[...]
3
[Gwiazdy są krążkami światła,
które na dnie ciemnej rzeki
odbijają się i leżą,
warujące zapomnienia.
Ludzie chorzy w wielkim smutku
przykładają je do powiek
i czekają tak, spokojni,
aż im inny wzrok przywrócą.
Wtedy widać, jak po smudze,
która łączy blask z odbiciem,
z wolna w górę się unoszą
z twarzą skrytą w żółtych dłoniach.]
4
naga kula jak posadzka,
na niej, jak w kościele ciemnym,
płaczą w lęku z zapatrzenia
dzieci, którym rączki chłodem
w błękitnawe kwiaty krzepną
i nieznacznie się zmieniają
w nieruchome płaskorzeźby,
białe suknie im sztywnieją,
włosy twardy kształt powleka.
A nazajutrz wielkie święto,
do kościoła schodzą ludzie,
strojni - patrzą z roztargnieniem
w skamieniałe oczy dzieci.
5
Głos, którego nikt nie słyszy,
i sen z trudem przypomniany,
sen pragnienia pełen.
Skwama noc i usta suche,
z których żaden ruch nie wyrwie
zielonego źródła.
Lęk i cięźki lęku obraz
w każdym lustrze oglądany
w ołowianych ramach.
Płacz, i płacz niedosłyszany,
który zda się zamyśleniem -
- nauczony dłutem.
Czas - żalosny jak obrazek
na jaskini ścianach cięty
ręką troglodyty.
I krzepnięcie, zastyganie,
nieudolne miłowanie
najczystszego kształtu.
I stawanie się kolumną,
nieobjętą głazu trumną,
co podpiera niebo.
dn. 11.IV.1942 r.