Bracia, rocznica! — więc po zwyczaju
Niech każdy toastem spłaci!
Ten pierwszy puhar święcim dla Kraju!
Drugi dla ległych współbraci!
A teraz zdrowie nieszczęsnych branek!
A wiecie-ż zdrowie to czyje?
Zdrowie Sióstr naszych, Matek, Kochanek —
Zapewne każdy wypije!
A teraz basta! basta panowie!
Niech każdy w miejscu usiędzie.
Dajcie gitarę! — Wino już w głowie,
A więc i piosnka wnet będzie:
„O! nie zginęła jeszcze Ojczyzna,
Póki niewiasty tam czują!
Bo z ich to serca płynie trucizna,
Którą wrogowie się trują.
Jeszcze wykarmią one w zaciszy
Grono olbrzymiej młodzieży;
Od nich pacholę o nas usłyszy
I jak my w Wolność uwierzy.
Wstanie mąż wielki z tych polskich kości,
Wielki, jako sny za młodu!
Z uczuciem krzywdy mego Narodu,
A z mieczem całej Ludzkości!
A jako niegdyś potopem świata
Ludzkość zalały łzy Boże,
Tak i on mieczem świętego kata
Na ziemię puści krwi morze.
A nad tem morzem, nad tą posoką,
Korab nasz Polski wypłynie,
I białe ptaszę wzięci wysoko,
I poda rożczkę drużynie.
Otworem staną lochy podziemne,
Gdzie w więzach butwiały kości,
I będą nasze więzienia ciemne
Miejscem Odpustu Ludzkości!
Pielgrzymką do nich pójdą narody,
Ogniwa kajdan rozbiorą,
I jak relikwie, na cześć swobody
Całować będą z pokorą.
Kloc on skrwawiony, na którym głowy
Świętych padały z rąk kata,
Będzie ogniskiem świątyni nowej,
Ołtarzem nowego świata!
Z tej ziemi znikną po wszystkie wieki
Ludzkości ofiary krwawe;
Bo zbrodnie spłyną krwawemi rzeki,
I rody wrogów niesławe.