Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

płyciutko mnie panie mierzysz jak w Kraj Przylądkowy
zarządzany przez gubernatora co proklamował politykę apartheidu
w alkoholicznym zwidzie separując myszki na białe jest białe

jeżeli myślisz że także ten wiersz bazuję na innych
mylisz się nie wszystko jest czerpaniem i polecam koparkę
przemysłową LIEBHERR Model A 922 na 4(ech!) podporach
z łyżką obrotową do rosołu w niedzielę lub ATLAS COPCO
z chwytakiem do złomu na wiersze pisane w dni powszednie

nie będziesz decydować co jest mi tu dozwolone
z inspiracji grzebania maszynami budowlanymi w rzeczy
nie zaistniałej jako wiersz lub wytnę ci ucho
i przykleję pod dachem Afryki tam gdzie droga z Shira
skręca na wschód wijąc się w słońcu nigdzie nie dociera

Cogito ergo sum to kwestia konceptu który jest szamanem
co czeka w obozie Barranco żeby wyrwać serce
na ślepą kiszkę założyć podbite oko antylopa
i mrugać i mrugać wnętrznościami do stu żon kacyka

Opublikowano

świetne, po prostu genialne!swojego czasu na studiach pisałam rozległą pracę na temat polityki apartheidu między innymi...cudnie wkomponowany temat, bardzo dobry koncept, wszystko pięknie tutaj płynie, nic nie zgrzyta i nadzwyczaj oryginalnie się przedstawia, pozostaję pod wielkim wrażeniem, dodam do ulubionych, by móc powracać...

dziękuję

pozdrawiam serdecznie
Marta

Opublikowano

ach Boski co to za nowa moda w nadawnaiu tytułow, był cykl Krebsa, teraz paralaksa to mi jeszcze brakuje ozonolizy lub odczynnika Gilmana ;P

a co do wiersza ;) wolę jak rymujesz :)) i piszesz neoklasycznie ;P ale i to przebolę najlepsza napewno ostatnia strofa
i to zdanie:

"Cogito ergo sum to kwestia konceptu"

który jest szamanem
co czeka w obozie Barranco żeby wyrwać serce
na ślepą kiszkę założyć podbite oko antylopa i mrugać i mrugać wnętrznościami do stu żon kacyka

ogólnie fajny, pomysłowe wstawki: "na białe jest białe "

jedyne co niezbyt podcohdzi to ten skaczacy, podvhrypł ton budowany przez przerzutnie, niezbyt taki lubię, ale niech ci bedzie :)

Bądzcie pozdrowione O Wielkie Kalosze

pozdr.

ale i tak Hania psize lepsze! ;)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


O tak, Hania jest poza konkurencją i samo wymienienie Jej imienia
przy moim wierszu cieszy. Byle osobiście nie napisała, że... genialne ;)
A wiersz jest naprawdę genialny, toteż na pewno nie spodoba się tak jak inne,
choćby dlatego, że jak nie kłamią statystyki, nie każdym zaraz jest geniuszem :)))
Oczywiście, przewidziałem to jeszcze przed jego napisaniem, po napisaniu
byłem tego niemall pewien, a po umieszczeniu go tutaj niemall zamieniło się w all.
Ale białe jest białe podoba Ci się i to mnie cieszy. Z tym zakładaniem oka antylopa
to prawda, więc nie masz co wydziwiać na temat tego, bądź co badź już samego w sobie
dziwactwa dla europejczyka :)
Dziękuję i pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


O tak, intuicja Cię nie zawiodła: kopareczka jest bardzo zmysłowa.
Zwłaszcza model Liebherr A 922 Li (jak Lila?)

www.europe-machinery.pl/uzywany-sprzet/koparka-przemyslowa/640951/liebherr-922-li.html

Jeśli dokładnie przeczytać link, który podałem, można doszukać się dwuznaczności,
a nawet domyśleć jakiejś tragedii miłosnej: używany sprzęt.

Dziękuję i pozdrawiam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


O tak, intuicja Cię nie zawiodła: kopareczka jest bardzo zmysłowa.
Zwłaszcza model Liebherr A 922 Li (jak Lila?)

www.europe-machinery.pl/uzywany-sprzet/koparka-przemyslowa/640951/liebherr-922-li.html

Jeśli dokładnie przeczytać link, który podałem, można doszukać się dwuznaczności,
a nawet domyśleć jakiejś tragedii miłosnej: używany sprzęt.

