Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




a Ta jeszcze tu z tą tandetą egzystuje?
makabra!
- banalnie, gUpio i irytująco - null myśli, współczuję próbom i oczekuję na spam - nie - NIE NIE NIE !!!
Niech się pani wreszcie ogarnie.
kasia
  • Odpowiedzi 41
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




a Ta jeszcze tu z tą tandetą egzystuje?
makabra!
- banalnie, gUpio i irytująco - null myśli, współczuję próbom i oczekuję na spam - nie - NIE NIE NIE !!!
Niech się pani wreszcie ogarnie.
kasia


przesadzasz
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




banalnie ? - zgadzam się, życie to banał, kurczę wszystko już było, czyż nie?
ale.. impresja, to już komplement ;)

pozdrawiam
/b

Bo ja wiem, mnie jeszcze nie było. Pozdro ;))


a dziś już jesteś ??
;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




a Ta jeszcze tu z tą tandetą egzystuje?
makabra!
- banalnie, gUpio i irytująco - null myśli, współczuję próbom i oczekuję na spam - nie - NIE NIE NIE !!!
Niech się pani wreszcie ogarnie.
kasia


no tak,
chyba masz rację, odpuszczę sobie ten portal..
pa
miło było :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




a Ta jeszcze tu z tą tandetą egzystuje?
makabra!
- banalnie, gUpio i irytująco - null myśli, współczuję próbom i oczekuję na spam - nie - NIE NIE NIE !!!
Niech się pani wreszcie ogarnie.
kasia


no tak,
chyba masz rację, odpuszczę sobie ten portal..
pa
miło było :)

Bea, proszę nie rób tego!
Bez Ciebie i mnie tu nie będzie łatwo...
Może się mylę, ale tym portalem zawładnęła
grupa sfrustrowanych polonistek, które
nie bardzo potrafią cokolwiek doczytać do końca,
ponieważ trochę brak wiedzy, trochę przeszkadzają
belferskie nawyki. Bo polonistki wszystko wiedzą
najlepiej...
Dominuje ton pogardy i nienawiści (vide - Hannibal i jego
świta np. Pani Kasia Ballou).
Nie chcę tu bronić Twojego wiersza, bo napisałem, że
nie do końca go rozumiem. Ale do głowy by mi nie przyszło
napisać w stylu Lectera - do kosza, albo jak ta Kasia.
Trzeba mieć w sobie nieco szacunku dla tego, co
niezrozumiałe, inne, obce.
A tu jakaś PIS-owska zgraja rządzi.
Szkoda...
Stefek
PS.
Mnie tam to nie przeszkadza. I póki można będę tu sobie
"publikować"
Trzymaj się - Stefcio
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




no tak,
chyba masz rację, odpuszczę sobie ten portal..
pa
miło było :)

Bea, proszę nie rób tego!
Bez Ciebie i mnie tu nie będzie łatwo...
Może się mylę, ale tym portalem zawładnęła
grupa sfrustrowanych polonistek, które
nie bardzo potrafią cokolwiek doczytać do końca,
ponieważ trochę brak wiedzy, trochę przeszkadzają
belferskie nawyki. Bo polonistki wszystko wiedzą
najlepiej...
Dominuje ton pogardy i nienawiści (vide - Hannibal i jego
świta np. Pani Kasia Ballou).
Nie chcę tu bronić Twojego wiersza, bo napisałem, że
nie do końca go rozumiem. Ale do głowy by mi nie przyszło
napisać w stylu Lectera - do kosza, albo jak ta Kasia.
Trzeba mieć w sobie nieco szacunku dla tego, co
niezrozumiałe, inne, obce.
A tu jakaś PIS-owska zgraja rządzi.
Szkoda...
Stefek
PS.
Mnie tam to nie przeszkadza. I póki można będę tu sobie
"publikować"
Trzymaj się - Stefcio


Stefan Nawara;

Jeżeli masz jakieś wątpliwości, byłoby ładniej i bardziej honorowo skierować je bezpośrednio do "tej Kasi," a nie uciekać pod pióro i pomawiać na boku.
No, chyba, że się obawiasz bezpośredniej konfrontacji na argumenty.
Chcesz znać przyczynę niezdrowej atmosfery i takiego, a nie innego zachowania min. tej Kasi?

