I.
Ja się nie dziwię, żeś posępny, tłumie,
Że ci tęsknotą, smutkiem dyszy łono,
Że w ziemię wbiłeś źrenicę omgloną
I utonąłeś w surowej zadumie.
Ja się nie dziwię, że w powszednim szumie
Rozrywek ukryć chcesz pustkę szaloną,
Że ci już oczy natchnieniem nie płoną, —
Trudno, twe serce już pragnąć nie umie.
Zerwałeś złudzeń swych dawnych sukienki
I przekonałeś się, że szychem były.
Biegłeś za prawdą — o bóle! o męki! —
Poznałeś — cel ten nad słabe twe siły.
Odtąd twym głosem śmiech gorzki lub jęki,
Odtąd nie patrzysz w niebo, lecz w mogiły.
II.
Zazdrościsz dawnym pokoleniom losu,
Ponuro witasz dawnych złudzeń mary,
Klniesz, żeś tak młody, a taki już stary,
I twa tęsknota rośnie w kształt kolosu.
Chcesz zgłuszyć echo wewnętrznego głosu.
Który cię zowie karłem. Więc puhary
Brzęczą, i dziewcząt, i uciech bez miary!
Śród nich ty chylisz skroń pustego kłosu.
A kiedy zbudzisz się z Heliogabala
Snów gorączkowych, znów pierś ci zalewa
Goryczy, bólu i zwątpienia fala.
Łkasz. — Cichniesz. — Pustka. — I nic nie ogrzewa
Już twojej piersi, myśli nie zapala.
Bezpłodny-ś, jako spróchniały pień drzewa.
III.
Niekiedy w głębiach znękanego ducha
Błyśnie skra błędna. Ty widzisz w niej zorzę,
Skrzydła ci rosną, wzleciałbyś w przestworze,
Skroń twa snów pełna, w sercu twem otucha.
Lecz rzeczywistość tchnie: jak glina krucha
Pękają kształty marzone. Bezdroże
Zwątpień przed tobą. Człowiek nic nie może
Wobec praw wiecznych. Ich świat cały słucha.
Widzisz, że runiesz z idealną wiarą,
Że świat ten cały jest musu wcieleniem,
Że ideały twe są próżną marą,
Że to, co zwie się dobrem, poświęceniem,
Miłością, — formą jeno słów jest starą,
Że maryonetek jest ludzkość plemieniem.
IV.
Ileż lat ciąży nad twą biedną głową,
A nędza zawsze jednaka cię gniecie.
Sam nie wiesz, na co i czem jesteś w świecie,
I czy twa praca nie będzie jałową.
Przed sobą widzisz wciąż maskę surową
Wiecznego Czasu. Wszystko kosą zmiecie.
Wiesz, że przeminiesz jako polne kwiecie,
Nie wiesz, czy lepszą odżyjesz połową!
Ja się nie dziwię, że spoglądasz smutnie,
Bratni mi tłumie, w przyszłość tajemniczą;
Ja się nie dziwię, że jęczą pokutnie
Twe usta, albo bluźnierstwy w dal krzyczą...
I jam sam smutny! Gdy nastrajam lutnię,
Brzmi ton posępny, tchnący łez goryczą...