Siadł król Batory na swej stolicy,
W sławy i blasku potędze;
Miecz mu połyskał w dzielnej prawicy,
Dłoń drugą oparł na księdze.
Przed królem stało młode pacholę,
Uśmiech miał w oczach swywolny,
Ale myśl jakąś jasną na czole,
A był to biedny żak szkolny.
Choć ubiór jego nie lśnił szkarłatem,
Bo nosił świtkę siermiężną;
Nie drżał on trwożnie przed majestatem,
Choć stał z pokorą należną.
A król i mędrzec w jednej osobie,
Los chłopca mając na względzie:
"Ucz się - doń rzecze, - a ja to zrobię,
Że w pierwszych będziesz stał rzędzie!"
Bo wiedział król ten, że nie garść złota,
Darzy znaczeniem i władzą;
Ale nauka, prawość i cnota,
Na szczeble sławy prowadzą.
I choć król dawno spoczął już w grobie,
Dotąd brzmi jego orędzie:
"Ucz się pacholę! a mówię tobie,
Że będziesz w pierwszych stał rzędzie!"