Otóż, tacy Autorzy, jak Ty, czy Bea, plus jeszcze kilkoro innych - niewprawnych pisatieli - zdominowaiście dział dla ZAAWANSOWANYCH - czyt. dawną Zet.
Regulamin portalu jasno określa widełki dla umiejętności i poziomu zamieszczanych tu wierszy - proszę sobie doczytać, a później zweryfikować swoją tFurczość.
Jestem postrzegana, jako osoba zarozumiała, wyniosła i obcesowa, ale pomimo wielu wad, potrafię ocenić swoje umiejętności, potrafię też czytać ze zrozumieniem i mam odwagę pisać, szczerze i bezpośrednio.
I to nas różni - problem grafomaństwa polega na braku samokrytycyzmu, na uleganiu mitomanii, na "trzymaniu" się w gronie sobie podobnych.
I dobrze - i nie mam pytań, ale zapytam jedynie, dlaczego mam to znosić w miejscu, gdzie oczekuję profesjonalizmu poetyckiego, talentu, albo chociaż poprawności stylistycznej i logiki wypowiedzi???

Dostajecie kontrowersyjne komentarze, czytelnicy wytykają błędy, inni poeci sugerują konkretne zmiany, a Wy nic!
Z uporem maniaka wlepiacie niskich lotów tworki, raz za razem i w/g limitu, nie robiąc postępów, ale za to okupując ten dział, jako niezbywalni rezydenci.
Więc proszę się nie dziwić, że komentującym nerwy puszczają i zaczynają dobitniej "skubać". Po co zamieszczacie, jak macie krytykę w nosie? - ja kiedyś byłam grzeczna, ale takie niereformowalne postawy zmusiły mnie do brzydkiej metamorfozy.
Brak obiektywizmu, samokontroli i samokrytycyzmu jest żenujący i deprymujący, a stąd krok do deprawacji form grzecznościowych, no, bo ile można znosić ???
Proszę zobaczyć; ilu dobrych twórców już się wycofało i tu nie zamieszcza. Mamy sezon ogórkowy nie przez gatki kasiballou (bo gdyby nie miała powodów, to by nie dokuczała), ale przez chroniczne i notoryczne zaniżanie poziomu.
Wtręty o polonistkach i pisie bardzo niskie i nietrafione, ale mnie taka kurza wada akurat rozbawiła :D
Jest warsztat, jest dział P - proszę zostać i się poduczyć, proszę coś ze sobą zrobić. I nie jest to żaden atak z mojej strony, ale obiektywny flesz - tyle od "tej Kasi".
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Bea, proszę nie rób tego!
Bez Ciebie i mnie tu nie będzie łatwo...
Może się mylę, ale tym portalem zawładnęła
grupa sfrustrowanych polonistek, które
nie bardzo potrafią cokolwiek doczytać do końca,
ponieważ trochę brak wiedzy, trochę przeszkadzają
belferskie nawyki. Bo polonistki wszystko wiedzą
najlepiej...
Dominuje ton pogardy i nienawiści (vide - Hannibal i jego
świta np. Pani Kasia Ballou).
Nie chcę tu bronić Twojego wiersza, bo napisałem, że
nie do końca go rozumiem. Ale do głowy by mi nie przyszło
napisać w stylu Lectera - do kosza, albo jak ta Kasia.
Trzeba mieć w sobie nieco szacunku dla tego, co
niezrozumiałe, inne, obce.
A tu jakaś PIS-owska zgraja rządzi.
Szkoda...
Stefek
PS.
Mnie tam to nie przeszkadza. I póki można będę tu sobie
"publikować"
Trzymaj się - Stefcio


Stefan Nawara;

Jeżeli masz jakieś wątpliwości, byłoby ładniej i bardziej honorowo skierować je bezpośrednio do "tej Kasi," a nie uciekać pod pióro i pomawiać na boku.
No, chyba, że się obawiasz bezpośredniej konfrontacji na argumenty.
Chcesz znać przyczynę niezdrowej atmosfery i takiego, a nie innego zachowania min. tej Kasi?

