Wtóre dzieje poety

Radował się, weselił szczęśnie
Dom cały: rodzic, matka, dziadek,
Kiedy w wrześniowe przedwieczerze
Na świat sprowadził mnie przypadek.

Lecz kiedy precz odchodzić będę
Na zapomnienia cmentarz wieczny —
To strasznie sam odchodzić muszę:
Ja, obojętny, ja, zbyteczny.

I jednej łzy nikt nie uroni
Nad wynoszonym z domu ciałem —
Ci, którzy po mnie płakać mogli,
Tych ja, nieszczęsny, opłakałem.

Poniosą mnie przed dół gotowy,
Wypuszczą w głąb z żylastych dłoni
I pójdą precz z otuchą w sercu,
Żem ja pogrzebion, nie zaś oni.

Nad obojętnym grobem moim
Żal rąk rozpacznych nie zaplecie:
Alboż to jeden był się rodził,
Alboż to jeden sczezł na świecie!

Jakiś zbłąkany duch na ziemi
Zmarłemu wzniosłą pieśń wyszlocha —
I będzie ukamienowany,
Że przeciw wszystkim pierwszy kocha.

Lecz w setny rok mych ziemskich rodzin
Męże krzepiący gmach przeszłości
Orzekną, że nadeszła pora
Powiększyć zbiór znakomitości.

W stulecie dnia urodzin moich
Miasta zgotują zacne fety,
A imię moje z ostentacją
Wyłożą ludziom na gazety.

Uderzą w dzwon rozgłośny sławy,
Pełni nastrojów pijetyzmu —
I lekceważyć będą przeszłość
Za brak światłego krytycyzmu.

Wykwintny plotkarz literacki
Wykrywać będzie me miłostki,
Z wiersza na wiersz przerzucać zgrabnie
Wyjaśnień historycznych mostki.

W ruchliwym oku bibliopoli
Łza rozczulenia się zakręci,
Rozwlekłe chwalby kreślić będą
Co najnudniejsi recenzenci.

Zapragną w uczuć dostojeństwie
Minionej doby honor zbawić,
Wstecz cofnąć się o pokolenia
I... poprawniejszy pogrzeb sprawić.

Którzy w granice światów moich
Chcieliby szczerze się przedostać —
Tym woń kadzideł popularnych
Obmierzi pieśni me i postać.

I ogłoszony będzie wyrok
Z nieomylności etykietą:
Żem mistrz ostatni i że po mnie
Nie może zostać nikt poetą.

Znów cisza archeologiczna
W trwałym utuli mię ramieniu,
Mech wrastać będzie w staroświecki
Napis, żłobiony na kamieniu.

A gdy żywota mego szlakiem
Trzy wieki przewędrują tłumne,
Imieniem moim czcić się będą
Ojczyzny towarzystwa umne.

W te czasy duch mój, fantastycznie
Żeglując po wieczności fali,
Co wiew, to bliżej będzie Boga,
Co wiew, od ziemi coraz dalej.

Czytaj dalej: Do Stefana George'a, posyłając opłatek - Wacław Rolicz-Lieder