Anioł milczenia

Autorka:

Z lut­nią, po któ­rej zło­te stru­ny bie­ga,
Klę­czę na rąb­ku sza­ty Naj­wyż­sze­go,
I bia­łe czo­ło ob­ra­cam w tę stro­nę,
Kędy wi­ru­ją glo­by roz­pę­dzo­ne.
Przej­rzy­stą dło­nią wy­gła­dzam ete­ry,
Echem miar­ku­je roz­śpie­wa­ne sfe­ry,
By nie prze­ry­wać ci­szy ma­je­sta­tu...
I - po­kój... po­kój... po­kój! szep­cę świa­tu.
* * *
By­łem, gdy z my­ślą Bóg roz­ma­wiał wła­sną;
By­lem, gdy w służ­bę wziął ju­trzen­kę jnsna.
By­łem, gdy z mgła­wic, co mu zdo­bią sza­ty,
Strzą­sał dzień bia­ły i sło­necz­ne świa­ty.
W pierw­szem zwier­cie­dle błę­kit­ne­go mo­rza
Jam się prze­glą­dał, za­nim we­szła zo­rza,
I za­nim z pą­ków wy­try­snął rój kwie­cia,
Ja w rąb­ku nio­słem po­ko­ju stu­le­cia.
* * *
Tam, kędy z okiem opusz­czo­nem sto­ję
Do­grzmieć nie mogą zie­mi nie­po­ko­je;
Żywio­łów bu­rze ja trzy­mam w gra­ni­cy,
Rum jeat ski­nie­niem wszech­moc­nej pra­wi­cy.
Kie­dy nad za­kres do przy­szło­ści bie­ga
Har­de py­ta­nia: "poco? i dla­cze­go?"
Ja w bia­łych pal­cach wstrzy­mu­ję za­sło­nę,
Któ­rą od dzi­siaj ju­tro od­dzie­lo­ne.
* * *
Mię­dzy Myak gro­mu a grzmot sto­pę sta­wię,
I roaą po­lnym kwia­tom bło­go­sła­wię.
Na skrzy­dłach mo­ich wio­skę twą ko­ły­szę,
Smut­nych łzy li­czę i wes­tchnie­nia sły­szę...
W ci­szy twych ga­jów, w po­ran­ki ma­jo­we,
Tę­sk­nem du­ma­niem po­świę­cam twą gło­wę
I du­cha twe­go pro­wa­dzę po nie­bie,
Byś "siadł i za­milkł i wzniósł się nad sie­bie".
* * *
Ja płaszcz kró­lew­ski rzu­cam na ra­mio­na
Mil­czą­cej nę­dzy, co w ukry­ciu kona,
A dłoń wy­chu­dłą pod­no­sząc z bar­ło­gu,
Sa­me­mu tyl­ko spo­wia­da się Bogu.
Ja bal­sam daję na pa­lą­ce rany,
Ja dźwi­gam z tobą ból nie­po­dzie­la­ny,
Ja tu­ła­czo­wi pot ocie­ram z czo­ła
I z sa­mot­ni­kiem za­sia­dam u sto­ta.
* * *
Mę­dr­ca mą­dro­ścią je­stem i roz­wa­gą,
My­śli­cie­lo­wi daję praw­dę nagą;
A jako źró­dło, bi­ją­ce od wie­ka,
Wzma­gam, oczysz­czam, pod­no­szę czło­wie­ka.
Jam jest wy­mo­wą gro­bów i cmen­ta­rza,
Uro­kiem nocy, po­wa­gą oł­ta­rza;
Jam jest rap­so­dem dzie­jo­wym ru­iny,
Po­ci­skiem wzgar­dy i ru­mień­cem winy.
* * *
Kto mnie uko­chat, zna­lazł skarb po­go­dy,
Po­ko­ju du­cha i ci­szy i zgo­dy:
Zgieł­kli­wa zgra­ja pierz­cha i ucie­ka
Od mil­czą­ce­go w za­du­mie czło­wie­ka.
* * *
Ja je­stem słoń­cem, pod któ­re­go ża­rem
Doj­rze­wa za­mysł, i jam jest cię­ża­rem
Któ­re­go sła­bi po­dźwi­gnąc nie mogą...
Je­stem po­tę­gą, któ­rej zdep­tać nogą
Nie po­do­ła­ją naj­więk­si mo­ca­rze...
Ja je­stem siłą, co znie­wa­gę ka­rze...
Jam broń nie­win­nych i po­msta strasz­li­wa,
Od któ­rej zbro­dzień taj­ny do­go­ry­wa.
* * *
Nad po­pio­ła­mi zwy­cię­żo­nych gro­dów
Otrzą­sam z skrzy­deł na­dzie­jo na­ro­dów,
Le­cą­cych w próż­nię, jak wy­miet­na ple­wa,
Któ­rą wiatr przed się draż­ni i roz­wie­wa...
W bla­dych klęsk sia­dy po­stę­pu­ję krwa­we,
Z nędz­nym ska­zań­com jed­ną dzie­lę ławę;
Na zglisz­czach śpie­wam Hio­bo­we pie­nia,
I je­stem czar­ną cho­rą­gwią znisz­cze­nia.
* * *
Naj­bliż­szy Panu i naj­mil­szy Panu,
Ja z per­łą pa­dam na dno oce­anu,
I z ci­szą mor­ską od­by­wam na­ra­dy,
Któ­rych z prze­stra­chem słu­cha ster­nik bla­dy.
* * *
Nad bo­jo­wi­skiem wy­cią­gam ra­mio­na,
Je­stem mo­dli­twą tego, któ­ry kona

I je­stem krzy­kiem mat­ki, gdy przy­bie­ży
Od­szu­kać syna wśród tru­pów żoł­nie­rzy,
I krew jej ści­nam, i wstrzy­mu­ję tęt­na,
I na niej ży­wej - tru­pa kła­dę pięt­na.
A przy kur­ha­nie, co za­mknął dzień czy­nu
Ja sta­ję w miej­sce po­mni­ków, waw­rzy­nu,
I tam, gdzie zim­ny dzi­cjo­pis nie słu­cha,
Ste­pom skon męż­nych po­da­ję do ucha.
* * *
Pod krzy­żem Zbaw­cy, gdy wia­ra i mi­łosć
Rzu­ci­ły w żalu Gol­go­ty po­chy­łość,
Kie­dy od­cho­dził set­nik do bram mia­sta,
Gdy włos star­ga­ny wią­za­ła nie­wia­sta,
Gdy noc zgłu­szy­ła żoł­nier­stwa okrzy­ki,
A echa piły roz­gwar ciż­by dzi­ki;
Jam zo­stał je­den i sły­sza­łem z drże­niem
Jęk Boga... Zie­mio! mó­dl­my się mil­cze­niem!

Czy­taj da­lej: Ojczyzna moja – Maria Konopnicka