Dziękuję i pozdrawiam :)

a europe-machinery to nie zmysłowe? prawie jak
wichrowe wzgórza

;o)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


O tak, intuicja Cię nie zawiodła: kopareczka jest bardzo zmysłowa.
Zwłaszcza model Liebherr A 922 Li (jak Lila?)

www.europe-machinery.pl/uzywany-sprzet/koparka-przemyslowa/640951/liebherr-922-li.html

Jeśli dokładnie przeczytać link, który podałem, można doszukać się dwuznaczności,
a nawet domyśleć jakiejś tragedii miłosnej: używany sprzęt.

Dziękuję i pozdrawiam :)

a europe-machinery to nie zmysłowe? prawie jak
wichrowe wzgórza

;o)
Moherowe nizinki... ach, to dopiero brzmi powalająco!
Na kolana :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Padło jedno słowo ale kilka za dużo. Świadczy to o niesamowitej
inteligencji i kunszcie literackim krytyka. Oj, chciałoby się
więcej takich komentarzy, brakuje tu równie rzeczowych interpretacji
i fachowego podejścia do omawianych utworów.
Dziękuję po stokroć, jakby po stokrotce tupała stonoga jedna :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tutaj można przynajmniej doszukać się analogii z tym, co nazywamy uzewnętrznianiem się,
tudzież mówiąc ładnie: pisaniem wierszy ;) (skoro o nich mowa wcześniej)
Gorzej, że jest to praktykowane dosłownie, bo przecież głowa antylopy jest... magiczna.
O tym, pomijając krew i dosłowność, na przykład tutaj:

Żył sobie myśliwy o imieniu Osugyani. Na ścianie w swoim domu powiesił upolowaną przez siebie głowę magicznej antylopy, o co antylopa ubłagała myśliwego przed śmiercią, obiecując, że w zamian za to ona uczyni kiedyś coś dla niego. I rzeczywiście, pewnego dnia, kiedy myśliwy jest w lesie, głowa spada na podłogę i zamienia się w piękną dziewczynę, która szykuje dla niego obiad, szyje i ceruje, a potem z powrotem zamienia się w głowę antylopy. Historia powtarza się codziennie przez 400 lat, aż pewnego dnia myśliwy chowa się pod łóżkiem i odkrywa przyczynę swojego dobrobytu. Zaskoczona dziewczyna przyrzeka myśliwemu zostać jego żoną, pod warunkiem, że nigdy nie ujawni jej prawdziwej postaci. Potem wyjaśnia, że jest księżniczką Kidu, która odmówiła poślubienia boga rzeki Pra i została za karę zamieniona w antylopę. Prosi myśliwego, by przyrzekł, że nigdy nie zagra na bębnie wiszącym na ścianie oraz nigdy nie zakocha się w innej kobiecie w królestwie. Uzyskawszy te obietnice, księżniczka zamienia myśliwego w wielkiego, bogatego króla.


www.anansi.mag.com.pl/przypowiesci.html

Jakby nie patrzeć, wszystkie drogi rozchodzą się jak słoneczne promienie
z głębin afrykańskiego kontynentu.
Kocham Latawce :) wspomniała nawet o erotyku i... miała rację
- można powiedzieć, że wiersz jest kontynuacją wcześniejszego:


cadeau

Zamach stanu na wybrzeżu kości udowej,
twoja ręka dopomina się o cadeau czyli prezent.
Dostałeś go w dniu ślubu, pokazuję na szyję
owiniętą kolczatką niewolnika.

Milczysz czekając na autobus do yamoussoukro,
stolicy mojego ciała. Milczysz, kiedy do niej docierasz.
Pod nogami wypalone słońcem czaszki antropologów,
zwierząt, skamieliny drzew, wreszcie to
od czego życie wzięło początek.


Może nie tyle kontynuacją, co jego vis a vis patrząc poprzez płeć.
Myślę, że teraz już wszystko jasne?

