gdzie czerwona kalina
styka się z niebem słodko
szumiąca wiotka
jest jasno
u kaliny zamyślona dziewczyna
jak piękna
niewiele takich w życiu spotkań
spojrzeć w zachwycie zasnąć
morze morze morze
okręt orzeł
ciemność białą mętną stojącą
łańcuch mocnym sprężeniem trąca
w tej kopule zwróconej w dół
wielkiej jak nicość
łańcuch drży ogniwa idą wzwyż
ostre szpony drą piach i muł dna
wyrywa się z mroku żelazny masyw krzyż
i prąc przez głębię gra
kotwica
morze morze morze
miedzy liny jak deszcz ukośne
wplątał się wiatru proporzec
trzepoce ostro i głośno
ku zorzy
morze morze morze
wysp bukiety różowe granatowe
w słonej burzy jak pięści się trzęsły
głos daleki szybkim biegał krokiem
przez obszary jasne i szerokie
sztywnym jakby przerzucając się przęsłem
głos daleki tulił się nam do głowy
nie wiedział drżał powtarzał
morze morze morze
w wichrze wyspach kotwicy burzy
szukał głos duży
orła conrada żeglarza