Oby mi teraz skrzydła z nieba dostać
Takie lecące, jak duch mam ochoczy!
Wiatrów bym nimi nie przestawał chłostać.
Ażbym doleciał, gdzie świecą twe oczy.
Potem na wieki pieszkiem stać się gotów, -
Skrzydłami drogie niech podścielę nożki,
Kędy już, górnych wyrzekłszy się lotów,
Uklękły czasu i miłości bożki.
Patronko biednych losów przyjaciela,
Nagrodź mu długi niewidzenia smutek
Okiem ubranym w promienie wesela:
Boś twoim prośbom wymodliła skutek.
Jeżelim własne przecierpiał katusze,
Jeśli ból cudzy nie mógł mię domęczyć,
Tobiem to winien! Czułą mając duszę,
Nie mogłem umrzeć, musialem zawdzięczyć.
Niebaczny! czyliż przez ziemskie starania
Anioła Stróża okupię przysługi?
Wielbić je nawet twa skromność zabrania:
Tylko na sercu wolno pisać długi.
Niebu ich tylko wiadoma rachuba,
Gdzie brylantowym piórem na granicie
Cnotliwe czyny ryje dłoń Cheruba
I gdzie wyryte całe twoje życie.