Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

najsamprzód poleci jeden
samolot
nazad nawróci
i oba bedom szczytować i nikt
sie już nie pokłóci
sie skończy nerwowość i zgoda
zagości
mój święty Pietrze
dopilnuj by pilot miał zdrowie
a z kółek nie zejszło powietrze.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wow! Wojna hormonów... myślisz? a fuj - Stasiu, moja wyobraźnia aż tak daleko nie sięga,
ale na samą myśl już mię zemgliło ;))))))
Dziękuję, pozdrówki.

O, witam dawno nie widziany Tomasz Piekło - mile widziany :)
Znczności oczywiście więcej - od drobnomieszczańskich paskudek po przysłowiowy rynsztok ;p.
Dzięki za przyuważenie i wizytę.
Pozdrawiam serdecznie.

świetny komentarz, ale właściwie nie wiem... skoro sam dla siebie stanowi doskonałość, czytać nie czytać? Gdyby chociaż znaleźć w nim coś żenującego, można byłoby się odnieść, a tak?
;)
Taki, dajmy na to Kossak - furt ino zady i konie, konie i zady i tak na okrągło. A koń jak wygląda każdy wiedział już wtedy (a wtedy, to bardzo dobrze wiedzieli), a on mimo to... A może dlatego, że chciał i lubił?

Proszę mi wybaczyć, ale mam dość żartobliwe podejście do rzeczywistości, stąd mój brak umiejętności w opisach tragedii.
Jednak raz na jakiś czas, jak trafi się tragedia... przynajmniej próbuję :)
Proszę więc o wyrozumiałość -jednak nie wykluczam, że pisać o kwiatkach i motylkach postaram się częściej.
Pozdrawiam serdecznie
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dzięki Beenie, miło Cię widzieć :)

Gdy nimb rywalizacji trwa
między podwórkami,
zdarza się, że z "tych lepszych",
(gdzie sztywno jest i nudno)
czyjś zew się wyrwie z piersi:

"chłopaki... pójdę z wami?"

To raz - robi się głupio.
Dwa - lata jeszcze... trudno.
;)
Opublikowano

bardzo szczery w Twoim wykonaniu HAYQ czuć od razu fraszkę jakąś
com się w chmurkach zowie mm.. skałą masz powietrze?:)ciepłoniaście
(mowa, tytułak długi w sumie, ale faktycznie obrazujący sytuację
narodowościową- jakby to nie zabrzmiało poważnie, wiersz odskakuje
i fajny jest.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Im dłużej czytam, tym bardziej wierzę, że to wiersz religijny.
Św. Piotr kojarzy mi się ze świętym Piotrem, szczyt z górą Ararat
a i mój komentarz jest boski, nieprawdaż? :)
A serio, tuż przed serią: jak to dobrze, że ktoś jeszcze tu się śmieje
za nas wszystkich. Pozdrawiam.


za gaduszka

na nowo odkrył
samo lot
nazwisko? zzzz...
obowiązuje!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Staram się Judyt... być szczery, nawet jeśli czasami wygląda, że jestem nieprzyjemny ;)
Dzięki za ten koment, bardzo dla mnie ciepłoniasty :)
Pozdrawiam serdecznie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Z tą religijnością... to trochę inaczej jest. Szczerze - nie lubię wierszy religijnych (tak jak niektórzy nie lubią politycznych ;), więc rzadko raczej wypowiadam się pod nimi, co najwyżej toleruję przekaz o właściwym, czy niewłaściwym (ale zgodnym z przekonaniem) postępowaniu.
Święty Piotr, to Święty Piotr, a Pietra miewa każdy, bez względu na przynależność do... i preferowanych wartości ;)))
Reasumując - rządzi ten, kto ma pilota ;P
Dzięki, pozdrawiam serdecznie.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...