Mimo armaty twoje, i mordy, i panik,
Królu, tyś nie jest żaden Cezar, ni Germanik,
Ani Karol (choć bliższy z brandenburskim domem).
Tyś pan pruski z dowcipnym sobie ekonomem,
Podskrobawszy w archiwach, zatarłszy w kronice,
Szukający, jak, komu oszwabić granice.
Nie! Choć się u pożarów grzejesz błyskawicy,
Nie jesteś serio w swojej mosiężnej szlafmycy.
Jesteś tylko nieznośny bardzo i praktyczny,
Zewsząd krwią powalany... jednak nie tragiczny!
Królu! Jeżeliś taki podbojów amator,
Ucz się, jak szturmem miasto brał Kamil dyktator,
Patrz, co historja dłótem szerokiem wyrzyna
W Tytusa arku, albo w arku Konstantyna,
I przyznaj, że, trofeów zmieniwszy porządek
Wchadzasz szturmem... lecz zwykle przez słaby żołądek,
A na zenicie twojej chwały ideałów
Jest obmierzłe wspomnienie i brak wiktuałów!
PS: Tędy zaś wchodząc, choćby i z samym Bismarkiem,
Pytanie — czy się wraca tryumfalnym arkiem?...