Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

..."problem z "poetami", którzy są jeszcze gorsi od debiutantów, a publikują w dziale Z i krytyka spływa po nich jak woda po kaczce...."
Rachel Graas

dlatego konieczne są uprawnienia moderatora do wyrzucania utworów napiętnowanych hasłem "grafomania" przez sporą grupę czytelników;
tu także trzeba i uczciwości komentujących i minimum rozeznania (oczytania);
jednym słowem - wszystko w rękach samych użytkowników orga...ich samodyscypliny;
J.S

  • Odpowiedzi 44
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Debiutanci są mile widziani. Ale Jacek trafia w sedno - brak szlifu poetyckiego grafomani zaawansowani zamieniają na głuchotę. Co gorsze, łączą się w stada i parzą, a potem te obolałe bękarty tekstowe brylują jako "poezja współczesna". Niestety, arystokracja poezji org. dalej pisze w Debiutach, z kilku powodów - skromność, wiedza o własnych umiejętnościach i wreszcie wstyd wydawania się obok Lilianny czy innych podobnych stfurcuf. Ja myślę, że głównie to trzecie.
Opublikowano

nie przez wszystkich debiutanci "mile widziani", i właśnie na to głównie sobie narzekam. a co do drugiej części pańskiego komentarza, panie Michale, to oczywiście się zgadzam (a po mojej twarzy błąka się nieokreślonego rodzaju uśmieszek). chociaż jestem na portalu niedługo, to widzę, co się dzieje z działem Z, straszne rzeczy jakieś. jak ktoś przez przypadek opublikuje tam tekst, myśląc, że to dział P, to tekst jest hitem tygodnia. wstyd trochę, że tak się dzieje, ale wiele pomysłów już było, jak temu zaradzić, lecz żaden nie do końca trafny.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Debiutanci są mile widziani. Ale Jacek trafia w sedno - brak szlifu poetyckiego grafomani zaawansowani zamieniają na głuchotę. Co gorsze, łączą się w stada i parzą, a potem te obolałe bękarty tekstowe brylują jako "poezja współczesna". Niestety, arystokracja poezji org. dalej pisze w Debiutach, z kilku powodów - skromność, wiedza o własnych umiejętnościach i wreszcie wstyd wydawania się obok Lilianny czy innych podobnych stfurcuf. Ja myślę, że głównie to trzecie.

zgadzam się z obu Panami, od tygodnia sygnalizuję, że coś nie tak z tym 'orgiem' się dzieje
(wątek dyskusyjny 'pożar na W i nie tylko', oraz wiersz 'Pożar w przestworzch') ale to dopiero spostrzeżenia połowiczne;
nie atakowałam 'Z', ale stada właśnie, żerujące na'P' i 'W', które sztucznie kreują 'gwiazdy' na własną modłę, a innych młodych ignorują. Więc proszę się nie dziwić, że takie 'gwiazdeczki' pchają się później między dobrych poetów.
Mnie nie obrzucono 'kupą' wręcz przeciwnie, starano się mnie zwerbować do niejasnego
kręgu TWA, (plusikami i tanimi całuskami na tak, itp); wiadomo - dobroczyńcy trzeba się zrewanżować - powiedziałam NIE, bo jestem samokrytyczna i szybko pojęłam, że niektóre osoby nie są obiektywne - mam w nosie taką pseudonaukę. Teraz zbieram masowe naloty i kpiny. Kto za tym stoi?
Moim skromnym zdaniem (jestem na orgu od dwóch miesięcy) autorami tych 'burz' są
niedowartościowani poeci, którzy duuużo piszą, jednak daleko im do sokołów z 'Z' i chcą
wieść prym wsród 'zielonych' na W i P, lub wypalone 'gwiazdy' z lekko przytępionym piórem, które nie mogą się pogodzić z utratą laurek wsród 'Zaawansowanych'. Starają się tworzyć własne mini - królestwo, byle wciąż istnieć.

