Więc ku Fiesole gdyśmy szli z pośpiechem,
Rzekł: »Do twej duszy pielgrzymuję oto
Przez lat już tyle, rzucając się echem,
Pieśnią, tęsknotą...
Bo czas jest mały, a ja mam ci wiele
Mówić i pytać i słuchać w zadumie:
Co robi polne i łężne to ziele
W zbożowym szumie?...
Bo czas jest mały, a wiedzieć mi pilno
O tych wasilkach, o tych bożych ględach,
Co zarastają drożynę mogilną,
Wonią na grzędach...
O wszelkiem zielu prostaczem i lichem
Troskę mam w sercu i drżenie mam w duszy,
I czuję dreszcz ich, gdy polem się cichem
Wiatr chłodny ruszy...
I mam ci wiele powiadać o ziołach,
Co nigdy z rosy obeschnąć nie mogą,
I całe we łzach srebrnieją po siołach,
Albo nad drogą...
I pilno wiedzieć od ciebie mi trzeba
O tych dziewannach, co świecą w ugorze,
I o konwaljach, dzwoniących do nieba
Na ranne zorze...
To wszystko mów mi — bo jest już czas mały,
A w duszy suchość gorąca dopieka...
Powiadam tobie: Dziś czuję dzień cały
Woń pól z daleka!« —
I szedł, ściągnąwszy ramiona przed siebie,
W oczarowaniu niezmiernej tęsknoty...
A od Fiesole sierp błysnął na niebie,
Modry i złoty.