Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'bol' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o portalu
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


  1. Każdy przychodzi i odchodzi, bo i tak jesteśmy jeszcze młodzi. Wszystko jeszcze przed nami, powtarzały nam mamy gdy byliśmy maluchami. Strata kogoś jest ciężka, ale zawsze jest wtedy nowa ścieżka. Tęsknota i tak będzie za nami chodziła, i piękne wspomnienia do ucha nam mówiła. Lecz to nie koniec świata, tylko nowa możliwość dana od wszechświata.
  2. Śpij dziecino, Oczka zmruż, Oczka zmruż, Śpij o skarbach Ukrytych w głębinach Lazurowych mórz, A ból minie już, Zamknij swe powieczki, W ciemności Dosięgniesz swej ucieczki, Oczka zmruż Oczka zmruż, Pomyśl o klejnotach Ukrytych głęboko Pod gór wyniosłymi szczytami, Zapieczętowanych w komnatach, Pod naszymi stopami, Oczka zmruż, Oczka zmruż, Wyobraź sobie Być przez chwilę ptakiem, Unosić się w przestworzach, Nad morzami i górami, Być ponad wszystkimi troskami, Połączyć się z wiatrem W szalonym pędzie Aż ból odejdzie, Zasnęłaś już dziecino, Zasnęłaś już dziecino, Świt już tuż tuż, Dosięgnie nas, Dosięgnie i gór i mórz 17.10.2024
  3. Goniłam za światłem rozświetlającym tę noc, Na moją twarz spadały płatki kwiatów wiśni. Co chwilę sprawdzałam grunt pod nogami Po czym znowu podążałam za różową jasnością. Moje stopy pozostawiały odbicia na trawie. Z nich rosły nowe niepozorne domysły Wzrastające w stronę nieba bezsensownie Próbując dosięgnąć nieboskłonu swoimi liśćmi. Czułam letnią bryzę okalającą moje skronie Otwierającą każde serce, każdy zamknięty sekret. Światło zdawało się gasnąć z każdym oddechem. Biegłam próbując go nie stracić z oczu. Zwolniłam, po czym wolno opadłam na kolana Szukałam jego poświaty, coraz bardziej nerwowo. Na moje policzki spadły cztery szczere łzy. Po nich spłynęły dwie strugi oczyszczenia. Drobne kroki, pękające gałęzie upadłych drzew. Dochodzące do moich uszu niczym dym. Po czym poczułam dotyk czyjejś dłoni na szyi. Znajomy, zbyt znajomy, aby go nie rozpoznać. -Przecież nie zostawiłbym ciebie samej. Lampionów jest jeszcze dużo.
  4. Drogi Nieznajomy, Czy długo jeszcze będę czekać, Aby na nowo się pozbierać, Nauczyć się żywić uczucie do kogoś innego, Zdmuchnąć jak kurz chłopaka byłego. Proszę niech on pójdzie w zapomnienie, Na Twoje palca skinienie..
  5. Żywot rumaka To sromota Cała siła zła U podłoża Obraz: "Rumak" Małgorzaty Łodygowskiej Źródło: https://www.gallerystore.pl/malarstwo-akrylowe/malgorzata-lodygowska/rumak-2
  6. Syczuański pieprz Sączę przez palce Beznadziei I tęsknię Za Tobą Pisk z tyłu A paznokcie Cisza Kropla Ja jej chcę Dreszcz Pożytki z nieprzyjemności Po co tu? Naprzód. Żel Wdziera się pod paznokcie spokoju Ból Pod paznokciem Pies Człowiek Śmiech zazdrość Naprzód Smoła Intelektualistą Cichy Tak Cichy bądź Swędzi Paznokieć - ulga Opium I spokój
  7. Znowu pachną dzikie kwiaty bzu miodem i wiosenną miłością i choć czuję, to nie cieszy nic oddycham i płonę żałością. Wciąż zamieram blednę dzień po dniu ze smutkiem dzień i noc w objęciach, już zupełnie brakuje mi słów to cierpienie nie do pojęcia. Gdybym mogła uratować Cię jakąś walką, nieziemską siłą to bym była zażarta jak lew i nic tego by nie zmieniło. Lecz Ty znikasz, co dzień mam Cię mniej choć kurczowo trzymam za rękę ta bezradność jest niczym mój cień, czuję, że moje serce pęknie. Jeszcze wczoraj śmiałaś się i moc z twego ciała, duszy tryskała, a dziś płyniesz w jakąś mglistą dal, ja stoję jak skruszona skała. Gdybyś Boże podarować mógł jeszcze parę wiosen mej mamie... Lecz ja godzę się na wolę Twą choć jak gałąź dusza się łamie. Znowu pachną dzikie kwiaty bzu i skowronek śpiewa radośnie, a ja płaczę i brakuje tchu, ta wiosna wygląda żałośnie.
