W głąb kalendarza prowadzą niech wiodą imiona
Adam w przedsionku, Zofia w ptasim gnieździe
Barbara z Diabłem w grudniowym zajeździe,
Nad ziąbem trunków lokiem zamyślona.
Luty obróci kożuch rzek na wznak,
Czerwiec na szpadle sprowadzi dżdżownice,
Październik sypie jabłka w kosze skrzypiec
I jeden krok
I roku brak
A gdzież się miłość w czasie zapodziewa
Ta już ostatnia jak wyblakły kontur
Na drzwiczkach sanek, na pieców polewach
Zaścianek burzy w zazdrostek zakątku
Blady Lermontow pisał o niej tak
Łuskając z łupin zamszu pistolety
Na wiorstę szlaku od ostatniej metyI jeden krok
I mety brak
I jeden krok
I roku brak