I.
Najświętsza Panna, wsparłszy nieskalane stopy
Na obłokach przelśnionych kolorami tęczy,
Stoi milcząca — przed Nią chór aniołków klęczy
I białą Jej sukienkę tka w gwiaździste snopy.
Pod nogi Jej kobierzec ściele woniejący
Z srebrzystych kwiatów lilij i białych stokroci,
Przecudny rajski ogród mieni się i złoci,
Jaśnieje w obramieniu mgły promieniejącej.
Białe aniołki klęczą na złotem posłaniu
I z cudnych blasków słońca plotą Jej koronę,
A Ona swoje lice jasne, zróżowione,
Gdyby zorza wschodząca o rannem świtaniu,
Co chwila ku swym służkom białoskrzydłym zwraca
I pogodnym uśmiechem piórka im wyzłaca.
II.
W pośród oliwnych gajów i zieleni młodej,
Na którą blask poranku kładzie jasne szarfy,
Grają przeciągle złote, migotliwe harfy,
Muskane dłońmi dziewic przecudnej urody.
Melodya harf i luteń, skrzypiec rzewne tony,
Śpiew małych cherubinów, ptasząt świegotanie
Łączą się w jeden akord — po niebieskim łanie
Przez kobierzec, białością lilij ukwiecony.
Idą postacie świętych, sunie orszak cichy
Męczennych, jasnych niewiast, obleczonych w szaty,
Podobne do różowej jutrznianej poświaty.
Idą cicho, powiewnie przez rajskie przestrzenie
I swych białych litanij gwiaździste przepychy
Wplatają w czarujące archaniołów pienie.
III.
Równia jasnej zieleni, wstęgą rzek przecięta,
Dziergana niezabudek i złocieni krasą, —
Tu cicho się na łąkach rozwonionych pasą
Stada wełnistych owiec i białe jagnięta.
Błądzą cicho po jasnej, rozkwieconej łące
Białe stada, duszyczek nieskalanych cienie,
A niebo im złociste umaja odzienie
I sypie im pod stopy blaski swoje drżące.
Błądzą śnieżne duszyczki, białorune stada
Wpośród pachnących kwiatów i wśród ziół powodzi,
A za niemi Pan Jezus dobrotliwy chodzi,
Upowity leciuchno w złoty nimb słoneczny
I dziwne im powieści jakieś opowiada,
O tem wyśnionem szczęściu i miłości wiecznej.