Melancholia

rosły
sztywne Å‚odygi anten
dźwięczący na dachach wykres
w godzinach wyniosłych
burzą układał się dzień ten i tamten
i cóż pomogły tu
obrazy nikłe
chęć najdłuższego snu
ach tak
serce serdeczne stuka
ach tak
serce czerwone jak kwitnie lak
odwieczna karuzela
a jeśli nie
niedziela
może zaróżowi mnie
jeśli tak
wiem
nieszczęście kipi i mgła
pod wodÄ… ciemnego dnia
a przecież był złoty krzak
był radością
był tem

Czytaj dalej: Zima - Józef Czechowicz