(Mieszkanie filozofa. Mędrzec siedzi przy biurku, głęboko zadumany. Do pokoju wpada Młodzieniec lekkomyślny.)
Młodzieniec lekkomyślny. Dzień dobry, mistrzu! W czem u licha zatapiasz się tak, żeś o całym świecie zapomniał? Znajomi upatrują cię w cukierniach z równie pomyślnym skutkiem, jak astronomowie Wulkana przy słońcu. Na schodach spotkałem gospodarza domu, który chce wymówić ci mieszkanie, twierdząc, że twoje skarby moralne nie wystarczają na opłatę komornego. W przedpokoju klnie służący, żeś mu nie dał na obiad...
(Rzucając się na fotel.) Ty sam wyglądasz jak demagog. Oczy błędne, twarz zmęczonego rozpustnika, czoło poorane, włosy najeżone, od miesiąca nieczesane. Jeżeli mnie przeczucia nie mylą, to wkrótce będziemy musieli hamować kaftanem bezpieczeństwa śmiałe poloty twego ducha.
Mędrzec (do siebie). Jak on pachnie! A jak on płynnie mówi!... Jabym tak nigdy nie potrafił. Prawdziwa mądrość jest galerniczą kulą dla języka, którym głupstwo posługuje się równie łatwo jak szczupak ogonem.
(Głośno.) Czytujesz co kiedy, młody chłopcze?
Młodzieniec lekkomyślny. Afisze w dzień, ażeby dowiedzieć się, która z aktorek jest chora. Pozwy zaś o tyle, o ile mi je nadsyłają.
Mędrzec. I nic więcej?
Młodzieniec lekkomyślny. Czasem klapsydry, w nadziei, że spotkam nazwisko jakiej bogatej kuzynki albo wierzyciela na słowo.
Mędrzec. Nawet pism nie czytujesz?
Młodzieniec lekkomyślny. „Kurjera“ — podczas karnawału, o ile znajdują się w nim korespondencje między Liljami i Fiołkami. Na tej drodze można się dowiedzieć niekiedy o miejscu schadzki dwojga zakochanych, pójść tam i — przekonać Lilją, że każdy Fiołek ma równie dobre serce.
Mędrzec. Przypuszczam, że zanadto przywiązujesz się do zewnętrznych stron życia.
Młodzieniec lekkomyślny. Tylko dlatego, że wewnętrzne niezawsze są dostępne.
Mędrzec. Dla myśliciela — zawsze!
Młodzieniec lekkomyślny. Żona pewnego filozofa twierdzi inaczej, ale mniejsza o to. Powiedz lepiej, mistrzu, co piszesz? Zapewne coś bardzo cnotliwego. Będę dziś mówił o tem w salonie mojej dalekiej babki, która znowu pocznie wierzyć, żem się nawrócił, i pożyczy mi kilkadziesiąt rubli na dalsze kształcenie się w dobrych obyczajach. A więc?...
Mędrzec. Piszę, a raczej obmyślam aforyzm.
Młodzieniec lekkomyślny. Cóż on ma zrobić dla świata?
Mędrzec. Przedewszystkiem zostanie wydrukowany w piśmie, wyłącznie poświęconem na aforyzmy ludzi znakomitych...
Młodzieniec lekkomyślny. Którzy swoje utwory odczytają z namaszczeniem, a cudze z ironją. Ale jaki stąd pożytek dla reszty śmiertelników?
Mędrzec. Tego przewidzieć niepodobna. Sądzimy, że aforyzmy nasze nakarmią głodnych, przyodzieją nagich i wyleczą chorych. Pożądane zaś jest, aby jeszcze nieumiejętnych nauczyły, wątpiących przekonały, błądzących na dobrą drogę naprowadziły i smutnych pocieszyły.
Młodzieniec lekkomyślny. Spotniałem, jak mysz w pułapce! Gdyby kto połknął pigułki wszystkich Guyotów, Cauvinów, Morissonów i im podobnych, jeszcze nie doznałby tylu błogich skutków, co po jednorazowem odczytaniu waszej zbiorowej pracy. Wiem ja coś o tem piśmie. Będzie ono nudziło szczęśliwych, dla zrobienia zawodu nieszczęśliwym.
Mędrzec (żywo). Co mówisz o zawodzie?
Młodzieniec lekkomyślny. Rzecz prosta!... Każdy nieszczęśliwy, a czeka ich z pół miljona, wyobraża sobie, że wasze pismo wszystkie jego kłopoty usunie. Tymczasem większa część tych biedaków nie dostanie nic, a mniejsza — po złotówce na osobę, za co nawet porządnie upić się nie można.
Ja, gdybym miał czas zajmować się filantropją, zrobiłbym zupełnie inaczej.
Mędrzec. Zdaje mi się, że niedość poważnie zapatrujesz się na dobroczynność. Pominąwszy to jednak, ciekawym — cóżbyś ty zrobił?...
Młodzieniec lekkomyślny. Zamiast dzielić kilkanaście tysięcy rubli między sto tysięcy nieszczęśliwych, oddałbym całą sumę jednemu, ale najnieszczęśliwszemu.