Otóż, tacy Autorzy, jak Ty, czy Bea, plus jeszcze kilkoro innych - niewprawnych pisatieli - zdominowaiście dział dla ZAAWANSOWANYCH - czyt. dawną Zet.
Regulamin portalu jasno określa widełki dla umiejętności i poziomu zamieszczanych tu wierszy - proszę sobie doczytać, a później zweryfikować swoją tFurczość.
Jestem postrzegana, jako osoba zarozumiała, wyniosła i obcesowa, ale pomimo wielu wad, potrafię ocenić swoje umiejętności, potrafię też czytać ze zrozumieniem i mam odwagę pisać, szczerze i bezpośrednio.
I to nas różni - problem grafomaństwa polega na braku samokrytycyzmu, na uleganiu mitomanii, na "trzymaniu" się w gronie sobie podobnych.
I dobrze - i nie mam pytań, ale zapytam jedynie, dlaczego mam to znosić w miejscu, gdzie oczekuję profesjonalizmu poetyckiego, talentu, albo chociaż poprawności stylistycznej i logiki wypowiedzi???

Dostajecie kontrowersyjne komentarze, czytelnicy wytykają błędy, inni poeci sugerują konkretne zmiany, a Wy nic!
Z uporem maniaka wlepiacie niskich lotów tworki, raz za razem i w/g limitu, nie robiąc postępów, ale za to okupując ten dział, jako niezbywalni rezydenci.
Więc proszę się nie dziwić, że komentującym nerwy puszczają i zaczynają dobitniej "skubać". Po co zamieszczacie, jak macie krytykę w nosie? - ja kiedyś byłam grzeczna, ale takie niereformowalne postawy zmusiły mnie do brzydkiej metamorfozy.
Brak obiektywizmu, samokontroli i samokrytycyzmu jest żenujący i deprymujący, a stąd krok do deprawacji form grzecznościowych, no, bo ile można znosić ???
Proszę zobaczyć; ilu dobrych twórców już się wycofało i tu nie zamieszcza. Mamy sezon ogórkowy nie przez gatki kasiballou (bo gdyby nie miała powodów, to by nie dokuczała), ale przez chroniczne i notoryczne zaniżanie poziomu.
Wtręty o polonistkach i pisie bardzo niskie i nietrafione, ale mnie taka kurza wada akurat rozbawiła :D
Jest warsztat, jest dział P - proszę zostać i się poduczyć, proszę coś ze sobą zrobić. I nie jest to żaden atak z mojej strony, ale obiektywny flesz - tyle od "tej Kasi".


Kaśka, nie pultaj się, już mnie tu nie ma.
jak chcesz być taką czyścicielką z misją zbawiania Zetki, to dlaczego nie atakujesz wszystkich a tylko wybiórczo.
możesz zostać tu nawet sama.

ja to mam juz gdzieś
i zupa z trupa i dupa

pa
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Stefan Nawara;

Jeżeli masz jakieś wątpliwości, byłoby ładniej i bardziej honorowo skierować je bezpośrednio do "tej Kasi," a nie uciekać pod pióro i pomawiać na boku.
No, chyba, że się obawiasz bezpośredniej konfrontacji na argumenty.
Chcesz znać przyczynę niezdrowej atmosfery i takiego, a nie innego zachowania min. tej Kasi?

Otóż, tacy Autorzy, jak Ty, czy Bea, plus jeszcze kilkoro innych - niewprawnych pisatieli - zdominowaiście dział dla ZAAWANSOWANYCH - czyt. dawną Zet.
Regulamin portalu jasno określa widełki dla umiejętności i poziomu zamieszczanych tu wierszy - proszę sobie doczytać, a później zweryfikować swoją tFurczość.
Jestem postrzegana, jako osoba zarozumiała, wyniosła i obcesowa, ale pomimo wielu wad, potrafię ocenić swoje umiejętności, potrafię też czytać ze zrozumieniem i mam odwagę pisać, szczerze i bezpośrednio.
I to nas różni - problem grafomaństwa polega na braku samokrytycyzmu, na uleganiu mitomanii, na "trzymaniu" się w gronie sobie podobnych.
I dobrze - i nie mam pytań, ale zapytam jedynie, dlaczego mam to znosić w miejscu, gdzie oczekuję profesjonalizmu poetyckiego, talentu, albo chociaż poprawności stylistycznej i logiki wypowiedzi???

