Nad zwierciadlaną, srebrną tonią
Marzyła brzoza wiecznie drżąca,
U stóp jej cicho fale dzwonią
I zefir z lekka o nią trąca...
Lubieżnie czesze jej warkocze,
Dziwną tęsknotą ku niej wzdycha,
Pieści u nóg jej wód przezrocze,
A ona stoi srebrna, cicha...
Wypłynął księżyc na niebiosa,
I gwiazd niebieskich błysły krocie,
A brzoza marzy srebrnowłosa,
W miesięcznej kąpiąc się pozłocie...
Niedosłyszalnym jękiem wzdycha,
Wysnuwa z siebie piosnkę złotą...
O czym ty marzysz brzozo cicha,
Do kogo taką drżysz tęsknotą?...
Może ty tęsknisz za tą ciszą,
Co idzie nocą sennym łanem,
Może do gwiazd, co się kołyszą
Na niebie smutnem, zadumanem?...
Może ty tęsknisz do kochania,
Co winno w sercach drżeć srebrzyście?...
Cicho... już świt się z mgieł wyłania,
A smutnej brzozy płaczą liście...