To moim zdaniem drugie dno tematu wiodącego tego wątku, dziękuję że miałam okazję się wypowiedzić - bo stylizuje się mnie na pieniaczę, gdy tymczasem właśnie odważyłam się powiedzieć 'Dosyć'

pozdrawiam ) ava.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


mnie to wygląda na pieniactwo. co za "pożar"? kto chciał i za ile przeciągnąć na swoją stronę?
również piszę tu od dwóch miesięcy i nic podobnego mnie nie spotkało!

de Wstrentny
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


mnie to wygląda na pieniactwo. co za "pożar"? kto chciał i za ile przeciągnąć na swoją stronę?
również piszę tu od dwóch miesięcy i nic podobnego mnie nie spotkało!

de Wstrentny

o... na potwierdzenie mają Państwo pierwszego przedstawiciela kasty, ten to dopiero 'trzebi',
i neguje ! nawet samego siebie, autor peeli kastratów -niegroźny raczej ;D)
p.s
podkreślam 'PEELI', bo mnie na bana wsadzi, na nic innego nie może, boszszszeee ;)
pozdrawiam ) ava.
Opublikowano

ironia komentujących to jeszcze nie złośliwość ani zła wola; raczej bezsilność w powtarzaniu setki razy tego samego: aby wziąć odpowiedzialność za własne słowo, pomyśleć o takich rzeczach jak kompozycja, forma, dobór słów, zwrotów, pointa; bo poezja to sztuka, a nie pamiętniczek dla znudzonych panienek i skacowanych panów, czyli sfrustrowanych ledwo-piśmiennych a już aspirujących do tytułu Poety (połety);
no i dystans - dystans do siebie samych i do tego co się pisze...
zanim zaproponuje się własne wiersze, dobrze byłoby skonfrontować się z już uznaną funkcjonującą publicznie poezją, czy to klasyką czy awangardą, i na podstawie porównania ocenić - czy rzeczywiście wnosimy coś nowego, świeżego, oryginalnego do istniejącej poetyki, języka poetyckiego - czy tylko kopiujemy istniejące wzorce (co nie jest jeszcze takie złe, bo kopiowanie uczy posługiwania się słowem);
świadomość twórcza to niezbędny, konieczny warunek pracy literackiej; bez niej są tylko nieporozumienia i gorycze zawodów ambitnych ale niedouczonych pisatieli;
poezja rodzi się tylko przez pracę literacką (sztuka skreślania!) i mądre czytanie innej poezji;
Poeci do pióra! Panienki na kolana (lub na szyję)! Panowie do butelki!
:)) J.S

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


kłamiesz! pochwaliłem choćby znakomite wiersze Tabula Rasa i tryptyki Janko,
inspirujący wiersz Pana Poety 2 o "pluszowej chrześcijance", czy ostatnio
świetnie uchwyconą obserwację Baby Izby. Twój przy nich był taki sobie
[quote]nawet samego siebie, autor peeli kastratów -niegroźny raczej ;D)
kastratów? a kto napisał, że jego Peel na trzeciej skończył bo wahadło mu wysiadło?
w życiu bym takiemu nieudacznikowi ręki nie podał! pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


kłamiesz! pochwaliłem choćby znakomite wiersze Tabula Rasa i tryptyki Janko,
inspirujący wiersz Pana Poety 2 o "pluszowej chrześcijance", czy ostatnio
świetnie uchwyconą obserwację Baby Izby. Twój przy nich był taki sobie
[quote]nawet samego siebie, autor peeli kastratów -niegroźny raczej ;D)
kastratów? a kto napisał, że jego Peel na trzeciej skończył bo wahadło mu wysiadło?
w życiu bym takiemu nieudacznikowi ręki nie podał! pozdrawiam

Zwykłam podawać rękę każdemu, ponieważ jestem wolna od uprzedzeń, dyskryminacji,
konekcji.
Mogę się mijać światopoglądowo, nie zgadzać, negować, nawet odrzucać, jednak
staram się nie mijać z...Człowiekiem; godność, szacunek i tolerancja i tego też
oczekuję od innych :)
p.s
edytowane celem nie zaśmiecania nie mojego wątku,
wyjaśniam; "kastrat", to określenie, nie wyzwisko, to takie oczywiste ;D

pozdrawiam uściskiem dłoni ))) ava.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


czyżby? więc choćby ten post wyżej był wyrazem przyjaźni (peele kastraci, sam wstrenty skorumpowany i patrzcie Państwo! (jakie teatralne, tuż przed śmiercią z wstrentnych rąk odwołanie się od sumienia ogółu) - sprzedaje dobre słowa za pieniądze)
w każdym razie pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


czyżby? więc choćby ten post wyżej był wyrazem przyjaźni (peele kastraci, sam wstrenty skorumpowany i patrzcie Państwo! (jakie teatralne, tuż przed śmiercią z wstrentnych rąk odwołanie się od sumienia ogółu) - sprzedaje dobre słowa za pieniądze)
w każdym razie pozdrawiam.

