Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'polska' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o portalu
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Znaleziono 19 wyników

  1. Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam cię obdarzał potęgą i chwałą, Tyś Mi odpłacił obrazą niemałą Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam ciebie bronił przed Szwedów potopem, Tyś w me świątynie raczył rzucić błotem Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam tobie karty historii malował, Tyś Mnie z pogaństwem ohydnie szkalował Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam przecież bronił jasnej Częstochowy, Tyś się odwrócił do swych bożków nowych Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam ci dał łaskę ogromnej odwagi, Tyś się dopuścił wobec Mnie zniewagi Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam ciebie bronił i przed poganami, A ty chcesz bratać się z heretykami Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam cię wspomagał w czasie okupacji, Tyś się dopuścił niechlubnej narracji Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam ci po wojnie zesłał uwolnienie, Tyś Moje imię dał na zniesławienie Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam cię uwolnił od rąk komunizmu, A ty ulegasz wpływom modernizmu Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam cię otoczył blaskiem swej światłości, Ty się dopuszczasz wstrętnej rozwiązłości Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam chciał uczynić z ciebie swą winnicę, A tyś szatańską wybrał błyskawicę
  2. Polska to glina na butach szara smętne kałuże pyski obleśne stare kawały piękne kobity szarże bez sensu słodkie czereśnie Polska co żyje na kredyt cudzy innym ma za złe wciąż w bałaganie pije i kradnie obcych nie lubi ale w potrzebie do boju stanie ta Polska właśnie co ludzi gubi wabi nas z dala lasem pachnącym modrym jeziorem i jagodami z ręku do syta Polska co nie ma jej sen i kwita
  3. To jest ping białoruski I jest polski pong. Do ilu gramy? Ciało za linią! Dziecko na siatce! Pushbaki liczymy? Nie przeszedł przez siatkę! Faul! Umarł za wcześnie! Dzieci są za dwa? Co za mecz! Nigdy nie poddamy! Kto wygrywa? https://grabara.art
  4. Czym się różnisz od reżimu Łukaszenki? Polityku? Pograniczniku? Narodowcu? Kim jesteś? Gdy każesz pod lufą czekać na śmierć innym. Nie pomożesz? Jeść nie dasz? Wodę na oczach wylejesz? Chciałoby się rzec. Obcy Twój wróg! Obcy Twój wróg!! Niech ginie! niech umiera! Z chorób, z głodu, bez wody. Zapomniałeś już kim jesteś? Pamiętasz swoją historię? Czy pamiętasz jedynie to, co jest wygodne? Obcy Twój wróg! Obcy Twój wróg!! Dziś ja, czuję się obco we własnej macierzy, gdy wypychacie ludzi i stawiacie słupy. Bo albo jesteście tacy jak on, albo po prostu głupi. Krzysiek Grabara https//grabara.art
  5. Żyję w czasach pokoju, chociaż byłem uczestnikiem większej ilości bitew niż nie jeden rycerz, w czasie zguby swego kraju czy żołnierz "szczęśliwie" przeżywający kolejne bitwy bez urazy fizycznego podczas Wielkiej Wojny. Potyczki te wszystkie nie dzieją się w mym sąsiedztwie czy na dalekiej planecie. A w innym wymiarze, odległym chociaż mi tak bardzo bliskim. Wszystkie one dzieją się we mnie. Hordy ciała i Armie umysłu ułożyły się na dwój krajach wielkiej polany pełnej wysokich traw i głazów. Teren ten jest praktycznie płaski niczym stepy Akermańskie. Tych