Oj! zatęsknił Czorsztyn biały
Na samotnej skale;
Oj, wypuścił wzrok, jak strzały
Przez Dunajca fale.
Tam na brzegu, jak dziewica
W przeźroczystej bieli,
Pluszcze stopy swe Niedzica
W krysztalnej kąpieli...
Oj, zmąciła modra woda
Jasne swoje łoże;
Zakipiała dusza młoda,
Jako sine morze.
„Lećcie orły, lećcie w swaty,
Przez błękitne tonie!
Niech w jutrzennych zórz szkarłaty
Luba ma zapłonie...
Zwiń się lesie nad jej czołem
W zielony wianeczek
Ty Dunajcu zwiń się kołem
W złoty pierścioneczek.
Mgły niech rańtuch jej uprzędą
Powiewny, bieluchny;
Sine wierchy niech jej będą
Za drużby i druchny.
W organ burza niech zahuczy;
Wicher niech zaśpiewa;
Niech rozplecie włos jej kruczy
Błyskawic ulewa.
Niech nam drogę umiatają
Poświstami wiatry;
Niech nam chleb i sól podają
Pioniny i Tatry!
Lećcie orły, proście gości
Na weselne gody:
Mchy siwiutkie od starości,
Żywych źródeł wody,
Drobne, nikłe macierzanki,
Zpod krupiańskich stoków,
Mgły z Leśniczej, zwite w ktanki
I słonko z obłoków;
Górką ścieżkę — tanecznicę,
Górską dziatwę — jodły,
Jasnookie błyskawice,
Coby orszak wiodły.
Gęślarz — echo się odzywa,
Szumi las dokoła...
Sokolico! matko siwa,
Przeżegnaj nam czoła!