Dostajecie kontrowersyjne komentarze, czytelnicy wytykają błędy, inni poeci sugerują konkretne zmiany, a Wy nic!
Z uporem maniaka wlepiacie niskich lotów tworki, raz za razem i w/g limitu, nie robiąc postępów, ale za to okupując ten dział, jako niezbywalni rezydenci.
Więc proszę się nie dziwić, że komentującym nerwy puszczają i zaczynają dobitniej "skubać". Po co zamieszczacie, jak macie krytykę w nosie? - ja kiedyś byłam grzeczna, ale takie niereformowalne postawy zmusiły mnie do brzydkiej metamorfozy.
Brak obiektywizmu, samokontroli i samokrytycyzmu jest żenujący i deprymujący, a stąd krok do deprawacji form grzecznościowych, no, bo ile można znosić ???
Proszę zobaczyć; ilu dobrych twórców już się wycofało i tu nie zamieszcza. Mamy sezon ogórkowy nie przez gatki kasiballou (bo gdyby nie miała powodów, to by nie dokuczała), ale przez chroniczne i notoryczne zaniżanie poziomu.
Wtręty o polonistkach i pisie bardzo niskie i nietrafione, ale mnie taka kurza wada akurat rozbawiła :D
Jest warsztat, jest dział P - proszę zostać i się poduczyć, proszę coś ze sobą zrobić. I nie jest to żaden atak z mojej strony, ale obiektywny flesz - tyle od "tej Kasi".


Kaśka, nie pultaj się, już mnie tu nie ma.
jak chcesz być taką czyścicielką z misją zbawiania Zetki, to dlaczego nie atakujesz wszystkich a tylko wybiórczo.
możesz zostać tu nawet sama.

ja to mam juz gdzieś
i zupa z trupa i dupa

pa

I Pani, Pani Kasiu, i Pan Kanibal jesteście typowym przypadkiem
tzw. piszącego-wiersze-krytyka. Niczym świnki-morskie.
Aniście świnki, ani morskie.
Liczę na więcej uwagi i wytrwałości w trakcie lektury wierszy.
Cenię wszelkie uwagi. Nawet te, które zawierają błędy merytoryczne
i ortograficzne. Tylko nie lubię chamów.
Do ponownego czytania.
Z wyrazami szacunku
Stefan Nawara
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Kaśka, nie pultaj się, już mnie tu nie ma.
jak chcesz być taką czyścicielką z misją zbawiania Zetki, to dlaczego nie atakujesz wszystkich a tylko wybiórczo.
możesz zostać tu nawet sama.

ja to mam juz gdzieś
i zupa z trupa i dupa

pa

I Pani, Pani Kasiu, i Pan Kanibal jesteście typowym przypadkiem
tzw. piszącego-wiersze-krytyka. Niczym świnki-morskie.
Aniście świnki, ani morskie.
Liczę na więcej uwagi i wytrwałości w trakcie lektury wierszy.
Cenię wszelkie uwagi. Nawet te, które zawierają błędy merytoryczne
i ortograficzne. Tylko nie lubię chamów.
Do ponownego czytania.
Z wyrazami szacunku
Stefan Nawara

" Tylko nie lubię chamów "

Ja też nie, dlatego obie twoje wypowiedzi dotyczące mojej skromnej osoby zgłosiłem do admina - to powinno się skończyć banem.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



I Pani, Pani Kasiu, i Pan Kanibal jesteście typowym przypadkiem
tzw. piszącego-wiersze-krytyka. Niczym świnki-morskie.
Aniście świnki, ani morskie.
Liczę na więcej uwagi i wytrwałości w trakcie lektury wierszy.
Cenię wszelkie uwagi. Nawet te, które zawierają błędy merytoryczne
i ortograficzne. Tylko nie lubię chamów.
Do ponownego czytania.
Z wyrazami szacunku
Stefan Nawara

" Tylko nie lubię chamów "

Ja też nie, dlatego obie twoje wypowiedzi dotyczące mojej skromnej osoby zgłosiłem do admina - to powinno się skończyć banem.

Świnka morska o osobowości inkwizytora...
Pozdrawiam
Stefek
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ban, bye.

a.

dziwna maniera, Lectera nie zbanowano za smrodliwe podejście do użytkowników a posunął się zdecydowanie za daleko. moralność lepszych wierszy po raz kolejny.