  8. W ciemnej budowli bez ścian i okien omiatam przestrzeń błądzącym wzrokiem. Duszno i pusto, choć pełno strachu tchórza nie mogę znieść już zapachu. Wyjść stąd nie zdołam, bom uwiązana sama przez siebie na mrok skazana. Taplam się w czerni, oddycham winą zła i nieszczęścia jestem przyczyną. I tak mijają lata kolejne bagażu winy z pleców nie zdejmę. Bo nie potrafię bólem zgnieciona wolności skrzydeł wczepić w ramiona. Wolną swą wolę w ciemność kieruję i nieustannie winna się czuję. Zła i głupoty dałam zbyt wiele, żale najcięższe w sumieniu mielę. Razu pewnego do mej budowli wkradł się promyczek światła cudowny. Z nim przyszła łaska, której pragnęłam i do niej ręce swe wyciągnęłam. Łaska za rękę poprowadziła dała mi poznać, żem Bogu miła. Tak w sakramencie spowiedzi świętej, wszystkie me winy zostały zdjęte. Bo najzwyczajniej Bóg nam wybacza chociaż pojęcie ludzkie przekracza to Miłosierdzie nieskończoności. Oddajcie Panu swe ułomności! *Dziękuję za inspirację Marcinowi W.
  9. Bywa, że głowa boli od cudzej aureoli. Bywa, że cieszą rogi gdy człowiek duchowo ubogi.
  10. Mówisz mi że jesteś inny, niepowtarzalny, wyjątkowy. Jedyny w swoim rodzaju. Jak śnieżynka spadająca na zaśnieżony chodnik w grudniowy wieczór. Obiecujesz mi wiele. Jednak ja widzę twoje spojrzenie. Patrze na nie tak jakbym starała się go nie zauważyć. Lisie, pobłyskujące setkami niespełnionych obietnic i łgarstw. Doskonale wiem, że twoje zewnętrzne piękno to zmyłka prowadząca pod same wrota Hadesu. Nie wyjdę przez nie już taka sama Dobrze o tym wiem. Mimo to zatapiam się w twoich słodkich kłamstwach jak wisienka w czekoladzie czując jakbym wysuszała się z każdą minutą niczym zwiędły kwiatek. Wiem, że nie ma odwrotu, ale w tamtym momencie wcale go nie chce.
  11. Nocy każdej zamykając swe oczy Ciało moje jest w wielkiej niemocy Lico Twoje przepala mą duszę od środka Jak przez ten czas kiedy byłaś dla mnie słodka Wciąż nie mogę uciec od ciebie Mimo że sama jesteś wolna ode mnie I sprawia mi ból myśl rwąca serce Że nie zobaczę już cię więcej Czas może leczy rany Jednak czuję się już słaby Nie oczekuję niczyjej litości Tylko przebaczenia w palącej mnie złości Modły me kieruję w stronę twoją Byś odnalazła ścieżkę swoją Gdy ja odpokutować muszę Za wyrządzone tobie katusze Życie płynie dalej z prądem Dotykając niechybnie ludzi swym sądem Czy zaznam uwolnienia duszy mej Zanim Kościej krzyknie do mnie HEJ Jedną tylko pewną myśl posiadam Ową, że poddawać się nie przepadam I walczyć do końca o siebie będę Bo może komuś jeszcze szczęście uprzędę
  12. Ból ból Bu bu Bip bip Uuuu aaaa Trzęśćtr
  13. Milczenie bywa szlachetnym darem, Gdy słowa jak nóż dźgają ego, Czasami lepiej nie mówić wcale By soli nie sypać w krwawiącego. Milczenie rozsądne wydaje się czasem, Gdy ktoś chce słowem ubliżać, Nie warto ataku odpierać atakiem, To jak własną wartość zaniżać . Milczenie bywa też gorsze niż słowa, Bo karci, choć nie wiadomo czemu. I niszczy od środka, żłobi od zarodka Duszę jak gnida w słoju dżemu. Milczenie linczuje, powoli poddusza, By zdeptać resztki godności, To kara za słowa, niewinna katusza, A może cena milości? Milczenie - podstępne, milczenie- złowrogie! W ciszy mój oddech się spłyca... Jak półmartwe ciało przez wilki szarpane, Zdycha ostatnia cząstka życia...
