Cóż za męki znosić muszę,
Ilekroć na ciebie patrzę,
A rodzice twoi srodzy
Rozpierają się w teatrze!...
Gdzieś — w kąciku ciemnej loży
Siedzisz smutna, jak gołąbek,
A ja szyję mą wyciągam
By twej szaty spostrzec rąbek...
Cóż dopiero — gdy rodzice,
Śledząc los dwóch serc na scenie,
Oklaskami bez litości
Wieńczą serc tych potępienie?