bye bye angello

------------------

Stefek, nie łam się
www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=84729
;)
Opublikowano

strzępkiem powulkanicznym
wulkanizacja doznań


tu zakulało. baj de łej oczywiście Magneto niesie wiersz albowiem natchnieniem kobiet będąc samokreacje i oczyszczenie w zapamiętaniu namiętnem niesie...;)


a dyskusja syf. ale co to za forum bez syf. pozdr

Opublikowano

Trochę mi "zawraca" w głowie ta wulkanizacja. Albo nie rozumiem albo zakręciłaś za bardzo ale dalej, zwłaszcza końcówka świetna i ta szyja... Dałam plusa, bo jakby nie patrzeć, nie jest zły, nie ma powodu go przesuwać z działu do działu.
Pozdrawiam:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




tak, wulkanizacja...
no nie wiem, jak 10 osób mówi mi, że mam ogon, to odwracam się, by sprawdzić... ale.
to wydawało mi siię oczywisty i dwuznacznie dosadny zwrot. może zbyt.

za tekst o zapamiętaniu wielki uśmiech :))
dzięks
/b
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



głos rozsądku słyszę :))
pewnie za bardzo zakręciłam.
być może, ale na razie żadna zmiana nie przychodzi mi do głowy.

dziękuję za wizytę i oddanie głosu.

pozdrawiam :)
/b
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




:))
cytuję za wiki:

Proces wulkanizacji, oprócz produkcji gumy, jest też stosowany do sklejania z sobą dwóch lub więcej ich rodzajów (np. w trakcie produkcji opon), powlekania gumą tkanin i tworzyw, oraz naprawiania i regenerowania opon. W tym ostatnim przypadku proces ten polega na zerwaniu warstwy zużytego bieżnika ze starej opony i przyklejenie w procesie wulkanizacji warstwy nowego bieżnika. Bieżniki do wulkanizacji posiadają na zewnątrz warstwę dobrze usieciowanej gumy, a od strony wewnętrznej celowo niedosieciowaną warstwę kauczuku, zmieszanego z środkiem sieciującym, który zaczyna działać w podwyższonej temperaturze.

- dla mnie to tak pojemny symbol relacji partnerskich, że ciężko mi się z tym słówkiem rozstać. jednocześnie jest prosty i techniczny, jak proste i techniczne bywa zwyczajne pożądanie. takie sprowadzenie erosa do parteru.

ciężko mi się tłumaczyć, trudniej mi mówić niż było opublikować wiersz, ktory i tak przeleżał się od pierwszego do samego prawie końca lipca.
- jakoś poszło :)

pozdrawiam, dziekuję za wnikliwość i czekam na podzielenie się w zamian refleksją.
/b
Opublikowano

nie wiem, ale wydaje mi się, że "wulkanizacja doznań" - nie odzwierciedla tego co chciałaś przekazać. Wulkanizacje odbieram ogólnie i myślę, że mało kto wniknąłby w sam proces tego, co Ty opisałaś tak wnikliwie.
B.J.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



dziwna maniera, Lectera nie zbanowano za smrodliwe podejście do użytkowników a posunął się zdecydowanie za daleko. moralność lepszych wierszy po raz kolejny.






bye bye angello

------------------

Stefek, nie łam się
www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=84729
;)
A nie chcialas mi wierzyc, ze na pierwszy rzut oka, tu panuja takie krwiozercze maniery.
Wiec jednak...
Stefka juz nie ma.\
Na zywca go pozarlA Kanibalowa LECTEROWA jedna.
ResztkAAMI nasycaJA SIE pozostale polonistki.
ale kiedys to sie skonczy.
NIECH ZYJE WOLNY OD POLONISTEK PORTAL POEZJA !!!!!!
POZDROWIAM
Czarek

PS.
na Warsztacie przeczytalem cos w rodzaju testamentu Stefka.
Przeczytaj. Na pewno by sie ucieszyl. TYTUL; Menady...

HEY



chryste!

co Wy z tymi polonistkami?
nie rozumiem ostatniego zachowania Lectera, jakieś dziwne przyznam, ale wydaje się, że facet mówi, co myśli i trudno go za to winić. Każdy ma prawo wstawić tu swoją opinię. uważam, że dużo gorsza jest Kaśka baloo, która nie ma taktu ani wyczucia. taka latająca siekiera, którą wszyscy faworyzują jako ekstermalnie dziwadło, cytuję "barwna postać" - jak już mówiłam z resztą cholernie barwna aż po rękojeść i to wielokrotnie całkiem przypadkiem oczywiście.
Stefek z tym Pisem pojechał trochę, ale żeby ban?? stronnicze to bardzo. Angello przychylił się do zgłoszenia Lectera i to też rozumiem, bo człowiek ma swoją uzasadnioną pozycję na tym portalu i też może mieć dość dysput w formie ataków.

