Smutne czasy nastały, ogarnia zwątpienie...
Dokąd dąży obecnie nasze pokolenie?
Zamarły dawne cnoty, miłość bliźnich, Boga,
O smutne, smutne czasy, a przyszłość złowroga!
Z imienia, powierzchownie, tośmy chrześcijanie,
Lecz wewnątrz, w życiu, w czynach my są jak poganie.
Wieluż to dzisiaj chrześcijan swej wiary się wstydzi,
Z Boskich jak i kościelnych przykazań drwi, szydzi!
Człowiek prawy, szlachetny, cichy, bogobojny,
Od zniewag, prześladowań, nigdy nie spokojny;
A bezbożnik, obłudnik, w rozpuście zuchwały,
Taki teraz odbiera poklask i pochwały.
Panowie i uczeni, z wielkiego »rozumu«
Mówią, że religia to tylko dla tłumu...
Gdy czasem taki mędrek przyjdzie do kościoła,
Stanie jak drąg, przed Bogiem nie pochyli czoła.
Pieniądze i dostatki teraz bóstwem świata,
Kto je ma, wszędzie znajdzie przyjaciela, brata.
Lecz gdy Bóg nań nareszcie i nędzę dopuści,
Cała zgraja przyjaciół zaraz go opuści.
Obłuda, kłam, pochlebstwo i inne podłoty,
To są najlepiej płatne tegoczesne cnoty;
Kto się w nich nie wyćwiczy, niemi nie uzbroi,
Ten się na swej posadzie pewno nie ostoi.
Tak to żyją Polacy... a Ojczyzna święta
Drugi wiek na trzech krzyżach męczeńskich rozpięta,
Kona wolno... Czy skona przy czwartym rozbiorze,
Który jej gotujemy?... Nie daj tego Boże!...