e..., spójrz no wyżej,(edycja komenta) tak...tak... ;D
rączę ściskam ) ava.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


czyżby? więc choćby ten post wyżej był wyrazem przyjaźni (peele kastraci, sam wstrenty skorumpowany i patrzcie Państwo! (jakie teatralne, tuż przed śmiercią z wstrentnych rąk odwołanie się od sumienia ogółu) - sprzedaje dobre słowa za pieniądze)
w każdym razie pozdrawiam.

e..., spójrz no wyżej,(edycja komenta) tak...tak... ;D
rączę ściskam ) ava.
nieładnie po raz kolejny. zamiast edytować powinno się po prostu przeprosić.
nie martw się w każdym razie i nie wytrącaj z cwaniackiego samouwielbienia -
jakoś z tym przeżyję.
Opublikowano

Wiesz co, avo mirabell, jest najgorszego w grze, w którą starasz się tu bawić? To, że zgrywasz się na współczującą, nieprzejednaną niewinność, jakże (och, ach) wrażliwą i uczciwą. Daj spokój, Maria Teresa była jedna i wiesz co jakoś Ci nie wierzę, że jesteś drugą.
Ten Twój "pożar na W i nie tylko" czytałem w osłupieniu, a wiesz dlaczego? Bo ta kreacja zupełnie do Ciebie nie pasuje i niestety Ci nie wyszła. Wystarczy popatrzeć, jak piszesz teraz, a jak niewinne stworzenie TAM udajesz. Szkoda, że niektórzy dali się nabrać na ten "głos jedynej sprawiedliwej", która do końca nie wyjawia o co właściwie chodzi. A dlaczego? To przecież temat na Orgu dobrze znany i przemaglowany? A może dlatego, bo to dobrze wygląda? - "jest taka charakterna", a zarazem - jeśli tak "oburzona" to i moralność nieskazitelną ma?

No pięknie, tylko po ostatnich złośliwościach, troszkę inny obrazek mi się układa, jeśli chodzi o tę Twoją czystość intencji. Nie chodzi tylko o mnie - wiem, że próbowałaś skłócić mnie ze Wstrentnym, robiąc mi "kupę" na głowę, w swoim (nie powiem - zgrabnie napisanym) pożar-szkwilku. Nie udało się, prawda? Wstrentny nie zareagował (ale bieda), ja też, bo czekałem cierpliwie na jakiś następny (i czy się sprawdzi) nowy punkt programu.
I był. Wtedy, już bez ogródek przejechałaś się nie tylko po mnie, ale i tych, którzy nieopatrznie zamieścili pod moim wierszem swoje wpisy. A fe - nieładnie. A może właśnie dlatego to napisałaś, żeby więcej tego nie robili? Bo nie sądzę, że głosowałaś na Andrzeja Leppera, a może się mylę i stąd to karkołomne nawiązanie do mojego wiersza - "leppem podpasłe" (tu się zawiodłem na Tobie - słabiutko), bardzo słabiutko, w dodatku to takie liche i żałosne asekuranctwo było, haha. Niestety, nawet za Gomółki kumali bardziej zawiłe teksty. :b i dobierali się do d...

Czy to dlatego jesteś wolna od uprzedzeń, dyskryminacji, konekcji, (...)starasz się nie mijać z...Człowiekiem? A może na własny użytek myślisz - "wciąż zauroczone (...) kucać wyuczone", obrażając bez uzasadnienia, że to TWA, bo napisali u mnie coś pochlebnego? Czy może to inna, jeszcze bardziej wyrafinowana sztuczka? Podejrzewam, bardzo paskudna. Proszę, jaki ładny wierszyk: (www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=71121#dol ).

Ten ostatni zresztą też - następna intryga w formie "Prośby mirabelki"?
Nie będę podawał przykładów z wiersza innego Autora, gdzie są Twoje obraźliwe wpisy. Jest inteligentny i pewny jestem, że zauważył. A wiesz dlaczego tego nie zrobię, bo nie pytałem Go o to, czy mogę. Właśnie z szacunku, ale nie takiego, o którym wspominałaś. U mnie zdobył go przez wiersze, które pisze, a nie intrygi.
Nie kontaktuję się z nikim na priv w celu: "jak i dlaczego kogoś obsmarować, albo mu dokopać". W drugą stronę też – nikt podobnego tekstu do mnie nie napisał Podejrzewam, że Towarzystwa to chyba sama poszukujesz, ja do żadnego Towarzystwa nie należę. Jeśli "smaruję" to (tak, jak teraz) i robię to wyłącznie we własnym imieniu - Amen.

Przypomnę coś jeszcze, co napisałaś, po mojej próbie dowiedzenia się o co chodzi, bo powód Twojego dziwnego ataku chciałem wyjaśnić, pamiętasz?

