Komar, niewielkie licho

Ko­mar nie­wiel­kie li­cho, lecz bar­dzo czu­pur­ne,
Wy­cią­gnąw­szy ku­pe­rek i skrzy­dła po­czwór­ne
I żą­deł­ko krwi chci­we, la­tał po­nad śpią­cym
I «krwi, krwi, krwi l» wo­łał gło­sem bzy­ka­ją­cym.

«Drżyj czło­wie­ku! wy­bi­ła ostat­nia go­dzi­na,
Je­stem Ma­rat owa­dów, lot­na gi­lo­ty­na». —
Aż prze­bu­dził się czło­wiek, cza­to­wał po gło­sie
I za pierw­szem ukłu­ciem pac! za­bił na no­sie.

Szedł z nie­bosz­czy­kiem w okno, nie mógł zna­leźć śla­dów
Tej lot­nej gi­lo­ty­ny, Ma­ra­ta owa­dów.
Czło­wiek, gnio­tąc go w pal­cach: « Nie budź śpią­cych, bra­cie,
Ato­mie ter­ro­ry­zmu, owa­dów Ma­ra­cie.

«Kie­dyś tak małe li­cho, nie rób tyle krzy­ku,
A kie­dy chcesz uką­sić, ką­saj­że bez bzy­ku.
Je­śli ci krwi po­trze­ba, gdzie chcesz nos mi wty­kaj,
Tyl­ko, kie­dyś tak mały, ką­saj a nie bzy­kaj».

Czy­taj da­lej: Inwokacja (Litwo! Ojczyzno moja!) – Adam Mickiewicz