Jeśli ty jeszcze chodzisz gdzie po świecie,
Duchu przeszłości o płomiennych piórach,
Musisz tu stawać na skał nagich grzbiecie
I trzymać głowę w lecących tych chmurach
I mieć tu stopy trącane wód pianą,
W bryzgi rozbitą i w tęczę wiązaną.
Musisz ty jeszcze potężnym swym krokiem
Grzmieć po tych głazach, co w przepaść się walą,
Błyskawicowem musisz patrzeć okiem
Za wag żywota chwiejącą się szalą
I wywoływać z zachodu i wschodu
Ogromnych łuny zórz, widzianych z młodu.
Musisz ty jeszcze narady mieć swoje
Z duchami, co tu we mgłach smętne płyną,
Ziemi oddawszy kość, sławę i zbroję;
Musisz ty jeszcze północną godziną
Do tych popiołów gadać, do tych grobów,
Co piorunowy skon miały i pochów.
Musisz ty jeszcze nocami cichemi
Dumać o czołach i piersiach z granitu,
O wielkich trumnach świecących wskróś ziemi,
O twierdzach ducha, tarczami błękitu
Nakrytych, których bronią z chrustu płoty
I uronione w ziemię łzy — i poty.
Musisz ty jeszcze przed blaskiem miesiąca
Stać, jak obelisk strzelisty i biały,
I ronić w ciszy pieśń, co pójdzie wrząca
W lasy i w pola na ranne hejnały,
Ażby od spiżu odbite gdzieś echo
W lemiesz brzęknęło, pod złotych zbóż strzechą.
Zawsze ty bowiem stałeś podniesiony
Ku orlim drogom i ku słońca grotom;
A kiedyś błysnął, to na świata strony
Ludy się twoim dziwowały lotom,
A kiedyś padał ze swego zenitu,
To nie w kałużę — lecz w trumnę z granitu!