Sonet 12

Autor:
Tłumaczenie: Jan Kasprowicz

Pa­trząc na ze­gar, któ­ry czas od­mie­rza,
I wi­dząc słoń­ce, jak cho­wa się w mro­ki,
Jak kra­sa fioł­ka więd­nie, przed­tem świe­ża,
I jak biel srebr­na ciem­ne kry­je loki —
Jak z drzew wy­smu­kłych opa­da li­ści­wie,
Pod dach cie­ni­sty wzy­wa­ją­ce trzo­dę,
Jak zie­leń lata na sko­szo­nej ni­wie
Leży zwią­za­na w sno­py bia­ło­bro­de —
Wi­dząc to, my­ślę o pięk­no­ści two­jej,
Że się z dnia chył­kiem po­chy­li i ona,
Al­bo­wiem pięk­ność, co o się nie stoi,
Gi­nie, gdy inna ro­śnie nie­stru­dzo­na.
Przed kosą Cza­su nic jej nie obro­ni,
Tyl­ko la­to­rośl, co zo­sta­je po niej.

Sonnet XII

When I do count the clock that tells the time,
And see the brave day sunk in hideous night;
When I behold the violet past prime,
And sable curls, all silvered o'er with white;
When lofty trees I see barren of leaves,
Which erst from heat did canopy the herd,
And summer's green all girded up in sheaves,
Borne on the bier with white and bristly beard,
Then of thy beauty do I question make,
That thou among the wastes of time must go,
Since sweets and beauties do themselves forsake
And die as fast as they see others grow;
And nothing 'gainst Time's scythe can make defence
Save breed, to brave him when he takes thee hence.

Czytaj dalej: Sonet 116 - William Szekspir