Dziękuję za zajrzenie do mojego Yamoussoukro, skąd pozdrawiam
póki co całymi kośćmi ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wpadłem w zasadzkę! Jak podejrzewałem, Ukochane Latawce są Bernardetką,
pod której pozorem mnie uwodziły a ja głupi uległem, bo wydała mi się podobna do
Cudownych Latawców. Podobna? Taka sama! Ale skoro zdradziłem, bo doskonale
imitowała siebie, sama rzekomo będąc gdzieś daleko, skoro mnie
odtrąca, bo po raz drugi serce mi Ją podpowiedziało, trudno - mogę
odejść do Bernardetki, którą w końcu jest. Może będzie szczęśliwsza,
że i to zrobiłem dla niej?... Ale jak tu żyć z poczuciem winy, było nie było
zdradziłem ją, zanim się z nią połączyłem, nieważne, że okazała się tą samą
osobą - jestem winien po dwakroć! Próbując się wytłumaczyć, że kochałem
ją jako Bernardetkę, zranię Ukochane Latawce. Mówiąc, że dlatego zdradziłem,
bo wydała mi się taka sama jak Ukochane Latawce, ugodzę dumę Bernardetki.
Najgorsze jest to, że już sam tego nie rozumiem: zdradziłem jedną
czy pokochałem ją dwukrotniej?
Czasu! Więcej czasu, Panie w... Trójcy! Muszę to wszystko teraz 300 lat przemyśleć:


"Kocha, nie kocha... kocha, nie kocha..."
Akacja: "Wynocha!
... albo zaczekaj dzieweczko, nuże -
teraz ja z ciebie sobie powróżę!
Kocha, nie kocha... o, jeszcze nóżka:
kocha mnie, kocha! Kocha mnie gruszka! :-)"

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję pięknie :) I nie wynoszę się: ani stąd, ani tym bardziej nad innych.
Pozdrawiam.

Boski ty "chwaście" XDDD To jest tak obrzydliwie sztuczna skromność, że aż...
że aż mój wazelinometr w dupie wskauzje dojście do puntku G. :P

Boski nienawidze cie!

:)))))))



Raz się cham jeden panoszył po "pet-ce"
no bo z lepszym to on tam nie chce
gdzie mu Lectery, gdzie mu Sojany -
bo on być woli w pobliżu Hani
I pisał sobie literek wiele -
bo tak się dzieci tworzy poezje -
i z tych literek rzekłbyś ziarenek
które na kartce, zasiał, a z siewek
prosto do nieba... nie bo do neta
wysrosly wiersze, jak chciał poeta
o kwiatach złotych i tak bajecznych
że na ich widok byś się powiesił,
że tak nie piszesz, że srasz - nie sadzisz
i twoja praca - i wszystko na nic -
bo taką misje pewne kalosze
(ażeby nigdy nie miały pary)
że: mówią sobie - tu się rozłoże,
gdzie zieleń pe-tki, jak łąki dary
i będę wszystkich zawstydzał sobą
to jest poezją, no bo wy wiecie
że się poezja z moją osoba
kojrzay silna i piekna wielce,
że pod jej wpływem...
się zabjecie

z zazdrosći



:DDD


pozdr.
Opublikowano
Bóg porusza naszą ręką nawet wtedy, gdy czynimy z niej użytek wbrew Jego nakazom; skarży się bowiem ustami swego proroka (Iz 13; 14), że każemy Mu służyć naszym nieprawościom i zbrodniczym żądzom. Mikołaj Malebranche

tak bym to zestawił jako jedno z wytłumaczeń

Kraj Przylądkowy
zarządzany przez gubernatora co proklamował politykę apartheidu
w alkoholicznym zwidzie separując myszki na białe jest białe


co nie oznacza, że wybrane frazy poniżej nie są ważne, albowiem spór o istotę Boskiej wszechmocy, zestawionej z ze złem naszego świata, będzie zawsze trwał.

płyciutko mnie panie mierzysz


jeżeli myślisz że także ten wiersz bazuję na innych
mylisz się nie wszystko jest czerpaniem


nie będziesz decydować co jest mi tu dozwolone


Cogito ergo sum to kwestia konceptu który jest szamanem



Boskiemu, co boskie( w poezji). Pozdrawiam. :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wpadłem w zasadzkę! Jak podejrzewałem, Ukochane Latawce są Bernardetką,
pod której pozorem mnie uwodziły a ja głupi uległem, bo wydała mi się podobna do
Cudownych Latawców. Podobna? Taka sama! Ale skoro zdradziłem, bo doskonale
imitowała siebie, sama rzekomo będąc gdzieś daleko, skoro mnie
odtrąca, bo po raz drugi serce mi Ją podpowiedziało, trudno - mogę
odejść do Bernardetki, którą w końcu jest. Może będzie szczęśliwsza,
że i to zrobiłem dla niej?... Ale jak tu żyć z poczuciem winy, było nie było
zdradziłem ją, zanim się z nią połączyłem, nieważne, że okazała się tą samą
osobą - jestem winien po dwakroć! Próbując się wytłumaczyć, że kochałem
ją jako Bernardetkę, zranię Ukochane Latawce. Mówiąc, że dlatego zdradziłem,
bo wydała mi się taka sama jak Ukochane Latawce, ugodzę dumę Bernardetki.
Najgorsze jest to, że już sam tego nie rozumiem: zdradziłem jedną
czy pokochałem ją dwukrotniej?
Czasu! Więcej czasu, Panie w... Trójcy! Muszę to wszystko teraz 300 lat przemyśleć:


"Kocha, nie kocha... kocha, nie kocha..."
Akacja: "Wynocha!
... albo zaczekaj dzieweczko, nuże -
teraz ja z ciebie sobie powróżę!
Kocha, nie kocha... o, jeszcze nóżka:
kocha mnie, kocha! Kocha mnie gruszka! :-)"



hmmm..Kalosze to Ty długowieczny jesteś;);)...podzielimy sie z Latawcami tym erotykiem:)..tak pół na pół:):)...co Ty na to?;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I.         Z wolna zarysowujący się świt, Przed tysiącleciami prymitywnych koczowników budził, By swe dzidy, maczugi zebrawszy, Przed wschodem słońca wyruszyli na łowy… A z każdym upolowanym w zasadzce mamutem, Z każdym przyrządzonym na ogniu posiłkiem, Zapoczątkowane niegdyś ludzkości dzieje, Posuwały się z wolna ślimaczym tempem… A sypiące się z ognisk złociste iskry, Zwiastunem były wieków kolejnych, Naznaczonych postępem technologicznym, Naznaczonych rozwojem całej ludzkości…   To jest nasza Odyseja ludzkości... Od drewnianych maczug prymitywnych Przez średniowieczne żelazne topory, Aż po dalekiego zasięgu hipersoniczne rakiety… Od pierwszych czarnoprochowych garłaczy, Przez rozdzielnie ładowane muszkiety, Po lśniące wielostrzałowe rewolwery, Po pierwszy w historii karabin maszynowy…   I pierwotni ludzie mieli swą dumę… Dzierżąc niewzruszenie swe maczugi drewniane, Choć niedbale z drewna wyciosane, Zdolne zadawać obrażenia dotkliwe… I pierwotni ludzie mieli swą dumę… Choć ubogą w słowa posiadali mowę, Wysoko dumnie nosili głowę, Czując instynktownie swego życia sens… Choć ułomne było ich postrzeganie świata, W licznych szczegółach tak różnili się od nas, Przez tysiąclecia przyświecała im ta sama, Właściwa wszystkim ludziom wola przetrwania… Przed tysiącleciami figurki rzeźbili, Z kłów, kości, kamieni, Martwym kamieniom formę zwierząt nadawali, By na polowaniach pomyślność im przynosiły… Może nawet od niebezpieczeństw chroniły, W otaczającej naokoło nieprzewidywalnej przyrodzie, Niczym prehistoryczne amulety, Choć wyrzeźbione tak nieporadnie…   II.   Kiedy piorun z jasnego nieba, W czasach u ludzkości zarania, Przeszył koronę starego, spróchniałego drzewa, Otulając ją płaszczem ognia, Gdy przeszyta piorunem w płomieniach stanęła, Z wolna popielona przez żar, Pierwotnemu człowiekowi dar ognia tym ofiarowała By łatwiejszą była jego ciężka dola… Tlącego się żaru ciepło, Ulgą było dla przemarzniętych rąk, A poniesione ku jaskiń czeluściom, Pomogło stawić czoła chłodnym nocom…   To jest nasza Odyseja ludzkości... Od zimnych jaskiń mrokiem spowitych, Przez średniowieczne warowne zamki, Po Białego Domu Gabinet Owalny… Od prymitywnych naszyjników z kości, Spowitych aurą tajemnicy amuletów szamańskich, Przez skrzące złotem królów korony, Po przypinane do piersi ordery…   Dziwił się latami świat nauki, Że ludzie pierwotni potrafili sztukę tworzyć, Mimo iż tak bardzo od nas dalecy, Zdolni byli o dalekiej przyszłości marzyć… Choć tak prymitywną była ich natura, Mieli świadomość swego człowieczeństwa, Mieli poczucie swej tożsamości i istnienia, Bezlitosnego czasu powolnego upływania… Zachowały się naszym czasom naskalne malowidła, Przedstawiające kontury niewielkich dłoni, W ukrytych przed światem prastarych jaskiniach, Niektóre z nich z brakującymi palcami, By po tysiącleciach badacze teorię wysnuli, Sami żyjący w zachłyśniętym nowoczesnością świecie, Iż to niewidzialnemu duchowi jaskini, Prehistoryczne kobiety ofiarowywały swe palce… Lecz co by na to powiedziały, Gdyby z prehistorii mogły na nas spojrzeć I gdyby dzisiejszą ludzkość ujrzały, Która pogoni za postępem zaprzedała duszę…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        III.   