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Po trzech dniach...

I co na to "walcząca o prawdę i miłosierdzie", szalenie miła (bo przecież mnie lubi) ava mirabell?

I na tym koniec - do dzisiaj, ani słowa od "Pani bezpośredniej" - sprawa zamknięta, czy może zawieszona?
Jak widzisz, czekałem cierpliwie do tej pory, ale chyba, się nie doczekam. Myślę, że lubisz jątrzyć i wiesz co, mam wrażenie, że niezła praktyka się za tym kryje.
A wystarczyło sprawę postawić jasno - i dokładnie wyjaśnić za pierwszym razem na forum dyskusyjnym, skoro już napisałaś taki wątek. Ale po co? Lepiej było stworzyć omdlewająco-piętnujący "krzyk w imię..." czegośtam, a potem z tryumfem naigrywać się i dorzucać ognia do tego, co się samemu rozkręciło.
Wiesz, co to jest trollowanie? Tak, to właśnie to, co robisz. A wiesz, dlaczego tak myślę?
:] (właśnie dlatego)
Złapałaś dobry moment, żeby się wykazać, podczas mojej wymiany zdań ze Wstrentnym. Cóż, nie jestem nieomylny i przyznałem mu rację i wiesz co? Nie wstydzę się tego, bo jeśli się popełniło błąd, trzeba się do niego przyznać. Lecz w tym momencie Twój plan nie wypalił. Bo, (tak myślę), że On do mnie (mogę się mylić - nie pytałem) chyba nic nie ma. Ja tym bardziej, do Niego też. Tylko, że Twoja machina ruszyła i będziesz ją pewnie ciągnąć do upadłego. Ale to już Twój problem.
Ja nie zamierzam.
I wiesz co, avo, chyba jednak już Cię nie lubię. Miło się czasem z tobą gadało, ale zaczynam wątpić w Twoją szczerość. Bo jeśli chodzi o bezpośredniość to (hehe, kupa ości) - mam raczej pewność. Ale możesz mieć satysfakcję, udało Ci się, bo do pewnego momentu też dałem się nabrać. Ha, ha
To nic, że mnie olałaś, to pół biedy - gorzej, że olałaś samą siebie i dane słowo.
Żegnam, pa - w miarę ozięble.
Opublikowano

avo mirabell - nie odpowiem Ci na priva, bo wpisałaś mnie na listę "ignorowanych". I tylko z tego tytułu nic do Ciebie nie dotrze, ale żeby wykazać dobrą wolę - zawiadamiam Cię o tym tutaj.
HAYQ

Opublikowano

Nie wycofuję się ze swojego stanowiska, nie zdementuję niczego, bo tak właśnie czuję i odbieram. Każdy ma pełne prawo do oceny wątku i jak i mojej osoby, dlatego nie będę
się odnosiła do indywidualnych ocen, jednak o takie proszę.
Co przez to rozumiem ? Czy w obliczu całej sytuacji powinnam odejść z forum ?- to moje
pytanie; proszę, abyście także się do tego odnieśli; wystarczy mi;
TAK lub NIE - będę wdzięczna.
Jest Ktoś, kogo zbyt pochopnie oceniłam, skrzywdziłam, mowa o HAYQ.
PRZEPRASZAM, HAYQ - niewiele, jednak nie łatwo na forum o takie słowo.

Czekam tutaj na krótkie; TAK lub NIE ; nie liczę na uzasadnienie, brak komentarzy uznam na:
Tak, to chyba oczywiste. Nie zmienię nicku i nie podszyję się pod inną 'skórę', wrócę
skąd przyszłam.
Trzeba... do końca.
pozdrawiam Wszystkich ) ava.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jednej rzeczy nie mogę zrozumieć. Piszesz: "[u]Nie wycofuję się ze swojego stanowiska, nie zdementuję niczego, bo tak właśnie czuję i odbieram. Każdy ma pełne prawo do oceny wątku i jak i mojej osoby, dlatego nie będę się odnosiła do indywidualnych ocen[/u], jednak o takie proszę."
A może przydałoby się jeszcze parę słów wyjaśnienia, po co to całe zamieszanie i dlaczego w takim razie zostałem w to wmieszany? Na chybił trafił? Czy może jest jakiś inny powód? Bo jeśli jest, chciałbym go poznać.
Wobec tego, co napisałaś powyżej, raczej dziwnie wyglądają Twoje przeprosiny. Bo zabrzmiało to trochę tak, jak na pewnym filmie (Sędzia z teksasu). Otóż pan sędzia wyszedł na środek ulicy i przy wszystkich mieszkańcach miasteczka powiedział (do miejscowych dziwek):
- przepraszam, że nazwałem was wstrętnymi k...wami, po czym odwrócił się i puścił bąka, dając tym do zrozumienia, że poglądu nie zmienił.