pierwszych było więcej chociaż byli oni uzbrojeni w arsenał z przed wieków. Stare lecz ciągle piękne Husarskie zbroje lśnią w świetle wschodzącego słońca. Konie niecierpliwe dyszą parą ze swych nozdrzy. A za nim przygotowane są potężne armie Hellenistyczne. Rycerze w Greckich zbrojach, w jednej ręce trzymają okrągłe tarcze wykonane z jakiegoś metalu, a w drugiej Sarisę, długą tradycyjną włócznię z czerwonymi i niebieskimi flagami przymocowanymi przy grocie. Tyłów bronią setki średniowiecznych łuczników i kuszników. Na głowach ubrane mieli okrągłe srebrno rdzawe hełmy. Resztę ciała zaś broniła tylko warstwa ubrań w kolorach białych i szarych. Za to w Armii pierwszą pozycję zajęło kilka rzędów piechoty korony Brytyjskiej w czerwonych mundurach z białymi spodniami i czarną trójkątną czapka. Do obrony zaś mieli broń palną wyposażoną w bagnety. Głębiej w ułożonym wojsku stało na czarno ubranych kanonierów, każdy z nich miał przy swym boku małą armatę. Jeżeli wróg przedarł by się przez pierwsze dwie grupy, nie zdołał by tego samego uczynić z pięcioma potężnymi czołgami rodem z II Wojny Światowej. I tak w pewnej chwili obydwie stada zaczęły napierać na siebie. A na środku pola szybko pojawiło się pełno dymu. Bitwa ta trwała długo z powodu dużej ilości posiłków z obu stron i chaotyczności bojowania bez dowódców. A ja z daleka, stojąc na jedynym wzgórzu w okolicy przyglądam się bitwie. Wydaję się najbardziej dotknięty nią, chociaż nie uroniłem ani kropli krwi z żadnej rany ani też nie stoję po żadnej stronie. Rzucam się i toczę się z bólu podczas gdy ma skóra cała jest mokra od potu. Którakolwiek ze stron bo zwycięstwie spali twierdzę drugiej tworząc reakcję łańcuchową która ze sobą zgarnie bazę zwycięzców pozostawiając tylko ruiny. Bitwa trwa długo i powoli wyczerpuje obydwie strony. Nagle z daleka słychać krwiożerczy wrzask. Na horyzoncie wyłania się ogromny i straszliwy stwór pędzący w stronę bitwy. Wysoki na dwa metry, ciało miał goryla całe czarne z ogromnymi czerwonymi oczami. Bestia posiada dziób wyposażony w ostre jak małe nożyki żeby i pół metrowym językiem. Stwór wpada w mężczyzn kończąc ich życzę i to "ruchliwe spotkanie". Pozostawiając mnie z bólem głowy i dezorientacją w czynnościach które właśnie wykonałem. Po tej okropnej scenie pojawią się kolejne i następne. Każda z nich trwała chwile po której były one kończone, chociaż każdą z nich pamiętam. Bo to co boli nigdy nie umiera.
  6. Były drzewa a z nich kartek sztos zrobili i teraz w Warszawie ulotki wiszą, rozdają a inni palą. Ale tak już było od dawna. Wieki temu rozdawane elektoratom zebranym w Stolicy z daleka. Czas miną, tak samo jak Republika. Teraz na słupach wiszą kartki pod patronatem czarnego jak smoła dwugłowego orła. Wyczytać z nich można było kim tak "naprawdę" jesteśmy. Ale też na Cara przyszła pora. Od tej chwili coś się zmieniło, prawdziwa rewolucja w druku. Już nie sam tekst i jakieś logo widnieją na ulotkach i plakatach. Teraz one opowiadają historię. Żołnierze na mapie szturmują na wschód. A tam rozdają kartki z napisem "czas na ponowną naukę Polskiego!". I tak minęły dwadzieścia lat i korytarz północny został ścięty. Na zachodzie, w tym w Warszawie Swastyka i dumni Niemcy głosili swe prawdy. A na wschodzie wyzwoliciele podarli na pół część kraju i zjednoczyli je do innych krain. Swastyka osłabła, lecz czerwone niczym wątroba morze wleciało w