Kiedy przed tysiącleciami ogniska rozpalali, Pocierając o siebie parę suchych kamieni, Mistyczną iskrę tym wykrzesali, Która to roznieciła rozwój całej ludzkości… A kiedy migoczące ognia płomienie, Zatańczyły na suchych drzew wiązce, Pozwalając ogrzać zziębnięte dłonie, Przyrządzić także gorącą strawę… Sutym posiłkiem pokrzepieni, Choć tak prymitywni ludzie pierwotni, O dalekiej przyszłości ośmielali się marzyć, Spoglądając nocami na księżyc w pełni…   To jest nasza Odyseja ludzkości... Od ognisk prymitywnymi metodami skrzesanych, Przez pierwszy w historii piec kaflowy, Po centralnego ogrzewania stalowe kotły… To jest nasza Odyseja ludzkości... Gdy czas odmierzają stare zegary, Wciąż piszemy kolejne jej karty, Z nieśpiesznym upływem kolejnych dni…   Znający smak niedoli ludzie pierwotni, Do wszelakich niewygód przez lata nawykli, Nigdy nikomu się nie skarżyli, Ukradkiem niekiedy roniąc łzy… W surowych wnętrzach zimnych jaskiń, Choć skórami zwierząt otuleni, Przenikliwym chłodem nocą przeszyci, Dygocąc z zimna niekiedy drżeli… Zimnymi nocami bronili swych jaskiń, Przed srogimi tygrysami szablozębnymi, Przed potężnymi niedźwiedziami jaskiniowymi, Zasłaniając się ogniem płonących pochodni… Przed tysiącleciami gorejąca pochodnia, Odbita w oczach groźnego drapieżnika, W srogim zwierzu wzbudzała strach, Utrzymać pozwalała go na dystans… Broniąc swego zagrożonego potomstwa, Nie wahali się poświęcić własnego życia, Zupełnie jak i my dzisiaj, Gdy tyloma wojnami targany jest świat…   IV.   Niegdyś zażarta walka o ogień, Prymitywnych plemion była nadrzędnym zmartwieniem, Dziś rozpędzone wyścigi zbrojeń, Milionom ludzi spędzają z powiek sen… Przed tysiącleciami wynalezienie koła, Odcisnęło się trwale na ludzkości dziejach, Dziś rozwijana sztuczna inteligencja, Lepszym pomaga uczynić współczesny świat… Niegdyś niedbale ociosany krzemień, Służył ludziom za podstawowe narzędzie, Dziś już pierwsze komputery kwantowe, Pomagają badać galaktyki odległe…   To jest nasza Odyseja ludzkości... Od prehistorycznych malowideł naskalnych, Przez tajemnicze egipskie hieroglify, Po znany nam wszystkim alfabet łaciński… Od sumeryjskich tabliczek glinianych, Przez kroniki spisywane piórem gęsim, Przez pierwsze do pisania maszyny, Po sterowane głosem smartfony…   Nie bacząc na bezlitosnego czasu upływ, Wciąż piszemy kolejne jej karty, Z nieśpiesznym biegiem wieków kolejnych, Czapkując także zamierzchłej przeszłości. W cieniu wielkich wydarzeń wiekopomnych, Pisząc kolejne historii podręczniki, Wielkim wodzom stawiając pomniki, Oddajemy hołd ich czynom bohaterskim. I stawiamy czoła potędze natury, Zdobywając kolejne nieprzystępne szczyty, Zgłębiamy wciąż meandry nauki, Dając światu kolejne wynalazki… Aż gdy z biegiem kolejnych lat, Upłynie naznaczony nam czas, Ci którzy nadejdą po nas, Napiszą o nas w ciepłych słowach… Tak jak i my dziś, Piszemy z szacunkiem o ludziach pierwotnych, Czy to na kartach barwnych powieści, Czy pełnych refleksji wierszy zaplatając strofy…      
