W niewielkim pokoju na Krupniczej ujrzałem dziewczynę wśród książek.
Nie była ładna- była na to zbyt Piękna;nie była tkliwa- była na to zbyt Czuła.
Nosiła się z angielska- i ten zimny strój
Oblekał również Jej dłonie w rękawiczkach chłodu.
Studiowała filozofię- i ten ciemny dom
Osaczał jej gesty nawet w ptasich gąszczach.
Długich chwil milczenia żądała od przyjaciół,
Aby zamiast śmiechu- który tak przerażał-
Jej mowa jedyna:smak piołunu i malin,
Stała się jawna.
A potem długo przez planty , przez śnieg
Szliśmy za wysokim woalem Jej ciepła-
Bezwolni jak chłopcy, których nigdy przedtem
Nie owiał zapach matki.
Doprawdy , Szlachetni, nie to jest rozpaczą,
Iż zapominamy naszych pięknych zmarłych.
Śmiertelny smutek,
Rozłąka jest w tym,
Iż Oni o nas wcześniej zapomnieli.