  14. Sposoby na zabójstwo bezbolesne samobójstwo. Duszy rozdarcie przypomina uparcie, o fakcie oddechu, Na to nie ma leku... Leżąc nocą głosy bełkocą. Żyły podcinają szczęście wyganiają. Wcale nie ranią. Wcale nie mają. Wymęczyć próbują, plany złowieszcze knują. A ja się z nich śmieję, gdy w oczach truchleję. Łzy ocieram ataki odpieram ale ileż można? Niedługo- o świcie- Nastąpi me gnicie. Mimo wieku młodego, świętego, palącego... Położę się w grobie... A może już to robię?
  15. Sam stworzyłeś kruchotę jak ja i nawet gdy dotykam dna twoja okrutna gra wciąż trwa. Cierpienia mi zadajesz, nowe imię nadajesz. Oboje mamy rany, leczy ty jesteś cwany. Moje wciąż krwawią gdy oczy łzawią. Twoje zaleczone mym smutkiem zalepione. Jesteś powodem bólu, ale och... Serca królu. Zżera mnie twój kwas, jak pasożyty las. Również zawiniłem, lecz cierpienia Ci oszczędziłem. Ucieknij z moich myśli, uczyń w nich czystki. Umieraj powoli, wbrew swojej woli. Nie wytrzymam obecności tego jegomości. Gdyż serce ofiarowane, nigdy nie zostanie oddane.
  16. Zatapiam wzrok w twej pięknej twarzu zdobionej zadbanym wąsem i brązowym okiem zawstydzony podchodzę by po chwili odejść od twego skrępowania jak się boję bo cóż ja zrobię gdy wyznam to uczucie a ty ukąsisz mnie swoim gniewem i obnażysz nerwowym śmiechem cóż ja zrobię gdy zdam sobie sprawę że błąd to był usiądę na łóżku (we własny domu) i zrozumiem że jednak nie dane mi było pokochać ciebie utonę w korporacji która stale rozstawia czcigodne wisielce - a potem zawisnę dla spokoju dla weltschmerzu dla narkozy za skutek tamtej haniebnej rozmowy za skutek bycia jednostką alternatywną współczesnej szarańczy.
  17. pada deszcz, a ja idę szarą ulicą przechodni już nawet mnie nie widzą lecz ja widzę: tęczy koniec ciekawe jak jest po tamtej stronie... ciekawe czy jest tam kolorowo jak w bajce czy na kolorów stopniach odprawiają tańce ciekawe czy są szczęśliwi i życiem się śmieją a w ich oczach odcienie przeróżne się mienią ciekawe, czy patrzą czasem w moją stronę i wierzą, że wcale tam nie jest tylko koniec.. czy myślą że ktoś tam żyje na drugim krańcu tęczy ciekawe czy ich wyblakłość też męczy... lecz tak samo jak tęcza, te myśli są złudzeniem bo wszyscy żyjemy pod jednym wielkim cieniem ciemnym, głębokim, wchłaniającym nas w siebie przez który, nie widać kolorów na niebie liczę, że nie zniknę wraz z tym marzeniem że przechodni przenikną mnie jeszcze spojrzeniem lecz razem z tęczą znikną te kolorowe miasta kolorowi ludzie.. i kolorowe kłamstwa
  18. Tylko czekam na dzień sądu gdy zapadnę się pod ziemię Zrobię wszystko no bo nie chce dźwigać wyrok jako brzemię Zegar tyka serce bije w rytm Happysad zaraz pęknie Zagubione puste słowa słyszę "miało być tak pięknie" Bo zmieniłaś mi bieguny wiążąc pętlę wokół szyi Rwę paznokcie słysząc fraszki jacy byli twoi byli Czuwam wciąż na straży jutra gdy deszcz kapie mi na skronie Spływa z łzami po policzkach w nich nadzieja znów zatonie Idę drogą pełną kałuż w każdej widzę swe oblicze Kiedy pyta mnie dlaczego siedzę cicho i wciąż milczę Nie chce gadać o głupotach status jakby niedostępny Życie swe analizuje spójrz w me oczy ujrzysz błędy Mimo czasu, ciągłych starań zapomnienia czas nie nadszedł Ciągle widzę jej oblicze usta mówią "...już na zawsze" Miałeś być tym życia królem, miałeś rządzić dzielić trwać Gdzie nadzieja której czułe, słowa brałeś jako znak Teraz biegać chcesz po łące, zrywać kwiaty krocząc sam Żyjesz we śnie, z jego końcem, znajdziesz klucz do sensu bram Brać na bary więcej myśleć co przyniesie mi czas przyszły Być tam i tu jednocześnie rozpierdala wszystkie zmysły Sam już nie wiem czy są sprawne bo straciłem je dość dawno Mimo wszystko widzę dobrze ciemny tunel a w nim światło Zbierać siły chce do biegu ale czuję znów ten dotyk Strach przejmuje moje ruchy przez to nadal trwam w niemocy Może jutro mi przyniesie odkupienie czas spokoju Liczę na to coraz bardziej coraz mocniej czekam bo już Chce odpocząć od wszystkiego co wciąż spędza mi sen z powiek Wkrótce zasnę a więc proszę podpisz się na moim grobie Będę zbierał autografy na nim wszystkich moich braci Powiedz jak mam się zachować by żadnego już nie stracić