    • W świecie -1.0 jest budka telefoniczna za rogiem, Saturator w parasola cieniu – „malinowy, proszę!” I pan, co kłębiaste chmury zwija z cukru: „Już się robi!”. „Lody, lody na patyku!” są Bambino? „Wyszły, nie ma.”   Tu loteria jest fantowa – kwiatek, pierścień też się trafi. I strzelnica jest przyjezdna –„Misia damie pan ustrzeli” Kataryniarz z małpką na ramieniu i papugą w klatce, Cuda, cuda przygrywają, z okien grosz się sypie.   Cyrk prawdziwy, ten ze słoniem, lwem i małpą, Jak zajechał, lud się tłoczył, liny chwytał – w górę namiot! Klaun, orkiestra, niedźwiedź na rowerze, foka z piłką, Samobójca na trapezie, nawet pchła fikała tresowana.   Zimy srogie – śniegu po parapet, mróz jak szczypnął, nie odpuścił, I Mikołaj też zawitał wieczorową porą z rózgą, Sadzą upaćkany, z nadpalonym frakiem, brodą... Szkoda wujka – tyle było poświęcenia.   Kto nie lepił był bałwana wielachnego – trąba i fujara. W drodze z lodowiska na bajorze zakazanym Z koksownika korzystałem, piąstki sine ogrzewając, Oranżada w proszku – mniam! – na sucho z rąk znikała.   Kino objazdowe – Reksio, Bolek z Lolkiem na zachodzie. I Godzilla pruła ogniem, Miś Uszatek głupie miny stroił. W wolnych chwilach, a ich bezlik było aż nad miarę Bajtle w zośkę, gumę, kapsle i podchody grały hałaśliwie.   Cinkciarz w bramie szeptał do przechodnia: „Many, many”, Czarna Wołga mnie ganiała i zomowiec na rowerze, Woźny ścierą plecy łoił, dyrektorka z hukiem – tynki pospadały, „Marsz do kąta, do tysiąca liczyć na głos, cholerniku!”   Twarz oblepiona gumą balonową też bywała, Tak to się dawniej dmuchało, dmuch, dmuch... i pękł! Z procy – ciach! wróbelka, sąsiadowi w okno, kota w ogon, Śmigus-dyngus nie psikawką, lecz wiadrami – oj, się lało!   „Na wykopki! wolne od nauki, dziatki”– zachęcano, Skup butelek – fajna sprawa, coś dla wyjadaczy, I gazety, i tektury na barana się nosiło, na nic, waga oszukana. Neon „Społem” mruga – i dla kogo, zaraz jest godzina milicyjna?   Tak mnie pamięć zwodzi, czy powietrze było też na kartki? Mydłem szarym matka uszy szorowała, a pumeksem pięty, A z karbidu się strzelało – kurki nieść się przestawały, Państwa-miasta – co za burza mózgów! nie tam jakieś „Milionery”.   Fotografie wszystkie zżółkły, w albumie zostały wspomnienia... Co za oknem? ni trzepaka, ni zabawy – co zostało? „Dżesika, obiad!” Coś kontraltem: „Brajan, oddaj panu koło zapasowe i lusterko!” Dziś, na stare lata, buty wzuwam – powiem wam: ja tam wracam...  
    • Pszczoły ćwierkają i nic to nie zmienia. Nic już nie dziwi — Overton miał rację, więc mam benzynę, już podpalam drzewa. Pomagać światu — to kocham najbardziej.
    • @Nata_Kruk Nata ! Pomyślałem o sobie :) Czasami mam zwariowane fantazje. A ja Cię księżycem tulę do snu :)
    • @MIROSŁAW C. Dzika róża w wierszu to dla mnie metafora kobiety wolnej, nieujarzmionej, która pozwala się dotknąć nie tylko myślą i słowem, ale też czynem. Jest piękna, odświętna i pełna tajemnic i zapachu.  To hołd dla tej dzikiej kobiecości, nieokiełznanej, prawdziwej i pełnej życia, tak jak smak dzikiej róży w słoiku.   Ten wiersz przypomina mi teraz czas dzikiej róży, gdy jej owoce dojrzewają i można z nich zrobić pyszne konfitury. Podarowałam kilka słoików mojemu lekarzowi, który opowiadał, jak wyjątkowy jest to dar natury pełen niebiańskiego smaku.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...