Śni mi się jakaś wielka a przez wieki idąca
Powieść... niby na twarzy ogromnego miesiąca
Ludy wymalowane... krwią swoją purpurową
Idące błagać Boga i wiekuiste słowo
Na niebiosach zjawione... O pomóż Zbawicielu,
Abym te wszystkie rzeczy ... do gwiazdy i do celu
Doprowadził ... a ludzkim się nie zmięszał oklaskiem
Ani łzami się zalał... ani śćmił Twoim blaskiem.
Ojczyzny nieśmiertelnej serce wielkie niech słyszę,
Ciągle w sobie bijące ... a na wielką się ciszę
Przygotował... że żadnych stąd oklasków nie będzie ...
Chyba gdzie jakie pary białe, wodne łabędzie
Po stawach ukraińskich albo też i nad nami,
Które są echem kraju... tych... i muzykantami
Niebios... Cecylii świętej... za życia poślubione...
Głos słysząc... złote palmy... niewidzialną koronę
Spuszczą z chmur turkusowych... i ze złotego nieba
Róż ognistych nasypią... więc też niepotrzeba
Kaznodziei poecie...
Prześwięte więc żywoty
Opiszę... i tych jasnych duchów słonecznik złoty,
Ciągle ku przejasnemu słońcu odwracający
Oblicze .... więc i wielki ów kraj teraz płaczący
Wolności... i wierzbami rozwieszony nad grobem
Zbudzę ... i ojce nasze nad Zbawiciela żłobem
W gwiaździe wschodniej zjawione ... ubiorę w dawne ciała
Więc i Litwę — co wtenczas nad jeziormi siedziała.