Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'psychika' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o poezja.org
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Znaleziono 8 wyników

  1. Czy dobro się kończy tak jak kończy się życie? Czy zostaje i trwa niczym kości z wapienia? Jeśli dobro jest wyspą w oceanie zwątpienia To czy piaskiem tytułować jego ludzkie odbicie? Pustynnym dobrem, nieprzeliczonym żadnymi miarami Kruszejącym, tak drobnym że prawie jest beznadzjeją? Bo gdy skały potęgi przez władze przyrody skruszeją Stają się budulcem, dla świata sztucznego sługami Tak dobro jest sługą i budowniczym zarazem Ku przyszłości kierując zatracenie moralności I widząc w umysłach przebrzmiały ślad przeszłości Kasuje i nadpisuje tym jaśniejszym wyrazem Do odczuwania niepotrzebni wszelacy bogowie O ile obecne pierwotne zdolności poznawcze Bo zawsze w społeczeństwie są narzędzia naprawcze Daj sobie pomóc, to nie są niczyi wrogowie
  2. Pewnego dnia a był tak cudownie ciepły położyłem się w ciemnym pokoju i za każdy rok życia policzyłem sobie jedną małą tabletkę ułożyłem je obok siebie i poprosiłem o szklankę wody niewiele ich się zebrało zbyt niewiele bym nie mógł dziś ci tego powiedzieć ale wodę wypiłem do dna ale w ciepło dnia słonecznego wpatrzyłem się raz na całe życie i choćbym nawet chciał nie, nie zapomnę tego ani półmroku, ani tej co już się uśmiechała wiesz o kim piszę na całe, całe życie A tu Depresja na żywo ... z motywami powstania tego wiersza
  3. Po pierwsze,mam alohol odstawić i zacząć jeść bardziej regularnie. Jej lekcje próbuję sobie wmówić. Gościu, papieros to nie jedzenie. Mam pokazać- ja jestem silniejszy I że mnie nic złamać już nie może. Jednak nie chcę być dla bliskich milszy. Lepszą radę więc mi, proszę, dajże. Nic nie poradzę, że jestem chory. Tego się nie leczy, tylko można łagodzić objawy- łatać dziury. To moja własna walka codzienna. Nic więciej nie zrobisz. Borderline zostanie z tobą do końca życia. Postaw sobie ambicje realne, to może będzie twój klucz do szczęścia. Mam po terapii być ciut mądrzejszy, a wciąż jestem skończonym idiotą. Miałem przecież być dla siebie lepszy, a nic nie robię z moją głuchotą.
  4. ja – X – ja paralelność istnienia zadziwiająca ja ... jest inna nie znam jej ona ... zna mnie? podzielimy się mną salomonowym wyrokiem? będziemy walczyć? jeśli obie zwyciężą... nie ma miejsca dla mnie
  5. Patrycja

