Po kupach gruzów, kędy naokoło
Piaszczysta bieleje wydma,
Milczkiem, omackiem, chyłkiem - lecz wesoło
Tańczące migają widma.
Był tu kraj, naród - lecz od niepamięci
Nie ma już nic i nie będzie...
Co tam! bodaj to hulać! Niech się święci
Pustynia zawsze i wszędzie!
Gdzie wiatr? - on w piasek wgrzebał się po szyję.
Gdzie księżyc? - w chmurach się chowa...
W to graj! precz światło! precz duch! Niechaj żyje
Ciemność i cisza grobowa!
Trzeszczą w nich stawy i kości grzechoczą,
Z uszu im piasek się sypie,
Żwir zgrzyta w płucach, a jednak ochoczo
Tańcują sobie na stypie.
W oczach ich nie ma źrzenic, a w ich szczęce
Jest zębów także niewiele -
A jednak tańczą ochoczo, za ręce
Wziąwszy się jak przyjaciele.
Także wiązaniem niezbyt im się tęgiem
Żebra trzymają goleni -
A jednak tańczą jednym wspólnym kręgiem,
Jak gdyby bracia rodzeni.
Ha! ha! jak bracia? No i któż to taki?
Czyście się nie domyślili?
Moskale, Czesi, Serbowie, Kozaki -
Sąsiedzi lub goście mili.
Z boku na zydlu siedzi śmierć Caryca,
Bezzębną rozwarła paszczę
I tym ich tańcem wielce się zachwyca,
I przytupuje, i klaszcze.
A za nią Niemiec. Z porcelanki pyka,
Kufel wylizał już do dna -
Jednak twarz chuda tego dostojnika
Wygląda dziwnie pogodna.
Ma kusy fraczek, obnażone pięty,
Lecz i niepłonne nadzieje:
Więc patrzy tylko radością przejęty
I grubo sobie się śmieje.
Tamci, jak mogą, tak każdy podryga,
Choć mocno już pomęczeni;
Ten patrzy tylko - i ani feniga
Nie wydał na to z kieszeni.
A wtem tabaki zażył z kamizelki...
- Ej! Toż to swój, a nie cudzy -
Hurra ho! Sława! Żywio Frydryk Wielki!
Tańcujcie, czortowscy słudzy! -