Tu z kiepskiej drogi, z lichej strony
Chrystus zielony nagle skoczy,
Spojrzy spode łba prosto w oczy,
Nie ogolony.
To on pod daszkiem - zgięty, czujny,
Z kolczykiem w uchu, lufą blyska
I strąca z konia prosto w pył,
W dymiący popiół kartofliska.
A potem tylko szczątki rzuci
Na krzak narosły szpikulcami.
Ziemia się nadmie pagórkami,
Nawet kartofel się zasmuci.