głąb Europy. A wraz z falą żołnierze powrócili do maszerowania. Ale tym razem na zachód. W zalanej stolicy trąby z papieru głosiły to samo co głosiły na wschodzie kilka lat temu. Witamy w dwudziestym pierwszym wieku! W żadnym innym nie było takiej walki na papier jak teraz. Wierzysz? To dobrze trafiłeś! U nas znajdziesz na broszurach Krzyż (nie zważaj że czasem odwrócony), gwiazdę Dawida, półksiężyc czy nawet krucyfiks. Wtopmy się w historię którą chcą nam opowiedzieć te dzieci drzew. Piękna wieś, młoda rodzina sarmacka żyje szczęśliwie. Lecz pewnego mąż musi wyjechać na pospolite ruszenie. Husarz gotowy atakuję gwiazdy czerwone. A z nich błysk wylatuje wraz z kontaktem. Pyłu ta bitwa narobiła wiele. Az niego chmury się uformowały. Burza nastąpiła. I teraz młoda rodzina musi iść pod parasolką a w okół czerwone pioruny hałasują. Lecz kiedyś chmury przejdą i wyłoni się tęcza. Długo nie pozostanie jednak zanim ktoś nie nadejdzie i nie przekreśli jej. Ludzie gniewni tego czynu nie darują. Dlatego opowiadana jest inna historia. Ta tym razem już kilkuletnia. Tak naprawdę nikt nie opowiada jej w pełni. Jedyne szczegóły na które wskazują to fioletowa stuła i biret. Jeśli zdarzyło się że ją całą znasz to tylko nikomu jej nie opowiedz. To mają na obronę swą ci którzy jej całej nie pamiętają. Z tych emocji przyszłe matki zatroskane, nie wiedzą co poczną jeśli coś nie wyjdzie. Więc nawet i je spotkasz w tym tłumie. Biały orzeł tak często i tak prędko patrzy raz w lewo a raz w prawo. Że Naród nie zauważy kiedy pozłacana korona spadnie z jego głowy i nie będzie czego z niej zbierać. A właśnie Naród. Ludzie, to tak naprawdę nimi są opowiedziane historię, atrament jest tylko aby zmylać innych. Każdy z nas chce być czegoś wart, a tym czasem sami z siebie robimy atrament. Nie ma człowieka w tym kraju który nie poczułby bezsensownie gorzkiego jego smaku. Prawda taka bywa że sam mędrzec, wojownik ni zdrajca coś zmieni. Dlatego my, Naród wybrany na słupa informacyjnego Europy. Zdejmijmy z siebie ulotki i kochajmy się! K.P 06.06.2021
  7. Nie byłem u Ciebie w żadne dni, nie chciałbym być Sam spędzam blade świty, myśląc o aksamitach – koniec i początek? Ale czego? Nie ma kraju tego Chleb leży w śmieciach, a powietrze śmierdzi spalonym plastikiem Nic już nie cieszy, nawet bociany wiosną Niebo się zamknęło Próżno szukać darów Uśmiechamy się czasem Ale jesteśmy tak dalecy od siebie Nienawiść Za czym zatem tęsknić? Za wyjazdem, panie Kamilu za wyjazdem, jak najdalej stąd Tam gdzie jest tak za tak, nie za nie Niestety tak być musi a może się tak nie stanie? Potykam się o rozbity na bruku fortepian I tęskno mi Panie, Panie Kamilu Nie byłem u Ciebie w żadne dni, nie chciałbym, abyś Ty tu był... https://www.youtube.com/watch?v=jsw848WK2AE
  8. Świat się budzi, drzwi otwiera, człek wychodzi szukać chleba, I spotyka raz sąsiada, jego życie, jego sprawa. Ktoś o pomoc wołać musi… Chcesz pomocy ? Do mamusi ! Dziwna to wszak jest kraina bardzo piękna , lecz niemiła. Każdy kto pomocy szuka, lepiej niech nie pyta druha. Brat dla brata, Kain i Abel. Zawiść w głowie, tylko żale. Nie daj życie scenariusza gdy za pracą chłop w świat rusza. Obca ziemia lepiej rodzi bo brat do brata z nożem chodzi. Każdy tylko nie twój bliski da ci łaski, gdy los śliski. Ale szkoda żyć wszak trzeba, Kraj jest piękny, żyzna gleba. Tylko z ludźmi coś nie miara, „twoje życie twoja sprawa”.
