Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 42
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Malarz, jak odnawia klatkę schodową i trafi się fucha, to też ładniej zrobi... Twoje mieszkanie ;))
Różnica jest tylko jedna. Zrobi to taniej - bo farbę ukradnie - z klatki (tam wystarczy "chrzczona" emulsja)
A właściwie nie ma różnicy - jeśli lekarz przyjmuje Cię za kasę np. w ośrodku, czy szpitalu.
Korzysta wtedy z dobrodziejstw miejsca - narzędzia, osprzęt, leki... czyli jest taki sam.
Różnica jest jednak spora. Wykształcenie, które ( w jego mniemaniu) upoważnia do traktowania - takiego choćby - bliźniaczo podobnego mu malarza z góry, obrażania się na wszystko i wszystkich, bo... No właśnie, bo co?
Bo wyżej gra niż nuty ma. Ot co.
;)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie tylko tobie się marzy :D

hehe... zastanawiające jak to się ludzkie ideały zmieniają, w dzieciństwie każdy chciał, żeby go leczyła dr Queen xD
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ja sobie wyobrażam (taki Michael Jackson na przykład ;)
czyżby strusie oddychały czystym tlenem?
no nie, mogłyby się zapalić... do popa, a z popem też niełatwo
- można się popażydź. ;)
Dobra, koniec żartów - rozumiem, że kogoś dotlenili. Przeżył?



co za różnica Kilder - Kidler?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ja ci powiem ze wg mnie często tak nie jest. Juz bardziej zgodzę się z tym że są niektórzy "odpierdalający" de facto i tu i tu, bo ogólnie sa tacy ludzie, którzy życie "odpierdalają", bo im tak wygodniej. Albo po prostu tacy którzy nie mają na tyle wiedzy zeby dobrze leczyć, ale w prywatnej praktyce im tez raczej z powietrza nie przybędzie, w piątek czy w środę po południu. Poza tym z czego wyciągasz wnioski, że wszyscy "odwalają" w szpitalu? przypuszczam ze z tego ze mniej ci poświęcają czasu, nie wyjaśniają wszystkiego, trzeba sie naczekać, jest mnóstwo problemów z załatwieniem czegoś, bo się nie da itp. A nie pomyślałeś że po prostu w szpitalu masakrycznie brakuje czasu i mozliwości, bo jest za duże obłożenie, pacjenci leżą na korytarzach, do byle badania trzeba czekać a na każdego lekarza przypada tyle pracy, ze nie jest w stanie poświęcić każdemu pacjentowi maximum swojej uwagi. Poza tym jest wiele problemów formalnych, a do tego dochodzi jeszcze konieczność takiego zorganizowania opieki choremu, żeby oddział, dostając śmieszne i zupełnie nieadekwatne kwoty za wiekszość procedur, nie generował szpitalowi długów. Stąd ograniczenia. To samo jest w poradniach/przychodniach, gdzie na jedną osobę przypada często nie więcej niż absurdalne 10 minut, które wystarczy przepisanie antybiotyku młodej, poza tym zdrowej osobie z infekcją i najlepiej brakiem innej historii medycznej. A w Polsce leczą się głownie starsze, schorowane osoby. W gabinecie prywatnym od lekarza zależy ile czasu przeznacza na jednego pacjenta, może ich sobie umawiać co 30 min albo nawet co godzinę i wtedy ma czas żeby wszystko zrobić powoli i pieczołowicie, z pełną satysfakcją dla pacjenta, który potzrebuje czesto znacznie większej psychologicznej/ zwykłej ludzkiej uwagi niż medycznej.
Po drugie, w ostatnim czasie dzięki mediom i opinii społecznej to ja zaczynam się czuć gorsza od malarza. Malarzy publicznie nie wyzywa się od łapówkarzy, złodziei, dorobkiewiczów, morderców, itp. A to "wywyzszanie się" jak to mówisz być może jest bardziej poczuciem inności niż "lepszości". Ludzi czasami całkowicie zmienia śmierć jednej osoby, a co dopiero jak się non stop z tym stykasz i to jeszcze z najgorszymi przypadkami - jak nieuleczalne choroby neurologiczne albo nowotwory, białaczki, choćby u dzieci. I żadna siostra, tata, babcia lekarka tego nie są w stanie ci opowiedzieć, to trzeba się samemu naoglądać, czego jakoś specjalnie nikomu nie polecam.
aga
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ach, czyli dałeś jakiemuś lekarzowi w łapę i stąd te doświadczenia?? no to może nie powinieneś zdradzać się z tym publicznie??;)))
Ten fragment jest wyrwany z kontekstu. Na drugi raz bądź łaskawa cytować w całości, ok?

