Był na Wielkiej Wojnie
I, rzecz oczywista,
Powrócił do domu
Jako "anarchista".
Zaczął patrzeć z góry
Na wieżę kościoła
I przed Bożą Męką
Nie odsłonił czoła.
Widział wokół siebie
Tak straszne rozboje:
"Chyba się rozpęknie
Ludzkie serce moje!"
Widział na pustkowiu
Dzieciąteczka bose:
Zamiast krztyny mleka
Mają zimną rosę.
Patrząc, jak się wokół
Mordują ludziska,
Na niebo i ziemię
Straszne gromy ciska.
Mordują się starzy,
Umierają dzieci:
"Już nade mną żadne
Słońce nie zaświeci!
Powrócę do domu -
Wołał zrozpaczony -
Będę walił pięścią
W ziem i nieboskłony!"
Był na Wielkiej Wojnie
I, rzecz oczywista,
Powrócił do domu
Jako "anarchista".
Zaczął patrzeć z góry
Na wieżę kościoła
I przed Bożą Męką
Nie odsłonił czoła.
Raz mu się po drodze
Wydarzyła chwilka,
Że się zagryzało
Na śmierć kondlów kilka.
A znów innym razem
Ujrzał, jak się kania
Za stadem młodziutkich
Wroniątek ugania.
I zawołał: "Wszystko
Wytracę i zniszczę,
Cały świat przemienię
W perzynę i zgliszcze!"
Rzecze na to Pan Bóg
Kiwając łaskawie:
"Niszcz i pal, ja świat swój
Na nowo postawię.
Krzyż nowy postawię
Na nowej Golgocie,
Nowy tłum przyklaśnie
Tej mojej robocie."
Zadumał się chłopiec
I spojrzał dokoła,
I ujrzał nad sobą
Wieżycę kościoła.
Patrzy: wokół siebie
Widzi wczesną wiosnę,
A tam, słyszy, hymny
Szlochają żałosne.
Patrzy i tak zadrży,
Aż mu oczy gasną:
To na cmentarz wiozą
Jego trumnę własną.
I szepnął burzyciel:
"Wiem ja, co to znaczy",
I przed Bożą Męką
Skłonił się z rozpaczy.