Na powietrzu mieszczone kołyszą się spiże,
Smutku się wiadomości rozlatują chyże,
Zabrzmiała na okrytej kirem trąbie sława.
Leją się łez potoki, czerni się Warszawa.
Teraz, gdy noc publicznym jękom czyni przerwy.
Ty mi przyśpiewuj, ptaku żałobny Minerwy!
Puszczam się w loch okropny, ten mnie widok zwabia.
Kędy nasza natura postaci rozrabia.
Lecz oszczędzę tej jamy okryślenia żywe;
Dni nasze są nietrwałe, niepewne, troskliwe.
Ubogie śmiertelnik!, szczęśliwe niewiele,
Przecz wam goryczą kazić znikome wesele?
Któż nie wie, że po krótkim na świecie przechodzić
W tej ciemnej odpoczniemy wieczyście gospodzie.
Mądrość, męstwo, szlachetność, pełne złota trzosy
Nie sprawują wyjęcia spod fatalnej kosy.