To wszyst­ko trwa czy mija. Co zo­sta­nie,
gdy nie­świa­do­mi po­czu­je­my dłoń
wspar­tą o ra­mię na­sze, o trum­ny i ko­cha­nie,
a spod nas grzmo­tem za­rży nie­wi­dzial­ny koń?
I co? czy jak uła­ni na wo­jen­kę zjaw,
czy jak ko­me­ty lą­dom w bie­gu świe­cić?
czy w ka­wal­ka­dach pur­pu­ro­wych traw
stać się jak chmu­rom - dzie­ci?
O, nie znać koni po­nad ko­nie bia­łe:
albo bu­ła­ne, któ­re zie­mią nio­są,
niż się tak bu­dzić w śnie - co nie­doj­rza­ly,
osia­da kI­Wią na ustach albo rosą
na czo­le ry­tym styg­ma­ta­mi gwiazd,
albo pło­mie­niem za­po­mnia­nych nazw,
któ­re jak zna­ki groź­ne są nie­zna­nym
snu po­wsta­wa­niem w śmier­ci za­po­mnia­nym.
I.42 r.

Czy­taj da­lej: Pisz do mnie listy – Krzysztof Kamil Baczyński