Ledwie trzy doby żyjąc, wziąłem w dziale
Szlachetną spłonąć żądzą całkiem nową,
I z rąk Anielskich wzgardę mieć w nadgrodę!
Lecz jeszcze wtedy nic, o twardych szrankach
Życia nie wiedząc, duch mój dziwnie wolny,
Wszedł równo z wiosną w cień pewnego gaju.
Kwiat przecudownie piękny kwitł w tym gaju,
Z tak rajską wonią, że kto wziął w udziale
Podejść ku niemu — ten już nie był wolny!
A przecież niemniej, żądzą coraz nową
Tak cię nęciło walczyć w owych szrankach,
Żeś rad swobody stratę brał w nadgrodę!
Czemuż, koniecznie cierpień chcąc w nadgrodę,
Wszedłem niebaczny w cień owego gaju,
Gdzie wiecznem kołem dążę w błędnych szrankach!?
Odtąd, niedolę wziąwszy w smutnym dziale,
Chciałbym gdzie spotkać siłę czarów nową,
Coby sprawiła, bym mógł wyjść ztąd wolny.
Alić, niestety! ciałem wreszcie wolny
Od pęt, wśród których śniłem żądz nadgrodę,
Widzę, że jednak żadną sztuką nową
Ran nie pozbędę, które w owym gaju,
Od jego cierni w takim wziąłem dziale,
Żem ledwie życie mógł ocalić w szrankach.
Tak jest — przez ciernie, chcąc w tych nie być szrankach,
Iść muszę, kędy iśćbym winien wolny,
Duszy i Ciała zdrowie mając w dziale.
Szczęściem, Miłości! tyś mi dłoń w nadgrodę
Podać raczyła, i w tym złudnym gaju
Skinieniem drogę ukazujesz nową.
Jednak, o! błagam — nie kuś żądzą nową
Ducha mojego w zmiennych życia szrankach,
Gdyż już nawykłem być mieszkańcem gaju.
Niech tylko błądząc — choćby względnie wolny —
Mą towarzyszkę spotkam gdzie w nadgrodę,
I, co mi szczęście zdarzy, wezmę w dziale.
Teraz w mym dziale — niechaj wiem na nowo,
Jaką nadgrodę — wezmę w cierpień szrankach:
Wyjdęż z nich wolny — czy się zbłąkam w gaju? —