Nie żądam od Ciebie Avo żadnych przeprosin, tym bardziej takich "z asekuracją".
Nie będę też udawał szlachetnego wredziucha, tyko powiem Ci wprost - masz u mnie krechę i tyle. A co będzie dalej - uwidzim. Co zrobisz - odejdziesz, czy zostaniesz, to wyłącznie Twoja sprawa. Nie wiem, czy rozsądzanie tego przez innych ma jakiś sens - chyba, że dla Ciebie. Bo wg. mnie, to tworzenie podziałów, czyli to z czym podobno się nie zgadzasz.
Ale chcesz, proszę bardzo, jestem za tym, żebyś została, bo nieźle piszesz, na resztę trzeba zapracować.
Z jednym się z Tobą zgodzę - słowo przepraszam jest rzadkością, ale nie tylko na tym portalu, czy innych forach.
Wszędzie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jednej rzeczy nie mogę zrozumieć. Piszesz: "[u]Nie wycofuję się ze swojego stanowiska, nie zdementuję niczego, bo tak właśnie czuję i odbieram. Każdy ma pełne prawo do oceny wątku i jak i mojej osoby, dlatego nie będę się odnosiła do indywidualnych ocen[/u], jednak o takie proszę."
A może przydałoby się jeszcze parę słów wyjaśnienia, po co to całe zamieszanie i dlaczego w takim razie zostałem w to wmieszany? Na chybił trafił? Czy może jest jakiś inny powód? Bo jeśli jest, chciałbym go poznać.
Wobec tego, co napisałaś powyżej, raczej dziwnie wyglądają Twoje przeprosiny. Bo zabrzmiało to trochę tak, jak na pewnym filmie (Sędzia z teksasu). Otóż pan sędzia wyszedł na środek ulicy i przy wszystkich mieszkańcach miasteczka powiedział (do miejscowych dziwek):
- przepraszam, że nazwałem was wstrętnymi k...wami, po czym odwrócił się i puścił bąka, dając tym do zrozumienia, że poglądu nie zmienił.

Nie żądam od Ciebie Avo żadnych przeprosin, tym bardziej takich "z asekuracją".
Nie będę też udawał szlachetnego wredziucha, tyko powiem Ci wprost - masz u mnie krechę i tyle. A co będzie dalej - uwidzim. Co zrobisz - odejdziesz, czy zostaniesz, to wyłącznie Twoja sprawa. Nie wiem, czy rozsądzanie tego przez innych ma jakiś sens - chyba, że dla Ciebie. Bo wg. mnie, to tworzenie podziałów, czyli to z czym podobno się nie zgadzasz.
Ale chcesz, proszę bardzo, jestem za tym, żebyś została, bo nieźle piszesz, na resztę trzeba zapracować.
Z jednym się z Tobą zgodzę - słowo przepraszam jest rzadkością, ale nie tylko na tym portalu, czy innych forach.
Wszędzie.

Zebrałeś pierwszy, ponieważ pierwszy odreagowałeś na 'hay.duki' czy ja napisałam;
HAYQ, czy hajduki ?Odpowiedziałeś kąśliwym wierszykiem ( nawet ładny był )
gdzie pogroziłeś mi 'kupką' w którą miałam wpaść, prawda ?

Nikogo nie nie mam zamiaru różnić, czy dzielić; opcja 'brak komentarza' znaczy TAK, można
skorzystać bezimiennie, o.k.

NIe 'asekuruję' nikogo i niczego - TWA istnieje, dzieli i kreuje i zdania nie zmieniam,
krecha ? jakoś to przeżyję, bo Twojej postawy to ja już nie rozumiem i tego uskarżania się.
Przeprosiłam, bo jawnie zaprzeczyłeś, że coś Cię z TWA łączy.
p.s.
jestem stała; nadal Cię lubię - kropka.