  9. Weszli mi do życia weszli mi do szkoły weszli na ulicę wchodzą mi do głowy Próbuję się ich pozbyć, ale ciągle mijam plakaty i billboardy strasznie głośno wyją Gdzie tylko nie spojrzę ciągną mnie do siebie traktują mnie jak produkt wszyscy są w potrzebie Z każdej strony słyszę te historie smutne ktoś zapłakał, ktoś się cieszył wszystko takie durne Obie strony sobie myślą, że są bardzo mądre gorzej im z każdym wyznawcą węszę gdzieś w tym podstęp Nie zamierzam nic zabijać ani rodzić papki więc zostawcie mnie w spokoju oraz inne Matki Wszyscy przeginacie mam już dość tych gierek! Nie właźcie z buciorami czy to aż tak wiele? Żadnej z nich nie bronię żadnej nie popieram żadna z nich nie powie "Myślę o kobietach".
  10. Na ranną macierz z dzikim impetem, Wdarły się hieny z gwiazdą na czole, W jej gołe plecy godząc bagnetem, Nadzieję grzebiąc w katyńskim dole.
  11. Jeden lepszy od drugiego, na wiślańskiej woli. Te obrzydliwe kłamstwa, wyszły z poza kontroli. Czemu w narodzie są same, kłamliwe blagiery? W czteroliterowym narządzie, mają Polskie maniery. Jedni z lewicowym masztem kolorowym. Drudzy z wodą co świętą z intelektem zerowym. Trzeci pozoranci oddają się Niemcom. Czwarci faszystowscy z okrutną gawiedzią. Fasują wstęgą wielką naszą wielką Polskę. Wielką, bo i to przetrwa i życie będzie boskie.
  12. Obłoki białe jak ranne mleko Górskie łańcuchy pokryte śniegiem Mazurskie wody jak łzy przejrzyste Sklepy, muzea i miejska zieleń Taką Cię widzę lub chcę Cię widzieć Jakaś tęsknota myśl mi spowiewa Przysłania wiarę, zdrowy rozsądek Okala myśli jak liście drzewa Chciałabym znowu ujrzeć Cię w słońcu Leżeć beztrosko w promieniach tęczy Więc proszę Polsko, podnieś się z kolan (Trochę zbyt długo już chyba klęczysz)
  13. Dzień słoneczny, ławka z drewna, idzie człowiek po chodniku, choć to jakby po śmietniku Wszędzie ludzie, wszędzie gwar, nikt już nie wie nikt nie mówi Nikt szacunku nie zna, ni wdzięczności, patrzą w ekran, jak narkotyk Wszędzie ludzie, tacy sami, różnią się telefonami nikt już nie wie, nikt nie mówi krew wylana, pot strząśnięty, I po co się męczył żołnierz wyklęty?
