Dziesiątej w ciężkiej pracy dodzierając skóry,
Ubogi kmieć ostatni dług płacę natury.
rałem do wieczora; jeślim wyprzągł wołu,
Strzegłem pana, z moich rąk swojego żywiołu
Patrzył król, patrzył żołnierz, pan, ksiądz, czeladź, dzieci,
Na wszytkich kmiecie robią, jeden wół na kmieci;
I ten, jeśli się lecie kmieć kosy nie imię,
Jeśli siana nie będzie, musi zdechnąć zimie.
Tak grzechów, jak pacierzy w insze dni niewiele
Z jednej się tylko cieszę i trwożę niedziele,
Gdzie z rana do kościoła, z południa do wiechy;
Panie, wprzód licz pacierze niż karczemne grzechy.