Kiedy ja umrę, matulu droga,
To mi uproście łaskę u Boga,
Abym ja wyrósł wierzbą przy drodze
Tam, gdziem na kopcu zwykle siadywał,
Piosenki śpiewał, dumki wygrywał
Mojej niebodze....
Kiedy ja umrę, niech wierzbą wzrosnę,
Niech z niej ligawki kręcą na wiosnę
I grają na niej ludziom do duszy —
A ludzie będą w polu stawali,
Łzy ocierali, piosnki słuchali
Fletni pastuszej....
Kiedy ja umrę, niechaj nie wiedzą,
Żem to ja wierzbą wyrósł nad miedzą
I że to moje po polach granie,
Tylko niech po mnie, chociażby jedna
Smutna i łzawa, smutna i biedna
Piosnka zostanie.