Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'surrealizm' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o poezja.org
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Znaleziono 6 wyników

  1. JJS

    Kąpiel w ubraniu

    Wodą święconą Poświęciłem najświętsze Ci ubrania Jeśli nie dość Ci wciąż Nalej wodę do kambuczka https://artinhouse.pl/pl/styl/surrealizm/178
  2. JJS

    Lublin I

    Ludzie w wannie Z sosami I pomidorami Lemoniada z łuku amfory Ssę je dwururą Biegnę biegnę na wzgórze Słój drzewa Zamyśl gębo Źródło obrazka: https://www.facebook.com/teatrbezmaskilublin/photos/a.543186356113358/1098958463869475/?type=3
  3. Coś jest bez sensu w obrazku za oknem, ale nie wiem czy to przez parę żuli ładujących amunicję do butelek, czy kota który łasi się do drzewa Dedykuję ci sen numer pięć tysięcy osiemnaście, daj mi za niego swoją książkę zrobioną z wydartymi obrazkami z gazet, nie jest nudna nikt takiej samej nie ma na świecie, na tym łez padole gdzie płaczą tylko bestie z czerwonymi oczyma i zespołem suchego oka Biorę podręcznik do patologii ciąży, ze środka wypadła kartka z wakacji z Wenecji, znów jest pod ciepłą wodą z mydłem i kawałkami turystów jedzących bułki z rybami, Zajrzałem do lustra, tam facet zagląda do lustra, Przerzucam odpowiedzialność za kontakt z Własnym Ciałem na nowego przyjaciela, - hej jak się masz? Zaczynam po amerykańskim – stul mordę – odpowiada po polsku bez akcentu Nad miastem znów smok pożera ludzi śpieszących do pracy w fabryce na nocną zmianę mordercy nawijają włosy przed snem w papiloty, klamki mają obok sprayu do włosów gliny owszem wpadają bez zapowiedzenia, obcięci na krótko i pchną dużo gorzej Zjadam cię na surowo po kawałku jak wąż – do siebie mówię Żaden wąż nie jest tak głupi żeby zeżreć własny ogon – odpowiada wąż – a człowiek Siada innemu człowiekowi bez majtek na twarzy nie pytając o zgodę Palę papierosa trzymając go palcami od nóg, nauczył mnie tego nauczyciel od zajęć praktyczno-technicznych oraz tego jak wbijać gwoździe tak samo jak oprawcy pod krzyżem czasami udaję łotra ale nie mam wtedy pod ręką gwoździ do końca każdej butelki mówię parę razy amen, ale nie pamiętam żadnej modlitwy, która by porywała ciało na kawałki tak dobrze jak spulchniarka gleby Kosiarka wymyśliła mi znów nowe imię, zaczyna się na literkę „N” Mózg kłamie gorzej od Freuda, ten bywał tylko szczery w toalecie gdzie knuł nowe finansowe wałki między bruzdami nieswojego mózgu
  4. Pośrodku bezczasu w przedwiecznej mgławicy nicości, w centrum pustki międzywymiarowej o nieskończonej liczbie wymiarów znajdowała się czterowymiarowa sferyczna czarna dziura, w której wnętrzu wnętrza zakwitł stelarny obiekt o jednej wysokości, szerokości i długości. Była to gwiazda świecąca białym światłem. Biały karzeł o wielkości znacznie przekraczającej wielkość klasycznych białych karłów w naszym wszechświecie. A im dalej upływał czas, tym stan plazmowo-gazowy przemieniał się coraz bardziej w stan ciekło-stały. Gwiazda skamieniała. Anomalyjny ten obiekt przyciągnął uwagę międzyświatowych podróżników bez ciała, bezcieląt zwanych Wiatrami. Wiatry stały się niewidzialną atmosferą skamieniałej Gwiazdy, pielęgnując prawa fizyki w kieszonkowej przestrzeni w której Gwiazda się znajdowała, tak żeby były stabilne, i żeby nie zapadła się sama w sobie. Ale nawet istoty bezcielesne nie żyją wiecznie. To, z czego się składały ulegało takiej samej degradacji jak materia organiczna, choć nie postępowała ona w latach, lecz w eonach, zarówno w drugim jak i trzecim kierunku czasu. Wiatry mając wielką moc zdecydowały, że staną się symboliczymi patronami wymiaru, przemieniając się w pięć sferycznych słońc i dwa czworościanowe księżyce orbitujący centralny obiekt, planetę wielkości słońca. (Siedem Figur) I jako słońca i księżyce istniały tak jak istnieją elektrony wokół atomu. A poza wymiarem (tym) czas nie płynął. Hiperprzestrzeń międzywymiarowa miała wszelkie możliwe kierunki przestrzeni, ale nie miała ani jednego kierunku czasu. Była jak czarny punkt otoczony wszystkimi wszechświatami, będąc zarazem