Niewidzialnych istot tłumy sąsiadują z nami wszędzie.
I kto kogo ujrzy pierwej? I kto komu duchem będzie?
Błąkają się między nami i po nocy, i o świcie -
I nie wiedzą, że to właśnie jest wzajemność i współżycie.
Oni o nas, a my o nich nic nie wiemy - tylko tyle.
Że bywają nagłe zmierzchy i przychodzą pewne chwile...
A łódź moja trwa u brzegu - ponad rzeki głęboczyzną -
I ta woda, co śni siebie - jest jej grobem i ojczyzną.
I ktoś bardzo wieloraki łodzią chwieje i kołysze -
A stwierdziłem wokół zieleń i stwierdziłem wokół ciszę...
A to oni łódź trącają, upojeni snem i trwogą -
I odpłynąć chcą koniecznie, lecz nie mogą, bo nie mogą...
Sił im starczy do majaczeń w mgle, co w śmierć się sączy błędna,
Ale brak im dzielnej mocy, co do wioseł jest niezbędna...
A ja pragnę, by lodź drgnęła, gdy się tłumnie zbliżą do niej,
I by dłoń ich nieostrożna pozostała w mojej dłoni...