Widzę to od dawna jasno i wyraźnie, że ten portal przez złą organizację sam świadomie doprowadza do takich starć zupełnie, jakby się nimi karmił na zasadzie każda zawierucha dobra na potencję. Rozumiem Stefka i rozumiem Lectera. Publicznie się tu ośmiesza różne dzialy jakby były czymś gorszym a przecież powstaly z myslą o stworzeniu wielu nisz, by każdy znalazł miejsce odpowiednie dla siebie. Zaczęłam od działu bez Limitu, co usłyszałam na temat tam rozmawiających ludzi - zgroza. warsztat to jakieś totalne nieporozumienie. na P się spada, więc...
Brak konstruktywnych komentarzy na portalu powoduje, że wszystko kręci się tylko wokół nadziei na rozwój. życie złudzeniami nie jest moją domeną. jestem już tym wszystkim totalnie zmęczona i znudzona. noszę się z zmiarem odejścia od miesiąca i mam wrażenie, że właśnie coś pęka, a jak pęknie to kiszka bezpowrotna.
może trzeba zmienić portal, żeby móc swobodnie rozwijać swoje hobby albo zmienić hobby na ulubione przez orga draki ;)
Osobiście szkoda mi tych pozytywnych kontaktów, które tu zaistniały.

Pozdrawiam
/beata

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Widzą mnie. Przez te korytarze. Przez te imaginacje. Patrzą. Wodzą za mną wzrokiem nieruchomym. Te ich oczy. Te ich wielookie twarze… Ale czy to są w ogóle ich twarze? Wydrapuję żyletką te spojrzenia z okładek. Ze stronic starych gazet. Z pożółkłych płacht. Zapomnianych. Nie odtrącam ich. Było ich pełno zawsze i wszędzie. Nie odtrącam… Kiedyś odganiałem ręką te spojrzenia wnikliwe. Czujne. Odganiałem jak ćmy, co puszyściały w przelocie. Albo mole wzruszone jakimś powiewem nagłym z fałd ciężkich zasłon, bądź ubrań porzuconych w kącie. Z barłogu. Z legowiska. Ze sterty pokrytej kurzem. Szarym pyłem. W tym oddechu idącym od otwartych szeroko okien. Od nocy. Od księżyca… Od drzew. Od tych topól strzelistych. Szumiących. Szemrzących cicho. Od tych drzew skostniałych z zimna. Od chmur płynących. Od tych chmur w otchłani z jasnymi snopami deszczu...   Siedzę przy stole. Na krześle. Siedzę przy stole oparty łokciami o blat. Oparłszy się na złożonych dłoniach brodą. Zamieram i śnię. I znowu śnię na jawie. Wokół mnie płomienie świec. Drżące. Migoczące. Rozedrgane cienie na suficie i ścianach. Na podłodze błyszczące plamy. Na klepce. Czepiają się sęków. Czepiają się te widma. Te zjawy z nieokreślonych ustroni i prześwitów z ciemnej linii dalekiego lasu. Na stole płonące świece. Na parapetach. Na szafie. Na podłodze. Świece wszędzie. Płonące gwiazdy na niebie. Wszechświat wokół mnie. Ogromna otchłań i mróz zapomnienia…   Przede mną porcelanowy talerz z okruchami czerstwego chleba i emaliowany kubek, odrapany, otłuczony. Pusty… A więc to moja ostatnia wieczerza…   *   Wirujące obłoki nade mną. Pode mną mgławice, spirale galaktyk. Nade mną… Nasyca się we mnie jakaś deliryczna ekscytacja. Jakieś wielokrotne, uporczywe widzenie tego samego, tylko pod różnymi kątami. Wciąż te same zardzewiałe skorupy blaszanych karoserii, powyginanych prętów, pancernych płyt, pogiętych, stępionych mocno bagnetów i noży… Przedzieram się przez to wszystko z donośnym chrzęstem i stukotem spadających na ziemię przedmiotów. Idę, raniąc sobie łokcie, kolana… Idę… I słyszę. I słyszę wciąż w mojej głowie piskliwy szum. I pulsowanie, takie jakby podzwanianie. I znowu drzwi. Kolejne. Uchylone. Spoza nich dobiega to nikłe: dzyn-dzyn. A więc ktoś tu był. I jest! Ktoś mnie ogląda i podziwia jak w ZOO. Nie mogę się pozbyć tych mar natrętnych. Dzyn-dzyn.. Tych namolnych widziadeł, które plączą się tutaj bez celu. Dzyn-dzyn… I widzę je. I słyszę... Nie. Nie dosłyszę, co mówią do siebie, będąc w tych pokracznych pozach. Gestykulują kościstymi palcami obwieszonymi maleńkimi dzwoneczkami… Dzyn-dzyn… Wciąż to nieustanne dzyn-dzyn...   *   Otaczają mnie blaski. Mrugające iskry. Kiedy siedzę przy stole, oparłszy brodę na dłoniach. Mieni się wazon z kryształu z uschniętą łodygą martwego kwiatu. Cóż jeszcze mógłbym ci powiedzieć? Będę ci pisał jeszcze. Kartki rozrzucone na stole. Pogniecione. Na podłodze. Ciśnięte w kąt w formie kulek. Wszędzie. W dłoni. W tej dłoni ściskającej pióro, bądź długopis… W tej dłoni pomazanej tuszem, atramentem. W tej dłoni odrętwiałej. I w tym odrętwieniu trwam, co idzie od łokcia do czubków palców. Mrowienie. Miliardy igieł... W serwantce lustra migoty i drżenia. W serwantce filiżanki, porcelanowy dzbanek. Talerze. Kryształowa karafka ojca. Zaciskam powieki. Szczypiące.   Dlaczego ten deszcz? Latarnie na ulicy. Noc. Zamglone światła. Deszcz. Drzewa oplatają się nawzajem gałęziami. Nagimi odnogami. Drzewa splecione. Supły… Deszcz… Zamglone poświaty ulicznych latarni. Idę. Kiedy idę – deszcz… Wciąż deszcz… Stukocze o blaszane rynny starych kamienic. O daszki okrągłych ogłoszeniowych słupów. O blaszane kapelusze ulicznych latarni… Deszcz… Kiedy idę tak. A idę tak, bo lubię. Kiedy deszcz… I ten deszcz wystukuje mi. Spada na dłonie. Na policzki. Na usta. Na twarz…   *   To rotuje. To wciąż rotuje. Oddala się, ciągnąc za sobą długą smugę. Rezonuje od tego jakiś magnetyzm. To się oddala. To wciąż się oddala, nieubłaganie. Kiedy idę długim korytarzem, muskam palcami żeliwne rury, które ciągną się kilometrami w głąb. Które się ciągną i wiją. Które pokryła brunatna pleśń. W których stukoty i jęki. Zamilkłe. W których milczenie. Martwa cisza. Ciągnące się rury. Rozgałęzienia jakieś. Wychodzą. Wchodzą. Rozchodzą się. Łączą… Od jednej ściany do drugiej. Z podłogi w sufit. Przebijają się znikąd donikąd. Martwy krwiobieg w ścianach z popękaną, odłażącą farbą. Chrzęszczący pod stopami gruz, potłuczone szkło... Na języku i w gardle gryzący szary pył zapomnienia. Uchylone drzwi. Otwarte na oścież. Zamknięte na klucz. Na klamkę. Naciskam z cichym skrzypieniem. Wchodzę. W półmroku sali kamienne popiersia okryte zakurzoną folią. Rozrzucone dłuta, młotki… W półmroku. Zapach jakichś dalekich, zeskorupiałych w mimowolnym grymasie gipsowych twarzy. W odległym echu dawnego czasu. Pożółkłe plakaty na ścianach. Uśmiechnięte twarze. Patrzące filuternie oblicza dawno umarłych…   Kto tu jest? Nie ma nikogo.   Szklane gabloty. Zardzewiałe metalowe stelaże. Na pólkach chemiczne odczynniki. Przeciekające butle z jakąś czarna mazią. Odór rozkładu i czegoś jeszcze, jakby opętanego chorobą o nieskończonym wzroście… Na ścianach potłuczone, popękane porcelanowe płytki z rozmazanymi smugami zakrzepłej krwi. Od dawna ślepe, zgasłe oczy okrągłej wielookiej lampy. Przekrzywionej w bezradnym błaganiu o litość, w jakimś spazmie agonii. W kącie, między stojakami do kroplówek, ociężały, porysowany korpus z kobaltem-60 w środku pokryła rdza. Na metalowym stole resztki nadpalonej skóry z siwą sierścią kozła. Nie przeżył. Wtedy, kiedy blade strumienie wypalały jego wnętrze do cna… Walające się na podłodze stare, zwietrzałe gazety. Czarne nagłówki. Czarno-białe zdjęcia. Pierwszy wybuch jądrowy na atolu Bikini. Pozwijane plakaty... Szukam czegoś. Szperam. Odgarniam goła stopą… Nie ma. Nie było chyba nigdy.   *   Powiedz mi coś. Milczysz jak głaz wilgotny. Jak lśniący głaz na poboczu zamglonej drogi. Zjada mnie promieniowanie. Zżera moje komórki w powolnej agresji. Wokół mojej głowy mży złociście aureola smutku w opadających powoli cząsteczkach lśniącego kurzu. Jakby to były drobniutkie, wirujące płatki śniegu. Jakby rozmyślający Chrystus, coraz bardziej jaśniejący i z rękami skrzyżowanymi na piersiach, szykował się powoli na ekstazę zbawienia w oślepiającym potoku światła...   I jeszcze...   Otwieram zlepione powieki... Długo jeszcze? Ile już tu jestem? Milczysz... A jednak twoje milczenie rozsadza moją czaszkę niczym wybuchający wewnątrz granat. Siedzę przy stole a on naprzeciw szczerzy do mnie zęby w szyderczym uśmiechu. Kto? Nikt. To moje własne widzimisię. Moje chorobliwe samounicestwienie, które znika, kiedy tylko znowu zamknę je powiekami. I znowu widzę – ciebie. Jesteś tutaj. Obok. We mnie. W przeszłości jesteś. A ponieważ i ja jestem w głębokiej przeszłości, nie ma nas tu i teraz. Zatem byliśmy. A tutaj, w teraźniejszości tkwisz głęboko rozgałęzieniami korzenia. W ziemi. W tej czarnej glebie. W tej wilgotnej, w której ojciec mój zdążył się już rozpaść w najdrobniejsze szczegóły dawno przeżytych dziejów. W atomy. W ziarna rozkwitające w ogrodzie pąkami peonii…   Przełykam ślinę, czując sadzę z komina, dym płonących świec na podniebieniu. One wokół mnie rozpalają się jeszcze i drżą. Marzyłem. I śniłem. Albo i śnię nadal. Na jawie. I jeszcze… Moje nocne misterium. Moje własne bycie mistrzem ceremonii, której nie ma, która jest tylko we mnie. Mówię coś. Poruszam milczącymi ustami. Tak jak mówił do mnie mój nieżywy już ojciec, wtedy, kiedy pamiętałem jeszcze. Przyszedł odwiedzić mnie, ale tylko na chwilę. Przyszedł sam. Tym razem bez matki. Posiedział na krześle. A bardziej, tylko przysiadł. Tak, jak się przysiada na moment przed daleką podróżą. Lecz zdążył jeszcze zapalić papierosa, oparłszy się jednym łokciem o blat stołu..I w kłębach błękitnawego dymu, zaczął swoją przemowę pełną wzruszeń. To znowu ze śmiechem, albo powagą człowieka z zasadami. A jego oczy za szkłami okularów stawały się coraz bardziej lśniące. Coś mówił. Albo i nie mówił niczego. A to, co mówił było moim przywidzeniem. Omamem słuchowym. Fantasmagorią. Tylko siedział nieruchomo. Jak posąg z kamienia. Ale wiem, że odchodząc, położył jeszcze swoją dłoń na moim ramieniu, w takim jakby muśnięciu, w ledwie wyczuwalnym tknięciu. Czy może bardziej wyobrażeniu…   Sam już nie wiem czy tu był. I czy był jeszcze…Chłód powiał od schodowej klatki. Od wielkiego przeciągu drzwi trzasnęły w oddali…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-11-23)      
    • @Somalija zmęczenie, zapomnienie... hm...
    • @KOBIETA   ludzie też są emitentami ultrasłabego światła w zakresach widzialnych.   procesy metaboliczne i chemiczne.   ci byle jacy maja latarki .     @KOBIETA   Dominiko. ty masz takie zdolności poetyckiè  ze potrafisz o sprawach wywołujących dreżenie nie tylko serca pisac z eleganckim i czarem.   jest super :))   Ty też !!!
    • @Migrena Cieszę się i dziękuję :)
    • @sisy89   bardzo mi się podoba :)))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...