ponadprzepaścią otaczająca wszystkie wszechświaty. Gdyby spróbować narysować dwuwymiarowy rozkład kostki o nieskończonej ilości wymiarów stał by się on całkowicie czarny. (zakładając że używamy czarnych liń jako krawędzi) Taka właśnie była hiperprzestrzeń. Była krzyczącą przestrzenią o kolorze, którybyśmy odebrali jako czarny. I rozgwieżdżone niebo. Nie gwiazdami, lecz wszechświatami, które nigdy nie gasły. A ich konstelacje tworzyły każdy możliwy wzór, którego ludzka wyobraźnia mogłaby się dopatrzeć. Albowiem było ich tak wiele, że ich liczba dochodziła do prawie nieskończoności. (przyp. Red.) Hiperprzestrzeń była jak hala wszystkich wymiarów. Tak jak powiedziała dziewiąta symfonia Bethoveena poprzez czwarte poruszenie: All dimensions hall. Dimensions hall. Dimensions all. To nie jest widok, do którego jest przystosowany ludzki wzrok, który żyje w otoczeniu trójwymiarowym. Nie sposób też sobie wyobrazić przestrzeni poza wszelkimi wymiarami czasu, gdzie wszystko działo się naraz i nigdy się nie działo zarazem nic. Istoty takie jak Wiatry, byłyby dla nas bogami. Dla siebie również. Tylko one potrafiłyby znaleźć głębszy środek czegoś co już samo w sobie jest środkiem. I znalazły. Na zawsze. Pod nigdy. Powierzchnia Gwiazdy składała się z granuli. Były to zastygłe kontynenty, niegdyś utworzone z niestabilnych zjonizowanych gazów. Teraz stały się skamieniałym stanem materii, utkanym z niemożliwych skał na bazie wodoru, węgla i tlenu i helu. Zastygły również majestatyczne łuki plazmowe, wyrzygiwane przez dawne słońce. Teraz stały majestatycznymi łukami z kamienia, o wysokości (kilkudziesięciu) tysięcy kilometrów. A jednak grawitacja ich nie burzyła. Atmosfera Gwiazdy stała się różówo-fioletowa. Była ona resztkiem wodoru i helu, który przetrwał proces kamienizacji i uleciał w górę, otulając ciało niebieskie. Jednak to nie Wiatry były przyczyną procesu fossylizacji, oni one ono były jedynie obserwatorami. Oni one ono sprawili sprawiły sprawiło że hel nie uleciał poza wyznaczoną granicę atmosfery, tak żeby tworzył poświatę wieczystą wokół megaplanety. I obserwowali. (sto lat) I obserwowały. (tysiąc lat) I obserwowało. (sto tysięcy lat) I obserwowału. (milion lat) I obserwowałom. (sto milionów lat) I obserwowałet (miliard lat) I obserwowałym (sto miliardów lat) I obserwowałam. (bilion lat) I obserwowałaś. (sto bilionów lat) I obserwaliśma. (biliard lat) Przez te puste eony działo się wiele rzeczy. Cywilizację rodziły się i zdychały. Rodziły się nowe definicje życia, czasem istniejąc równolegle a czasem prostopadle wobec siebie. Z węgla i tlenu tworzyły się związki chemiczne, pary trójkąty orgie haremy i tak dalej Niech będzie błogosławiony wodorotlenek i węglany. Gdyby nie one, nic by nie zaistniało tak jak zaistniało. Wszystkie te pierwiastki, choć niektóre podlegające innym prawom fizyki (co zostało skorygowane przez bezcielęta), znajdowały się w próżni pozawszechświatowej i były wsysane przez sferyczną czarną dziurę. Skąd one się tam wzięły? One zawsze tam były. Być może wyrzucone przez inne wszechświaty, przez anomalie typu czarne białe dziury z lejkiem wystawionym poza czasoprzestrzeń, tak że materia wsysana wysysana trafiła do hiperprzestrzeni. (na zawsze) To musiało być istne widowisko rywalizacji materii ze wszystkich wszechświatów. Zapewne większość uległa totalnej anihilacji. A przetrwali losowo najsilniejsi najsłabsi na drodze kosmochemicznej ewolucji poza prawami czasu. Albo ktoś im (pierwiastkom) dopomógł. Zapewne też zdarzyły się karykatury typu jednowymiarowy atom połączony z dwuwymiarowym atomem z trójwymiarowym atomem z czterowymiarowym atomem (i tak w nieskończoność) Ale to raczej mało prawdopodobne. Atmosferum pomogłyśmywam tak żeby zaistniałoto tak jak zaistniało. Wiatry pochodziły z Atmosferum. Z Atmosferum pochodziła Gwiazda. Od Gwiazdy pochodziły Cywilizacje. Z Cywilizacji pochodziły Królestwa i Księstwa i Władze i Zastępy i Zwierzchności i Republiki i Federacje i Unie Bywało że różne życia i narody nigdy ze sobą się nie spotykały, gdyż odległość między nimi była zbyt wielka, a rzeka między