  19. kiedyś lubiłam listy pisać zatem napiszę dzisiaj do ciebie słowa w nim padną tradycyjne opowiesz mi jak jest w niebie drogi Jasiu synku kochany biegałbyś teraz roześmiany przyjaciół wielu byś miał jednak los inaczej chciał chociaż się nigdy nie urodziłeś w sercu wielką zasiałeś nadzieję w moim życiu dzień zajaśnieje i tym co mam się z tobą podzielę realnie wtedy myślałam o tobie szykując świat do twoich narodzin dziecięcą wyprawkę szykowałam w twoim pokoju do dzisiaj stoi życie ci jednak szansy nie dało nigdy się z tobą nie przywitałam nie wezmę nigdy cię w ramiona nie spojrzę w oczy ukochane nie ma cię teraz obok mnie jednak w duszy obecność czuję biegasz po łące kolorowej w krainie szczęścia podobnym tobie
  20. Czy zrozumiesz gdy kiedyś przy kawie opowiem Ci o wszystkich spalonych mostach o niekończących się dniach i każdym z moich lęków Kiedy spojrzę Ci w oczy i zdradzę czemu moje się dziś tak pięknie nie uśmiechają gdy powiem że niebo nie raz czy dwa spadło mi na głowę aż traciłam gruz pod stopami moje kolana tak zranione od upadków a jednak wciąż tu stoję na nogach i otulać chce przerażone ciała moimi zmęczonymi od ciężaru ramionami gdy otworze się przed Tobą zdejmę z siebie strach a nie ubrania i powiem że można umrzeć a wciąż oddychać czy wtedy ty mnie zrozumiesz?
  21. Mówiłeś że jestem dziełem sztuki dlatego też nigdy nie potrafiłeś mnie pojąć
  22. Zostawiłabym ci płuca ale są tak przepełnione papierosowym dymem Że i tak do niczego się nie przydadzą Zostawiłabym ci nogi ale zagubione przeszły tyle samotnych kroków że donikąd cię nie doprowadzą Zostawiłabym Ci serce ale rozwalone na milion małych kawałeczków już dawno jest niezdolne do miłości Zostawiłabym Ci dusze ale jest tak zraniona że krwawi łzami z każdej strony Tylko mózg praktycznie nieużywany.
  23. Lubię wieczory to czas w którym mogę być prawdziwa i nie muszę udawać że moknę we łzach a nie w deszczu wtedy łatwiej jest mówić o tym co w środku człowieka ściska serce tak bardzo że nie sposób rozebrać się z lęków za dnia wieczorami nawet niebo potrafi zapłakać spadającymi gwiazdami które zignorowały życzenia więc jak nie płakać człowiekowi co w nich już tylko pokładał nadzieję? wieczorami wydajesz mi się wciąż idealny nie jak za dnia gdy brak czasu na wspomnienia wtedy zdarza się mi się zatęsknić my też przecież spotykaliśmy się głównie wieczorem i tylko tego w nich nienawidzę.
  24. Kim jestem? Kolejny raz te pytanie sprawia okropny ból na dnie duszy Czuje się jak brakujący klocek lego zgubiony gdzieś pod kanapą w sypialni Jak kolejny złamany ołówek rysujący burze myśli którą mam w głowie Jak wypisujący się długopis starający się wytłumaczyć za czym tęsknie Jak kolejny papieros odpalony od poprzedniego którym staram się spalić wszystko co mam w głowie Kim jestem? Boje się, że odpowiedź którą w końcu odnajdę złamie mnie do końca i nie pozwoli mi się już nigdy pozbierać
  25. Podszedł do mnie, usiadł przy łóżku i począł mówić jaki ja gruby. Ja zaś słuchałem i nieszczerze się śmiałem. W głębi cierpiałem, bo coś czułem, czegoś się obawiałem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...