znało przebaczenia. Zostawiło żar, popiół, co nie gaśnie, wolność dusz w płomieniach nocy. Wspomnienie — nóż w serce, gorzkie jak krew wilka, który biegł przez ogień, nie oglądając się wstecz. Świat przestał istnieć. Został puls płomienia, trawiący wszystko, bez powrotu. Nie mieli nic. Ale nawet nic nie pozwoliło im odejść. Więźniowie namiętności — płomienia bez końca, który pochłonął ich ciała i dusze w jeden, bezlitosny żar. Żar serc.      
    • @Waldemar_Talar_Talar anafora bardzo bardzo dobra
    • @Naram-sin  zmieniłam. Po powtórnym czytaniu- druga strofa coś mi nie tak, czasem nie widzi się po sobie. Dziękuję
    • @Maciek.J Nasza Polska jest piękna= cała. dzięki @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Naram-sin  dziękuję.   @Alicja_Wysocka dziękuję @Jacek_Suchowicz piękny Twój wiersz @Roma, @Rafael Marius, @Andrzej P. Zajączkowski dziękuję bardzo
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...