    depresja

    Depresja nie jest twoją przyjaciółką jest pasożytem pożera cię od środka i coraz częściej pobyt w ciemnym pokoju to jedyne czego chcesz jesteś jej ofiarą i nie widzisz już światła przywykłeś do strachu bo lęki nie dają ci spokoju zamykasz się w sobie otaczasz skorupą, z której nie sposób się wydostać juz nie boisz się śmierci, ale tego, że zranisz bliskich wiesz, że oni cię potrzebują, bo zawsze byłaś ich wsparciem przyjmowałaś na siebie ciosy, żeby ochronić innych, gdy ciebie zabraknie już nie będą mieli żadnej tarczy chciałabyś usłyszeć słowa ,, w porządku jeśli chcesz odejść, zajmę się wszystkim, nie zmuszaj się do tego,żeby zostać" to dałoby ci ukojenie, ale oni za bardzo cię kochają, żeby to wypowiedzieć walczysz z tym potworem jak z dzikim zwierzęciem, chociaż wiesz, że nie wygrasz on ma szpony i kły, a ty nie masz już nic
  6. Autoanaliza uruchomiona przez zdrowy rozsądek Czas goniąc powtarzał 'czas zrobić tu porządek' ! Pronto! Wycieram pokryte kurzem marzenia.. W koszu lądują bolesne i złe wspomnienia.. Segreguje uważnie wszystkie zyski i straty! Wnioski pochowane w zakamarkach wyciągam za szmaty! Delete! Niszczę wielką pajęczyne w rogu! Zaplątanych w nią zawistnych ludzi i wrogów! Wiedzieć nie chce nigdy więcej zaklamanych gości.. Żerujących jak pazerne hieny na mej naiwności! Błędy, porażki i kosz wypełniony brudami. Zakopuje w ogródku wraz ze swoimi słabościami.. Oczy będące jedynymi oknami na świat Wycieram z mydlin tworzonych od lat .. Zalane łzami policzki proces oczyszczenia Niespełnione obietnice, zbędne nadzieje i złudzenia.. I kłamstwo mające krótkie nogi.. Zmywam wraz z przeszłością z psychicznej podłogi..
  7. Nadejdzie dzień, gdy będziemy mieli dosyć Przestaniemy zachwycać się widokiem porannej rosy Świadomość, że prawda nas wyzwoli Nie sprawi, że przed cierpieniem uchroni Odłożymy swoje miecze Ile można sprawować piecze? Odpuścimy swoim celom W codziennej rutynie się zmielą Przestanę walczyć, przestanę krzyczeć Przestanę psychicznie się kołyszeć Gniew Ugaśnie... A gdy zajdzie me gniewu słońce... A gdy zajdzie me gniewu słońce Pokusę złego grzechu odtrącę Pójdę spacerem po zielonej łące Wszystkie początki zakończę Gdy zajdzie me gniewu słońce Wtem me serce zabije mocniej Nadejdzie noc, co zamknie zmęczone oczy Zaczniemy wtem dostrzegać sercem mocy Świadomość nas w sobie uwięzi Sprawi iż na sile zyskają więzi Założymy tarczę A gniew ugaśnie... Już nie będę Anty Ani śpiewać psychiczne szanty Ani nie będę w rozpaczy rozdarty Anioł stróż zejdzie ze swej warty A gdy zajdzie me gniewu słońce Pokusę złego grzechu odtrącę Pójdę spacerem po zielonej łące Wszystkie początki zakończę Już nigdy więcej nie zbłądzę Ze światem umarłych odnajdę łączę
  8. Tak or no Psycholog – magister Antonina Wyrozumiała siedząc w swym gabinecie i czekając na następnego pacjenta, przyglądała się z uwagą swym zadbanym paznokciom. Były piękne w kształcie migdałów a pani Wanda pomalowała je na złoto. Cudo, po prostu. – Dość podziwiania, muszę się przygotować do wizyty. Zaczęła czytać rozpoznanie psychiatryczne. Chory wymagający szczególnej troski. Popędliwy. Często krzyczy i piszczy – myśli, że jest starymi drzwiami. W szpitalu płakał, twierdząc, że nikt go nie oliwi, nie czyści. Boi się wycinki drzew ze swojego powodu. Tym powodem ma być spalenie go w kominku i zrobienie ze świeżego materiału, nowych drz… Łomot niesamowity przerwał lekturę wypisu. Do pokoju wpadł, tak, tak właśnie, wpadł, potężny, jak wymarłe tury, mężczyzna. Za nim stała zdezorientowana Mira i szarpała rękaw jego brązowego ubrania. – Trzeba się zarejestrować przed spotkaniem. – Paszła – wrzasnął drab. Z ręcami też wypad. Wyrozumiała uładziła sytuację. Dała pracownicy uspokosol, chusteczki papierowe i nakazała pójście do domu. – Już i tak siedemnasta, to ostatni pacjent. – Ja, o mnie mówi? – ryknął odziany w sepiową kurtkę, drab. – Nie, absolutnie – odrzekła psycholog. – Kto jest tym końcowym? – zapytał już całkiem przytomnie awanturnik. – A czy to ważne? Ten machnął tylko ręką. – Dobra, gdzie moje zawiasy? – O tam po lewej stronie sofy, proszę się wstawić bez obaw, są nowe, nie pozwolą na dyskomfort i męczące dźwięki. – rzekła psycholog. Facet stanął wyprostowany jak struna. – I tak ma być. Wyrozumiała usiadła przy swoim biurku. – Witam, już na spokojnie, panie Grainy. Jak samopoczucie, wygodnie się ustawił, metal nie uwiera? – Nie, ale zadała tyle pytań, że sam nie wiem, co tak or no. – Cholera, popełniłam błąd. Jestem zmęczona, pomyślała. – Niech jeszcze raz powtórzy, by jasność nadeszła. – mruknął facet. – Albo ja sam poukładam a ty wypocznij. I poszeregował. – Samopoczucie? – Jak to u drzwi – wahadłowe. - Wygoda – niewygodna. - Metal - okej. Antonina, mimo swojego zawodowego doświadczenia, poczuła dziwną bezsilność i, co się nigdy jej nie zdarzyło, podczas spotkań terapeutycznych, „odciążenie”. Przy tym człowieku mogła podzielić się odpowiedzialnością. – Co się ze mną dzieje, do diabła? – pomyślała. – Hej, hej, – usłyszała. – Tu są drzwi, droga pani, skorzysta or no? – powiedział Grainy i uśmiechnął się. Miał piękne zęby i w ogóle był przystojny. – Poznajmy się bliżej, proszę podejść, bo ja… w zawiasach. Kobieta nawet nie wiedziała kiedy, trzymała swymi pięknymi dłońmi, rękaw kurtki w kolorze sepii. Pacjent i magister psychologii zaczęli się bujać. Lewa – prawa, zamknięcie i znów tył, przód. Wyrozumiała usłyszała ciche popiskiwanie. Śpij dziecino moja mała, piękne oczka zmruż, ja cię kołysał(a), a ty zaśnij już. Straciła kontakt ze światem. Gdy się ocknęła, nie było gabinetu, tylko pałac a ona… - Kochanie, zamknij drzwi do alkowy i chodź na bara – bara. Król nacisnął klamkę ze złota. Wyrozumiała usłyszała też: - Jestem w jadalni. – To był głos Grainyego. Justyna A.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...