  14. "Hej, hej wietrze, wietrzyku! Pohamuj się w cwale, Zatrzymaj tu na chwilę, przycupnij na sośnie. Opowiedz jakieś widział najcudniejsze dale." "O zmierzchu i poranku, o zimie i wiośnie, Widziałem gór strzelistych granitowe szczyty, Pod którymi grobowiec straceńców wciąż rośnie. Mimo to szczyt najwyższy jest wciąż niezdobyty, Śnieżnobiały jak czaszka, jak blask gwiazd surowy I już po wszystkie czasy legendą okryty." "Ach co mówisz wietrzyku! Widzisz- rwę włos z głowy Na tak straszliwym echem powtarzane plotki. Powstrzymać racz na chwilę owy ton hiobowy, Rzeknij czyś tam nie widział gdzie drobnej szarotki?" Tu zasępił się wietrzyk-"Widzieć nie widziałem, Lot mój z dawna porywczy i wartki i wiotki, Razu nie tknął szarotki. Lodowca lizałem Jęzor oraz kark jego ciosany żywiołem. Nie masz zbocza drugiego jak to w świecie całem." "Tobie cieszyć się lodem, mnie cieszyć się ziołem I kwitnących w odmętach zieleni halami I kiedy ty się korzysz przed lodowca czołem, Mnie jest z wolna wędrować smukłymi Tatrami." Wiatr na to biegnie dalej, polem drogę skraca. Pędzi ponad złotymi Kresów bezdrożami, A gdy dość się napatrzył, na sosnę powraca. "Hej, hej wietrze wietrzyku! Coś widział w podróży?" "Jak ja latać po świecie to niełatwa praca, I często byle zefir wysiłkiem się nuży. Gwizdałem nad falami stepów Akermanu, I pędziłem u boku orientalnej burzy. Dlatego powiem tylko: Ci z mojego klanu, Którzy z jakiej gnuśności, albo lat niewielu, Nigdy nie kosztowali koralu burzanu, Nic zaprawdę nie wiedzą o ziemskim weselu." "Hej wietrze, czy po drodze mijałeś Roztocze? Ze świtaniem nie słyszał ptaszęcego trelu?" "Nie byłem. Lecz tam plotłem dziewczynom warkocze, Niczym jęczmienne kłosy. Te ziemskie anioły Tam zawsze do modlitwy i tańca ochocze." "Ach daruj mi wietrzyku, lecz twoje mozoły Zdają mi się frasunkiem zupełnie zbytecznym. Jeśli tam anielice, to tu archanioły, Mieszkają między nami porządkiem odwiecznym. Jeśli tam wściekła burza, tedy u nas tęcza, Za oknem po powrocie do domu bezpiecznym. Tu dziewczę w wieńcu dźwiga stokrotek naręcza, Jak pierwiosnek do nieba radośnie się śmieje, A słońce jej promykiem się rychło odwdzięcza." Wiatr zerwał się z gałęzi, po czym pognał w knieje, W po dziś dzień nieodkrytych trzewi Amazonki. Napatrzył się, zadziwił, znów na sośnie wieje. "Hej człowiecze, człowiecze. Skończ już swoje mrzonki Posłuchaj co opowiem o prawdziwej dziczy, Gdzie drzewa nienazwane właśnie ścielą pąki, A ławice motyli, których nikt nie zliczy Mym podrygiem szarpane wirują do taktu Miriadów barwnych głosów pierwotnej słodyczy." "Czy kiedyś się zdarzyło, że zbaczając z traktu Zbłądziłeś drogi wietrze gdzie na uroczysko? Czyś nie widział topoli bezwstydnego aktu? Czy puszczy mazowieckich przelatując blisko, Nie sięgnąłeś ich wnętrza, zapachem zwiedziony, By trafić na ukryte w sercu wrzosowisko?" Wietrzyk nie odpowiedział do głębi speszony, Że człowiek nie chce słuchać jego opowieści. Lecz kiedy chciał odlecieć w zagraniczne strony, Uznał, że nie zaszkodzi zwiedzić kraju części. W ten sposób przyszła zguba na obieżyświata, Bo gdziekolwiek zawita, gdzie tylko szeleści: Po Islandii, Australii, tam gdzie Ałma-Ata, Po Andach, preriach, tajgach, nad oceanami, Gdzie tylko jego ramię błękitne dolata, Gdzie sięgnie sztormowymi w galopie skrzydłami, Tam tęskni za swojego kraju pejzażami, Co biegną od Bałtyku, wieńczą Granatami.