Nic z tego Emu Rouge, nic takiego nie zrobiłem, to po pierwsze. Ktoś zresztą w tym wątku też o tym pisał. Nie powiesz przecież - "pierwsze słyszę", prawda? Po drugie - raczej przylałbym z liścia chłystkowi, niż wręczył łapówę - komukolwiek. Wazeliny też nie używam... jakbyś miała jeszcze jakieś wątpliwości ;) Jestem tzw. "trudnym pacjentem". Czyli bezczelnym, upartym i niewygodnym wobec praktyk, stosowanych - nie tylko przez lekarzy. Tak naprawdę nie jestem jakoś szczególnie wobec tej grupy źle nastawiony. Ostatnie numery z podwyżkami dla sędziów też dają sporo do myślenia.
O ludziach zarabiających min. 5 - 7 tysięcy i żądających tak wielkich podwyżek nie będę, niestety miał dobrego zdania. I co dostaną swoje kochane pieniążki - co najmniej 1000 zł. A wiesz przynajmniej jakie już wykalkulowano aktualne przeciętne wynagrodzenie w Polsce? To 2951,36 zł.
Skąd taki wynik? Co na to pozostała część społeczeństwa, zastanawiająca się jak wyżyć za 1000 - 1300 zł. Najniższa renta, to dzisiaj trochę ponad 400 zł. I co z tym zrobić? Jeden już napisał prośbę o eutanazję - nie zgodzili się, bo wiadomo, nie mogli się zgodzić. Potem do Strassburga - i wygrał. I nic. Firmę jeszcze można założyć. Tylko, że ZUSowi trzeba oddać 800, a dzisiaj zarówno rencista, emeryt, jak i zdrowy obywatel płaci tyle samo. Więc jak ma zapłacić? Dołożyć drugie 400 do tego, z czego i tak nie wyżyje? Chory kraj.
To o czym napisałem, czyli ciche wizyty w placówkach typu szpital, przychodnia itp. jest ogólnie znaną praktyką, o łapówach nie wspomnę ;) Nie oburzaj się tak bardzo, naprawdę nie ma czy o co.
Nie twierdzę, że wszyscy są tacy sami. Pisałem zresztą już o tym - nie ma sensu się powtarzać.
Ale to co (być może, nie wiem) czytałaś wcześniej jest tylko wycinkiem tego, co się dzieje i jest zjawiskiem powtarzalnym - to nie są przypadki wzięte z sufitu. Nie pisałem więcej, żeby nie wzbudzać licytacji, co i kto więcej doświadczył. Ale mogę się z Tobą założyć, w tej chwili, że większość z nas ma takie, czy inne złe doświadczenia z naszą służbą zdrowia.
Ale ciągle jestem dobrej myśli :)
Pozdrawiam.
Opublikowano

odpieprzcie się od lekarzy, to zwykli ludzie, którzy mają swoje potrzeby, dążenia, ambicje, a wreszcie: też mają słabości


chora jest instytucja służby zdrowia, którą faktycznie należałoby sprywatyzować W CAŁOŚCI

ale to jest niemożliwe w naszym pięknym kraju pełnym świadomych ludzi dobrej woli

gdyby stworzyć system ubezpieczeń obejmujących cały kraj i wszystkie jednostki służby zdrowia, to taka składka, jaką ja płacę co miesiąc, wystarczyłaby na najwyższej jakości obsługę medyczną i jeszcze by mi na buty dla żony zostawało

