Na pokładzie łąki odpływam
w róże nieba - obłoki pełne nadziei
i odpoczywam
w wesołych portach szałasów na halach.
W chmurach-beczkach po gorzkim winie -
słyszę: dudni glos wiatrów bijących się w piersi
i noc ociężała zielenią płynie
w żaglówki ptaków wzdętych miękką ciszą.
Co dzień napinam żagle -
- szyby stopniałych skwarów.
Przez pożółkły parów
szybuję do szczytów zasianych na niebie
szukać poziomek mgławic
skrzydeł zmiażdżonych motyli
zrywać księżyc przejrzały który zasnął w trawie.
Płynę czytać bekowiska jeleni biegnących przez wieczór
i wiosny błękitne i jesień
a widzę gdy czasem
chodzi po halach Bóg - poeta zielonego lasu.
lato 39 r.
KB