pozdrawiam ) ava.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


widzę, że chcesz eskalacji? a to tylko jakaś zadufana panienka rozkręca się, bo napisałem komentarz do jej wiersza. proszę sobie zajrzeć do wątku - co niby takiego jest
w moim "zegarowym komentarzu", co może wywołać aż taką agresję?
chyba tylko inteligencja która ją przerosła, bo sama odbiera to co napisała
na jednej płaszczyźnie. jest jak mucha co drepcze w kółko aż do śmierci po szybie
wokół tego co hihi sama narobiła.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


pyskówką jest pisanie takiego czegoś: "a nie lepiej po prostu kliknąć to ulubione słówko?"
zamiast jasno wyrazić własne zdanie w i tak już drażliwym wątku.
owszem, nawet przed Sądem obrońca czy oskarzyciel może powiedzieć: a nie lepiej wsadzić było sobie samemu w dupę? ale... ale nie musi :)))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ponura polska jesień, Przywołuje na myśl historii karty smutne, Nierzadko także wspomnienia bolesne, Czasem w gorzki szloch przyobleczone,   Jesiennych ulewnych deszczy strugi, Obmywają wielkich bohaterów kamienne nagrobki, Spływając swymi maleńkimi kropelkami, Wzdłuż liter na inskrypcjach wyżłobionych,   Drzewa tak zadumane i smutne, Z soczystych liści ogołocone, Na jesiennego szarego nieba tle, Ponurym są często obrazem…   Jesienny wiatr nuci dawne pieśni, O wielkich powstaniach utopionych we krwi, O szlachetnych zrywach niepodległościowych, Które zaborcy bez litości tłumili,   Tam gdzie echo dawnych bitew wciąż brzmi, Mgła spowija pola i mogiły, A opadające liście niczym matek łzy, Za poległych swe modlitwy szepcą w ciszy,   Gdy przed pomnikiem partyzantów płonie znicz, A wokół tyle opadłych żółtych liści, Do refleksji nad losem Ojczyzny, W jesiennej szarudze ma dusza się budzi,   Gdy zimny wiatr gwałtownie powieje, A zamigocą trwożnie zniczy płomienie, O tragicznych kartach kampanii wrześniowej, Często myślę ze smutkiem,   Szczególnie o tamtych pierwszych jej dniach, Gdy w cieniu ostrzałów i bombardowań Tylu ludziom zawalił się świat, Pielęgnowane latami marzenia grzebiąc w gruzach…   Gdy z wolna zarysowywał się świt I zawyły nagle alarmowe syreny, A tysiące niewinnych bezbronnych dzieci, Wyrywały ze snu odgłosy eksplozji,   Porzucając niedokończone swe sny, Nim zamglone rozwarły się powieki, Zmuszone do panicznej ucieczki, Wpadały w koszmar dni codziennych…   Uciekając przed okrutną wojną, Z panicznego strachu przerażone drżąc, Dziecięcą twarzyczką załzawioną, Błagały cicho o bezpieczny kąt…   Pomiędzy gruzami zburzonych kamienic Strużki zaschniętej krwi, Majaczące w oddali na polach rozległych Dogasające płonące czołgi,   Były odtąd ich codziennymi obrazami, Strasznymi i tak bardzo różnymi, Od tych przechowanych pod powiekami Z radosnego dzieciństwa chwil beztroskich…   Samemu tak stojąc zatopiony w smutku, Na spowitym jesienną mgłą cmentarzu, Od pożółkłego zdjęcia w starym modlitewniku, Nie odrywając swych oczu,   Za wszystkich ofiarnie broniących Polski, Na polach tamtych bitew pamiętnych, Ofiarowujących Ojczyźnie niezliczone swe trudy, Na tylu szlakach partyzanckich,   Za każdego młodego żołnierza, Który choć śmierci się lękał, A mężnie wytrwał w okopach, Nim niemiecka kula przecięła nić życia,   Za wszystkie bohaterskie sanitariuszki, Omdlewających ze zmęczenia lekarzy, Zasypane pod gruzami maleńkie dzieci, Matki wypłakujące swe oczy,   Wyszeptuję ciche swe modlitwy, O spokój ich wszystkich duszy, By zimny wiatr jesienny, Zaniósł je bezzwłocznie przed Tron Boży,   By każdego z ofiarnie poległych, W obronie swej ukochanej Ojczyzny, Bóg miłosierny w Niebiosach nagrodził, Obdarowując każdego z nich życiem wiecznym…   A ja wciąż zadumany, Powracając z wolna do codzienności, Oddalę się cicho przez nikogo niezauważony, Szepcząc ciągle słowa mych modlitw…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @andrew Czy rzeczywiście świat współczesny tak nas odczłowieczył? Czy liczy się tylko pogoń za wciąż rosnącą presja społeczną w każdej dziedzinie? A gdzie przestrzeń, by być sobą?