granulami zbyt głęboka. I tak oto coś kwitło i więdło. A ich kwiaty zawsze miały kolor w odcieniach międzyróżu a międzyfioletu. A ich łodygi zawsze miały kolor w spektrum niezliczalnych szarości. Od bieli do czerni. A ich światło pięciu słońc było inne niż nasze światło. A ewolucja lub inny proces doprowadziła do powstania nieznanych barwników. Szarych chlorofili. Ale nigdy nie zakwitła ani nie zwiędła zieleń. Bo zieleni nie było. Póki jej nie odkryły inteligentne stworzenia. Spośród wielu historii Cywilizacji istniały, istnieją i istnieć były 3 główne: Linia czasowa Psonów (albowiem ich Forma przypominała psa) Linia czasowa Kotonów (albowiem ich Forma przypominała kota) Linia czasowa Kogutonów (albowiem ich Forma przypominała koguta) A linie czasowe miały swoje linie czasowe, miriady wszechświatów równoległych. Bo te trzy cywilizacje stały się największe, Ale nigdy się nie spotkały. Lecz zanim istniały Cywilizacje istniały nieskończenie długie prehistorie, w której jaskiniach mieszkali kamienni Olbrzymi, i sami byli nośnikiem kamiennych jaskiń, które stały się potem nośnikami istot w nich zamieszkujących. Olbrzymi byli martwą naturą, nieożywionymi górami, które przez losowe fluktuacje zostały pobudzone na chwilę do życia. Tak oto przez eony góry się wypiętrzały i przemieszczały. Prądy konwekcyjne sprawiały że granule ze sobą kolidowały i powstawały pasma górskie. Wieczna fuzja jądrowa pod opatrznością Siedmiu Figur powodowała prądy konwekcyjne. Właśnie gdzieś w jednej z jaskiń która niegdyś była wnętrznością Olbrzyma zatliła się jedna z oznak inteligencji. Ogień gaśnie. Blask ciemnieje. Nie zna granic Nieskończony. Wiele tysięcy lat później, skamieniałe łuki stały się trypometropoliami. I Cywilizacja pięła się coraz wyżej. A im wyżej się pięła, tym słabsza była grawitacja Gwiazdy, która w naszym wszechświecie powinna ich przygnieść. Ale nie przygniotła. I pięła się coraz wyżej. Choć nie znała obróbki metalu. Nie znała też wojen, śmierci ani głodu. Bo natury obrosły wszechświat. A jej owoce były liczne jak wieloświat. I drzewa żyły z nią w harmonii. Nie czuły bólu gdy je ścinała.
  5. graphics CC0 myśl przenika przez mikro-wymiary tajemne kręgi aparycji promują połysk strun ślizgając się po grzebieniach cerebrum lametą z eonów ów blask zjada rozrzedzone kontury budzi niepewną wrażliwość a wszystko w przezroczach i achromatach emaliowane spandrele szkło nieprzezierne na ścianie gościnnego pokoju błoga redukcja efektu oślepienia przenika w zapach i szept strzelając fotonami po antracytach obrazy ćmią w tyglu źrenicy i w oczopląsach a deseń procesu z kolażu Muzy wymoszcza mą godność i duszę nie marzę o słowach i dźwięku nie zastanawiam się nawet nad srebrzystą biologią stylowych efektów myślę o genetycznej etymologii deliberując nad faktem kto uczynił z niej tak unikalny fantom intelektu wtedy przez prozę życia przenika obłędne światło wdrażając moce w istotę zachwytu choćby i jeden dobry użytek z gwiazd struny bow branda jedwabny uślizg aksonu jak w wardze tygrysa w pazurku tipsa zastyga jej wasalna nadświadomość wszczepia się w dendryt i rdzeń w dyktat synaps kresomózgowia oto larwa poezji wykluwa motyla pod którym łagodnieje me zwierzę żądne krytyki popędliwej materii ze świata - co klnie i wróży od fobii i w dysocjacjach kolejnych ironistów podróżujących w tunelach bez światła i ładu --
  6. Tomasz Kucina

    Szafran

    dziś starszy tekst, archaiczny zmysłowiec. graphics CC0 [erotic -2016] Maluję – kwiaty uwodzę puszczam cugle fantazji ja wszystkie grzeszne sekrety ukryłem pod pantoflem Jak święty kot birmański efemeryda kosmosu fryz z wydłużoną głową i szafirowe trzeszcze Ty jesteś moją seal na wyspie czekoladowej masz także duże oczy subretka – z japońskiej mangi Uwielbiam chleb orkiszowy podajesz mi na dłoni i w śnie dziś go spróbowałem już wiem czym pachniesz – sezamem Wróż! – różo ukorzeniona drży skóra iniekcją kolca od nakłuć w szał uczulona wyprężasz poręcz – w zawijas Twój wyściełany fotel frędzel różowej podomki udo – powoli na reling szafran jak pył pożądania —
×
×
  • Dodaj nową pozycję...