ale wsteczników w naszym kraju nie brakuje, szczególnie konserwatywnych socjalistów (to taka specyficzna dla Polski grupa światopoglądowa)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Czym jest miłość, gdy zaczyna się kryzys? Co się czai, by zranić, by zabić jak tygrys? Gdy chcesz pogadać, lecz pustka w głowie. Zapytasz „co tam, co robi?” i po rozmowie. Albo przemilczysz i nie napiszesz słowa, wtedy powstanie wielka brama stalowa, którą będziecie próbować otworzyć, by szczęśliwe chwile od nowa tworzyć. No chyba, że żadne kroku nie zrobi — wtem brama się zamknie i kłopotów narobi.
    • @Rafael Marius wróciłam do domu jak dama nowej generacji toyotą corollą, mam tyle systemów bezpieczeństwa. Gdyby ktoś usnął przy jeździe, zatrzymałaby się sama w punkcie zero. Dłuższy sen, weekend odpoczywam w domu:)
    • - Witaj, Rzeszowie - powiedziałam na głos, gdy wysiadłam z piątego wagonu pociągu ekspresowego Pendolino po przemierzeniu trasy z Gdańska. Działo się to późnym wieczorem 23. Grudnia, kilka minut po 23.00 . Cóż: zbieżność daty z godziną po typowym, jak wiedziałam, ponad półgodzinnym opóźnieniu tego właśnie pociągu. Kolejna zbieżność, tym razem odwrócona względnie naprzemienna: trzydzieści dwa. Ano, co zrobić. PKP, emocje nie pomogą. Rozejrzałam się odruchowo, poprawiwszy plecak ujęłam uchwyty walizek dużej i małej, po czym szybkim krokiem ruszyłam w prawo, w kierunku ruchomych schodów.    - Dawno tu nie byłam - kontynuowałam myśl. - Czas to nadrobić, pobyć w twojej przestrzeni chociaż raz na rok. Chociaż teraz, z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Tak zwanych Bożego Narodzenia, poprawiłam się. Wszak Wszechświat odnawia się austannie w każdej żywej istocie, od najbardziej skromnej rośliny poczynając na najbardziej imponującym wiedzą, światowym obyciem, majątkiem czy fizycznością człowieku kończąc.     Westchnęłam ciężko.    Nasza przedwyjazdowa rozmowa - w znaczeniu moja i mojego mężczyzny nie była zbyt miła. Wiadomość, że chcę pojechać do dawno nie odwiedzanej rodziny na święta przyjął spokojnie - trudno zresztą, aby było inaczej. Ale gdy zapowiedziałam, że przez cały ten czas nie znajdę dlań ani chwili, poczuł się urażony.  Z tonu jego słów i wyrazu twarzy, pomimo zachowywanego spokoju, przebiło się wspomniane poczucie urazy.     - Chwilę - zaczął powoli. - Po twoim ponadrocznym zniknięciu bez słowa wyjaśnienia schodzimy się na powrót pod warunkiem, że będziesz dokładać więcej starań niż za pierwszym razem. Tymczasem w dwa miesiące po naszym drugim początku dajesz mi do zrozumienia, że nie dość, że podjęłaś decyzję o wyjeździe beze mnie, to jeszcze oznajmiasz mi, że nie będziesz miała wtedy czasu nawet na rozmowę, bo - jak to określiłaś - potem na pewno będziemy mieli go wiele? Nawet nie zaproponowałaś, abym z tobą pojechał - zaciął usta w sposób, którego nie lubiłam i którego trochę się obawiałam.     Dłuższą chwilę zbierałam się na odwagę. Przyszło mi to wbrew pozorom tym trudniej,  że pozostał opanowany, czego zresztą mogłam być prawie pewna: przy mnie zawsze bardzo mocno kontrolował uzewnętrznianie swojej mrocznej strony.     - Nie zaproponowałam - zaczęłam powoli odpowiadać, ze słowa na słowo coraz szybciej - wiedząc, że i tak pojedziesz tam ze mną. Chociażby po to, aby być blisko mnie. Co zresztą jest całkowicie logiczne także z emocjonalnego punktu widzenia. Po co miałbyś tkwić sam na drugim końcu Polski? - spróbowałam uśmiechnąć się lekko. Wyszedł mi ten uśmiech jak zwykle w podobnych sytuacjach. W reakcji uśmiechnął się tyleż lekko jak ja, a trochę od swojej strony - krzywo.     - Chyba lepiej, że proponujesz mi to późno niż wcale - odparł. - Ale czy zmienia to fakt, że sytuacja ta nie powinna mieć miejsca? Spójrz na to od mojej strony, wyobrażając sobie, że to ty zgadzasz się dać mi drugą szansę pod określonym warunkiem, tymczasem ja daję ci do zrozumienia, że ty i ten związek nie jest dla mnie tak ważny, jak cię zapewniam.     - To nie tak... - spróbowałam spojrzeć mu w oczy. Nie udało mi się. Odruchowo spuściłam wzrok, odwracając po chwili głowę. Wiedziałam, że w pierwszym odruchu chciał wyrzec z przekąsem, że dokładnie taki mój ruch był do przewidzenia. Jednak po chwili ciszy usłyszałam inne pytanie.    - A jak? - spojrzał na mnie, pozostając tam, gdzie stał i krzyżując ręce, po czym powtórzył trochę głośniej: - Jak?    Chciałam podnieść wzrok i spojrzeć mu w oczy. Nie zdołałam. Kotłowało się we mnie do tego stopnia, że przestałam być zdolną wykonać jakikolwiek ruch, o wypowiedzeniu jakiegokolwiek słowa nie wspominając. Przeklęte emocje! Przeklęte wspomnienia! Nie byłam gotowa powiedzieć mu o tak wielu sprawach z przeszłości. Gdy spotkaliśmy się i zaczęliśmy być ze sobą po raz drugi, obiecałam sobie - solennie na wszystko, co dla mnie ważne - że tym razem będę wobec niego w porządku. Że nie popełnię żadnego błędu. Że koniec z przerwami w komunikacji, z zamykaniem się, wycofywaniem i milczeniem. Z osobnym spaniem wreszcie, chociaż akurat przy spaniu w jednym łóżku nie upierał się twierdząc, że chrapie, a nie chce, abym chodziła ciągle niewyspana. Skończyło się tak, jak się obawiałam. W miarę upływu tygodni strach zapanowywał nade mną, coraz bardziej wpływając na moje postępowanie. Zmianę w moim zachowaniu i milczące "odstawanie" od złożonych deklaracji zauważył od razu. To, że początkowo przyjmował to w ciszy, ciążyło. Gdy zasugerował, abyśmy o tym porozmawiali, poczułam się przybita jeszcze bardziej.    - Znów zaczyna się dziać ze mną jak wtedy - spostrzeżenie to, a jeszcze bardziej to, że dzieje się tak właśnie - nie dawało mi spokoju. - Ale jak mam przyznać mu się do strachu? Do rozdźwięku pomiędzy uczuciem i chęcią bycia z nim a lękiem przed wspólną przyszłością?    Starałam się przerwać ten napierający na mnie od wewnątrz tok myśli, ciągnąć za sobą walizki międzyperonowym korytarzem do hali dworcowej, po przejsciu której zamierzałam złapać taksówkę. Nie wychodziło. Przemieszczały się po owalnej linii wewnątrz mojego umysłu, to przyspieszając, to zwalniając przy pytaniu "Pędzimy jak chcemy. I co nam zrobisz?" Po czym gasnąc i przekształcając się w pobrzmiewające jego głosem pytanie. Które zadał mi sięgając po moje ręce, biorąc za dłonie i przyciągając do siebie, ale zatrzymując krok przed nim tak, aby musiała popatrzeć mu w oczy.    - I co ja mam teraz z tobą zrobić?      Rzeszów, 25. Grudnia 2025   
    • Rzekli mu bracia: – „To dziś bracie!” – „Następne dziecko dla mnie macie.” – „Tak dziecko, ale nie następne! Tysiącleć wpraw szlaki tu błędne, Weź duszę Zbawiciela na świat! Choć wątpliwe czy będzie mu rad? Widzisz z nami wszystko…: krzyż i śmierć, Na Boga, tak ma być, bierz i leć!” Wziął czarnoskrzydły dziecko-słońce I spadł pociech szepcząc tysiące, Zdumion, a szczęśliw kogo niesie… . . . – „Panie magu, patrz tam: Kometa!” – „Choć, zda mi się piękna, to nie ta, Co się wśród dal kosmosów niesie… Siodłaj koń! Anioł niósł tam dziecię.”   Wszystkim dobrym duszom z życzeniami wszystkiego najlepszego na Święta Bożego Narodzenia.   Ilustrował „Grok” (pod dyktando Marcina Tarnowskiego), grafiką „Anioł niosący duszę Jezusa na ziemię”.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Rafael Marius Rafał ja lubię swoje piosenki. Lubię je i lubię każdą z nich. Jest to nieco bezkrytyczne przyznaję, ale istotnie lubię te teksty. Wiadomo jedne gorsze, drugie lepsze, trzecie nijakie. W dodatku z podkładem AI, a to zupełnie nie to samo. Ale nie przeskoczysz. W ogóle świat nie bardzo chce żebyś to przeskoczył :) Taki lajf już. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...