    • @Tectosmith całkiem. jakbym czytał któreś z opowiadań Konrada Fiałkowskiego z tomu "Kosmodrom".
    • @Manek Szerzenie mowy nienawiści??? Przecież nie skłamałem w ani jednym wersie!
    • Widzą mnie. Przez te korytarze. Przez te imaginacje. Patrzą. Wodzą za mną wzrokiem nieruchomym. Te ich oczy. Te ich wielookie twarze… Ale czy to są w ogóle ich twarze? Wydrapuję żyletką te spojrzenia z okładek. Ze stronic starych gazet. Z pożółkłych płacht. Zapomnianych. Nie odtrącam ich. Było ich pełno zawsze i wszędzie. Nie odtrącam… Kiedyś odganiałem ręką te spojrzenia wnikliwe. Czujne. Odganiałem jak ćmy, co puszyściały w przelocie. Albo mole wzruszone jakimś powiewem nagłym z fałd ciężkich zasłon, bądź ubrań porzuconych w kącie. Z barłogu. Z legowiska. Ze sterty pokrytej kurzem. Szarym pyłem. W tym oddechu idącym od otwartych szeroko okien. Od nocy. Od księżyca… Od drzew. Od tych topól strzelistych. Szumiących. Szemrzących cicho. Od tych drzew skostniałych z zimna. Od chmur płynących. Od tych chmur w otchłani z jasnymi snopami deszczu...   Siedzę przy stole. Na krześle. Siedzę przy stole oparty łokciami o blat. Oparłszy się na złożonych dłoniach brodą. Zamieram i śnię. I znowu śnię na jawie. Wokół mnie płomienie świec. Drżące. Migoczące. Rozedrgane cienie na suficie i ścianach. Na podłodze błyszczące plamy. Na klepce. Czepiają się sęków. Czepiają się te widma. Te zjawy z nieokreślonych ustroni i prześwitów z ciemnej linii dalekiego lasu. Na stole płonące świece. Na parapetach. Na szafie. Na podłodze. Świece wszędzie. Płonące gwiazdy na niebie. Wszechświat wokół mnie. Ogromna otchłań i mróz zapomnienia…   Przede mną porcelanowy talerz z okruchami czerstwego chleba i emaliowany kubek, odrapany, otłuczony. Pusty… A więc to moja ostatnia wieczerza…   *   Wirujące obłoki nade mną. Pode mną mgławice, spirale galaktyk. Nade mną… Nasyca się we mnie jakaś deliryczna ekscytacja. Jakieś wielokrotne, uporczywe widzenie tego samego, tylko pod różnymi kątami. Wciąż te same zardzewiałe skorupy blaszanych karoserii, powyginanych prętów, pancernych płyt, pogiętych, stępionych mocno bagnetów i noży… Przedzieram się przez to wszystko z donośnym chrzęstem i stukotem spadających na ziemię przedmiotów. Idę, raniąc sobie łokcie, kolana… Idę… I słyszę. I słyszę wciąż w mojej głowie piskliwy szum. I pulsowanie, takie jakby podzwanianie. I znowu drzwi. Kolejne. Uchylone. Spoza nich dobiega to nikłe: dzyn-dzyn. A więc ktoś tu był. I jest! Ktoś mnie ogląda i podziwia jak w ZOO. Nie mogę się pozbyć tych mar natrętnych. Dzyn-dzyn.. Tych namolnych widziadeł, które plączą się tutaj bez celu. Dzyn-dzyn… I widzę je. I słyszę... Nie. Nie dosłyszę, co mówią do siebie, będąc w tych pokracznych pozach. Gestykulują kościstymi palcami obwieszonymi maleńkimi dzwoneczkami… Dzyn-dzyn… Wciąż to nieustanne dzyn-dzyn...   *   Otaczają mnie blaski. Mrugające iskry. Kiedy siedzę przy stole, oparłszy brodę na dłoniach. Mieni się wazon z kryształu z uschniętą łodygą martwego kwiatu. Cóż jeszcze mógłbym ci powiedzieć? Będę ci pisał jeszcze. Kartki rozrzucone na stole. Pogniecione. Na podłodze. Ciśnięte w kąt w formie kulek. Wszędzie. W dłoni. W tej dłoni ściskającej pióro, bądź długopis… W tej dłoni pomazanej tuszem, atramentem. W tej dłoni odrętwiałej. I w tym odrętwieniu trwam, co idzie od łokcia do czubków palców. Mrowienie. Miliardy igieł... W serwantce lustra migoty i drżenia. W serwantce filiżanki, porcelanowy dzbanek. Talerze. Kryształowa karafka ojca. Zaciskam powieki. Szczypiące.   