  15. Trudno jest mówić o stracie. Zamykamy się wtedy w komnacie z bólem serca. W radiu leci nasza ulubiona piosenka. To zaskakujące, Że w głowie nadal odtwarzam jej słowa. To wyrazy na zawsze straciły znaczenie. Nadszedł już koniec naszej przygody. To boli jak zabicie cząstki duszy. Tyle rozmów rozłąk i tęsknoty. Umieram psychicznie, Bo osobiście cię nie poznałam. Przed oczami skaczą mi zamówione wspomnienia. Tylko te dobre. Tych złych już nie pamiętam. Słońce w moim życiu dasz znaćmiewa. Mam prawo tęsknić i pamiętać. Nie potrafię wyleczyć się ze smutku. Czy to naprawdę jest aż tak trudne? Wyjść do ludzi i porozmawiać o tym co czujesz, Ale to niemożliwe, bo nikt tego nie zrozumie dopóki tego nie poczuje.
  16. Dawnych lat stłumione brzmienie, Szepty ludzi, skrawki czasu, Uczuć ludzkich przebudzenie, Dusz umarłych chór hałasów. Znaleziona w wielkim cieniu, Starym świecie pogwałconym, Wartość pusta jest w cierpieniu, Czyni lud otumanionym. Z głębi zabierz bystrą rzecz, Bez ołtarza głupców zbyj, Obróć słowo w ostry miecz, Przygniatany wrzeszcz - i wyj.
  17. Wróćcie zasłużeni. Ci których śmierć na powiekach została wypisana. Wróćcie walczący z podniesionymi ku górze głowami. Wróćcie do rodzin oddani dla nich, gdyż dla ojczyzny wysłużeni zostaliście pochowani. Wróćcie z honorem nie zmywając krwi z mundura. Wróćcie z orłem na piersi. Wróćcie z uśmiechem na twarzy bo zmieniliście szary pył w codziennie nowy, piękny, życia film. Wróćcie by nauczyć nas jak żyć. Wróćcie by każdy Polak miał dla kogo brawa bić.
  18. Szła przez świat z oczkami szarymi. Zapłakane poliki, głuchy dźwięk pragnień, zgrzyt zębów, na sobie mając jedynie rzucony jej przed twarz, stary płaszcz. Szła ulicami, myśląc o ciepłe kominka w zimowe wieczory oraz deszczowe dni. Błąkając się między światłami ulicznych lamp, marzyła o mamie, tacie i skromnej pomocy. Okrutnej nocy, szczęścia zabrakło, między ludźmi nocy tchu jej brakło. W górę uleciała duszyczka malutka. Pytanie zadając strażnikowi wrot niebiańskich. Czym zawiniłam, między ziemią a niebem, że nikt mnie nie kochał, każdy wręcz podle szydził?
  19. „Na indyka” Historia tego święta, rzecz to niepojęta, Została przez naszych rodaków poczęta. W głowie mej legenda, chyba jeszcze szkolna, Że jednak ten kraj odkrył nasz rodak - Jan z Kolna. Indianie go witali ucztą wyśmienitą, Zapijali indyka polską okowitą. Obrzędowe tańce z oberkiem mieszali, Co zjedli, wypili z powrotem oddali. Gdy po wielkich bólach kaca wyleczyli, Na cześć tego spotkania święto uczynili. Sami więc widzicie, nam ten indyk dany, Inne racje jedzą, my nim zagryzamy! To dla nas są te dary przez naturę dane, Idzie nam tym lepiej, im bardziej podlane. Tę starą tradycję pokolenia ćwiczą, Przykładem nasz parlament - wszyscy się indyczą. Tu żona się wmieszała trącając mnie w czoło: - Chyba Rysiek bredzisz! - Owszem! Lecz wesoło! eRWu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...