Mędrzec. Pod pewnym względem nie jest to pozbawione słuszności. Ale gdzie się znajduje ów „najnieszczęśliwszy“ człowiek na świecie?... Tu leży węzeł.
Młodzieniec lekkomyślny (z uczuciem). Ja nim jestem!
Mędrzec. Filozof niczemu nie przeczy, lecz żąda dowodów.
Młodzieniec lekkomyślny. Tysiące!... Jak wiesz, nie mam rodziny, gdyż wyparli się mnie najbliżsi wszyscy krewni. Nie mam mieszkania, bo codzień nocuję w innym hotelu. Mogę być nagim, gdyż mój krawiec ani słucha o uszyciu mi na kredyt kostjumu wiosennego. Przytem — nie jadłem jeszcze śniadania, więc jestem głodny, a co najgorsza: przegrałem trzy tysiące rubli cudzych pieniędzy i mogą mnie nazwać łotrem.
Powiedz sam, czy nie jestem nieszczęśliwszy od tych, których nieurodzaj, albo powódź dotknęła?
Mędrzec. Może to być, niemniej jednak nie zasługujesz na pomoc, jako człowiek, który dobrowolnie ściągnął na siebie klęskę.
Młodzieniec lekkomyślny. Ja przegrałem dobrowolnie?... Honorem ci ręczę, że siadając do stolika, miałem najlepszą wolę wygrać, choćby — trzydzieści tysięcy rubli.
Mędrzec. Na tamtych biedaków spadły ciosy nieprzewidziane, ty zaś, siadając do gry, powinieneś był przypuszczać, że przegrasz.
Młodzieniec lekkomyślny. Pozwól sobie zrobić uwagę, mistrzu, że granie jest filozofją, że więc ulega prawidłom zdrowego rozsądku, który nakazuje unikać hazardu wówczas, gdy się myśli o przegranej. Co się zaś mnie dotycze, ja bardziej wierzyłem w wygranę, aniżeli matematycy w twierdzenie o kątach przyległych.
Mędrzec. Nieszczęściu dotkniętych nieurodzajem i powodzią winna jest natura, a twemu...
Młodzieniec lekkomyślny (z uniesieniem). A cóż innego, jeżeli nie natura?... Mam taką podłą naturę, że gdy zobaczę zielony stół albo karty, muszę grać, chociażby o potępienie duszy.
Mędrzec. Pozwól sobie jednak powiedzieć, że ty nie zasługujesz na litość ogółu, bo nieszczęścia twoje nie budzą sympatji, podczas gdy tamci...
Młodzieniec lekkomyślny. Jestem zwyciężony! Tak — nieszczęście musi naprzód obudzić sympatją, a później dopiero litość. Z tego powodu kucharki chętniej wspierają młodych, aniżeli starych druciarzy, i świat ich teorją naśladuje. Pod tym względem moje pojęcia były w zgodzie z opinją ogółu i zawsze mocniej interesował mnie los przystojnej dziewczyny, aniżeli połamanego starca. Zaco jednak nazywają mnie oryginałem w moralności?... Nie rozumiem!
Tymczasem, wedle prawideł czystej i niezabarwionej uczuciami logiki, powinno być inaczej. Największa pomoc ze strony ogółu należy się najnieszczęśliwszym. Najnieszczęśliwszymi są ci, którzy nie zasługują na litość. A więc: największa pomoc ze strony ogółu należy się tym, którzy nie zasługują na litość.
Mędrzec. Wiesz co, że pod wpływem rozmowy z tobą, przyszedł mi na myśl wcale piękny aforyzm, a mianowicie: „Prawdziwemu mędrcowi nawet stosunki z największym hultajem przynoszą korzyść.“
Młodzieniec lekkomyślny (zrywa się). O błogosławione zdanie! W tej chwili biegnę, aby wejść w stosunki z lichwiarzami. Jeżeli każdy, którego znam jako największego hultaja, pożyczy mi tylko dziesięć rubli, honor mój zostanie ocalony!...
(Wychodząc.) Bądź zdrów, mistrzu! Znalazłem się na bezdrożu, z którego litość nie umiała mnie sprowadzić i dopiero filozofja wyznacza mi prawdziwy kierunek. Jeżeli w tej wzniosłej nauce znajdę równie cenne wskazówki i co do preferansa, wyrzekam się mydła, szczotek, grzebieni, robię się idjotą wobec tłumu i zostaję — kapłanem filozofji.
Gdybyś nawet chciał, mistrzu, mógłbym natychmiast przejąć się tym wzniosłym charakterem i przez wdzięczność podyktować ci bardzo rzewny, a z naszej dzisiejszej rozmowy zaczerpnięty aforyzm: „Niewszyscy nieszczęśliwi mają równie łatwy przystęp do skarbnicy miłosierdzia ogółu.“ (Wychodzi).
Mędrzec (po namyśle pisze). „Życie dostarcza więcej nauki, aniżeli kopy głów filozoficznych, pleśniejących między stosami książek.“