Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetlila łuna świetojańska.
I aromat w niej, jak mirt rozdarty,
Leśny szum i gwiazdarska kabała,
Cień mogilny, pięćdziesiąt dwie karty,
Podkościelny dziad i mara biała.
Kto tę księgę odkrył? My uczeni,
Szperający w starzyźnie pamięci,
Węchem gnani i przeczuciem tknięci,
Pod spód zmysłów i myśli wpatrzeni.
Dolinami zapadłej wiedzy
Klechda kręta nurtuje jak rzeka:
I nie w życiu i nie śmierci, lecz między,
A na śmierć i na życie urzeka.
Na tę księgę woskowymi łzami
Kapią nocą żałobne gromnice,
W tej to księdze ułudnymi domysłami
Przewracają się sny jak stronice.
Migające wibrują wersety,
Nie uchwycisz, co się w nich ukrywa...
Coś jak gdyby: męczeństwo poety...
...że coś zbawić ma...
I księga się rozpływa.