Dzionek Irusi

Rano

Coś pod noskiem łaskocze,
Ach, to promyk słoneczka!
Wpadł do izby przez okno
I nie schodzi z łóżeczka.
"Dobrze, dobrze, leniuszku,
Do południa śpij sobie!
Ja twe mleczko wypiję,
Chlebka w garnczek nadrobię..."
- Och, nie miły! nie, złotko!...
Już się Irka odziewa
I do misy olbrzymiej
Zimnej wody dolewa.
Chlebek z masłem i mleczko -
To mi pyszne śniadanie!
Jak Iruchna zje wszystko,
Jeszcze więcej dostanie...

Przed południem.

Idzie Irka do kuchni -
Chce gotować obiadek.
- Puk, puk!... - Kto tam?... Otwórzcie,
Biedny, biedny tu dziadek...
- Macie, złoci, tu grosik.
_Bóg ci zapłać, aniołku!
- Oj, coś kipi!... Ach, Boże!
Mało będzie rosołku.
Ugotuję kluseczek,
Wszak zadanie nietrudne:
Troszkę mąki i wody...
Masz!... Kluseczki są brudne...
A najgorzej, że z biedy
Nowa bieda urosła:
Poszła po sól do sklepu,
Kilo mąki przyniosła...



Dwunasta!...

O tej zwykłej godzinie
Stół Irena nakrywa.
- Ach, ta łyżka nieznośna,
Z rąk umyka, jak żywa!
A matula przynosi
Garn brzuchaty, bez ucha.
- Patrzaj, córuś, by w zupie
Nie moczyła nóg mucha!
Drugie danie: kluseczki,
Te brudnawe, bez soli.
Czemu nie jesz, Irenko?
- Bo mnie brzuszek tak boli...
Myje łyżki Irusia,
Zakasała rękawy...
- Matuleńko, ugotuj
Na kolację dziś kawy!

Po obiedzie.

A o drugiej godzinie
Przyszedł Jasio z wizytą
I fuzyjkę na plecach
Przyniósł... grochem nabitą!
W piec celował, wystrzelił,
Lalki bardzo się bały.
- Jakbym poszedł na wilki,
Jenom troszkę za mały!
- Wiesz? nie lubię fuzyjek,
Niepotrzebne na świecie!
- Naturalnie! fuzyjka
Jest zbyteczna kobiecie...
Józio chodzi strapiony,
Poginęły mu kule!
A Irenka ze szmatek
Szyje lalkom koszule...

Troszkę później...

Irka idzie na spacer,
po ogródku swym chodzi,
Zbiera suche patyczki,
Domek niemi ogrodzi.
Kupi sobie cielątko,
Ze dwie gąski i kurkę.
Musi dla nich czem prędzej
Wybudować obórkę.
A tu będzie stodoła,
Za stodołą warzywa...
- Oj, matulu, matulu,
Sparzyła mnie pokrzywa!
Chodź, córeczko, do domu,
Juź jest zimno na dworze.
- Jeszcze sobie bukiecik
Z listków złotych ułożę...



Wieczorem


Irka siedzi przy stole,
Matuś czyta bajeczki:
Jak kot nosek oparzył,
Gdy się dotknął fajeczki.
Że na szklanej gdzieś górze
Śpi królewna zaklęta...
Irka słucha z uwagą,
Wtem... zamyka oczęta.
Bo najsmaczniej się drzemie
Na kolanach matuli,
Gdy ramieniem obejmie
I do serca przytuli...
- Zmów, córeczko, paciorek,
Poproś Bozi o zdrowie...
- A bajeczkę skończyłaś?
Jutro koniec opowiem...

Czytaj dalej: Pączki drzew - Ludwik Wiszniewski