Adolf orze jak może,
Bierzcie przykład rodacy!
Mróz czy upał na dworze,
On od świtu przy pracy.
Czyta Hajnty, Mateny,
Dajlemajle, Izwiestja,
Adverule, Tidendy,
Bo uczona to bestja.
Potem polskie przeczyta,
Od ABC aż do Zet,
Potem ostrzy nożyczki
Oraz Waterman-Closed.
I wycina, przykleja
I cytatki dobiera
I chichoce, chichoce,
I aż rączki zaciera.
Jak przyklei, jak zlepi
Taki cały fascykuł,
To w Abece lub Ge-Wu
Jest nazajutrz artykuł:
Jaka tego przyczyna,
Że Koc w skarbie jest, a do Lw-
owa poszedł Belina,
Wytłumaczy nam Adolf.
Bo pisało w „Tugblacie",
Bo stojało w „Momencie",
Że w Oszmianach był odczyt
O Cezarym Jellencie.
O Jellencie, Belmoncie,
I choć każdy z nich brudas,
To ten pierwszy jest prącie,
A ten drugi jest kudas.
I że Boy to jest Bojko,
Że jest bojkot gerojów,
Że to pachnie machlojką
Cowboyówki cowgoyów.
Że w jom-kiepur na Plantach
Tuż pod samym Ikacem,
Rudy żyd korporanta
Rżnął, macając, na macę.
To w Krakowie. A w Stryjskim
Parku parka tych parchów,
Pod sztandarem awstryjskim
Lżyła polskich monarchów.
I że w Żywcu to żywcem
Żydy zżarły biskupa,
Jeszcze potem parszywce
Naśmiewały się z trupa.
Że z kowieńskim Rotszyldem
Sławek w maju pił bruder
szaft w traktjerni pod szyldem:
„Abram Mojsie Piłsuder“.
I że Emil, choć Ludwig,
Zwie się Cohn, syn Uszera,
Szolom Aszer, paskudnik,
Zięć Emila Breitera.
Że Gorgonka, ta z „Bandy",
Co Dźagana zabiła,
Forsę dla propagandy
W dwóch walizach woziła.
A już Góthe w „Hamlecie",
W scenie Fedry z Aidą,
Przepowiedział, że przecie
Żydy idą a idą.
Że aryjkę z „Żydówki"
Śpiewał Ohrenstein z Rytlem
I wynikło, że Wagner
Też był endek, jak Hitler.
Bo ten Wagner napisał:
„Do-re-mi-fa-do-sol-fa“.
Co oznacza: bij żyda,
A ubóstwiaj Adolfa.
Ale chociaż w gazetkach
Adolf żydem się brzydzi,
Bardzo cierpi, biedaczek,
Kiedy żydów nie widzi.
Często w piątek wieczorem
Pod Hirszfeldem postoi,
Węszy rybkę z cebulką,
Chciałby wejść, lecz się boi.
Wtedy nawet z Wasowskim
Chętnie wypiłby wódy,
Z Pomirowskim! z Bychowskim!
Albo z którym z Agudy!
W takiej chwili i Liński
W zachwyt wprawia go dziki!
A tu wciąż Rembieliński,
Sygi, szprotki, drobniki...
Za czemś izraelickiem
Aż dreszcz wstrząsa Adolfem!
...A on musi z Kozickim,
Albo z innym Mosdorfem.
W Słonimera miłego
Łkałby (choć on z meteków):
„Co ja cierpię, kolego,
Śród tych moich mendeków!“.
Wszystkich mędrców Syonu
Stałby się przyjacielem!
Woli ocet z Leśmianem,
Niż szampitra z Rembielem.
Już go korci, już kusi
Artykulik jak bomba:
O Romanie — że ramol,
O Trąmpczyńskim — że trąba.
Że korporant - porkorant,
Że owupe ma w upie,
Że Korwanty — Kurfanty
I powinien być w ciupie.
Że Dowborek do Tworek,
Że Hallerek — chollerek,
Że Rybarski jest rybi
I wogóle numerek.
Że w „Gazecie Parszawskiej“
To aż śmierdzi od żyda,
A ta rybka z cebulką
To poprostu — Elida!...
Lecz choć świerzbi go pióro,
A serduszko aż puchnie,
Nie napisze nic o tern,
Bo nie wolno Aduchnie.
Więc nazajutrz — znów orze,
Bierzcie przykład, rodacy,
Mróz czy upał na dworze,
Adolf zawsze przy pracy.
Czyta Hajnty, Mateny,
Dajlemajle, Izwiestja i t. d.
(da capo al fine).
Źródło: Jarmark rymów, Julian Tuwim, 1934.