Dlaczego ten deszcz? Latarnie na ulicy. Noc. Zamglone światła. Deszcz. Drzewa oplatają się nawzajem gałęziami. Nagimi odnogami. Drzewa splecione. Supły… Deszcz… Zamglone poświaty ulicznych latarni. Idę. Kiedy idę – deszcz… Wciąż deszcz… Stukocze o blaszane rynny starych kamienic. O daszki okrągłych ogłoszeniowych słupów. O blaszane kapelusze ulicznych latarni… Deszcz… Kiedy idę tak. A idę tak, bo lubię. Kiedy deszcz… I ten deszcz wystukuje mi. Spada na dłonie. Na policzki. Na usta. Na twarz…   *   To rotuje. To wciąż rotuje. Oddala się, ciągnąc za sobą długą smugę. Rezonuje od tego jakiś magnetyzm. To się oddala. To wciąż się oddala, nieubłaganie. Kiedy idę długim korytarzem, muskam palcami żeliwne rury, które ciągną się kilometrami w głąb. Które się ciągną i wiją. Które pokryła brunatna pleśń. W których stukoty i jęki. Zamilkłe. W których milczenie. Martwa cisza. Ciągnące się rury. Rozgałęzienia jakieś. Wychodzą. Wchodzą. Rozchodzą się. Łączą… Od jednej ściany do drugiej. Z podłogi w sufit. Przebijają się znikąd donikąd. Martwy krwiobieg w ścianach z popękaną, odłażącą farbą. Chrzęszczący pod stopami gruz, potłuczone szkło... Na języku i w gardle gryzący szary pył zapomnienia. Uchylone drzwi. Otwarte na oścież. Zamknięte na klucz. Na klamkę. Naciskam z cichym skrzypieniem. Wchodzę. W półmroku sali kamienne popiersia okryte zakurzoną folią. Rozrzucone dłuta, młotki… W półmroku. Zapach jakichś dalekich, zeskorupiałych w mimowolnym grymasie gipsowych twarzy. W odległym echu dawnego czasu. Pożółkłe plakaty na ścianach. Uśmiechnięte twarze. Patrzące filuternie oblicza dawno umarłych…   Kto tu jest? Nie ma nikogo.   Szklane gabloty. Zardzewiałe metalowe stelaże. Na pólkach chemiczne odczynniki. Przeciekające butle z jakąś czarna mazią. Odór rozkładu i czegoś jeszcze, jakby opętanego chorobą o nieskończonym wzroście… Na ścianach potłuczone, popękane porcelanowe płytki z rozmazanymi smugami zakrzepłej krwi. Od dawna ślepe, zgasłe oczy okrągłej wielookiej lampy. Przekrzywionej w bezradnym błaganiu o litość, w jakimś spazmie agonii. W kącie, między stojakami do kroplówek, ociężały, porysowany korpus z kobaltem-60 w środku pokryła rdza. Na metalowym stole resztki nadpalonej skóry z siwą sierścią kozła. Nie przeżył. Wtedy, kiedy blade strumienie wypalały jego wnętrze do cna… Walające się na podłodze stare, zwietrzałe gazety. Czarne nagłówki. Czarno-białe zdjęcia. Pierwszy wybuch jądrowy na atolu Bikini. Pozwijane plakaty... Szukam czegoś. Szperam. Odgarniam goła stopą… Nie ma. Nie było chyba nigdy.   *   Powiedz mi coś. Milczysz jak głaz wilgotny. Jak lśniący głaz na poboczu zamglonej drogi. Zjada mnie promieniowanie. Zżera moje komórki w powolnej agresji. Wokół mojej głowy mży złociście aureola smutku w opadających powoli cząsteczkach lśniącego kurzu. Jakby to były drobniutkie, wirujące płatki śniegu. Jakby rozmyślający Chrystus, coraz bardziej jaśniejący i z rękami skrzyżowanymi na piersiach, szykował się powoli na ekstazę zbawienia w oślepiającym potoku światła...   I jeszcze...   Otwieram zlepione powieki... Długo jeszcze? Ile już tu jestem? Milczysz... A jednak twoje milczenie rozsadza moją czaszkę niczym wybuchający wewnątrz granat. Siedzę przy stole a on naprzeciw szczerzy do mnie zęby w szyderczym uśmiechu. Kto? Nikt. To moje własne widzimisię. Moje chorobliwe samounicestwienie, które znika, kiedy tylko znowu zamknę je powiekami. I znowu widzę – ciebie. Jesteś tutaj. Obok. We mnie. W przeszłości jesteś. A ponieważ i ja jestem w głębokiej przeszłości, nie ma nas tu i teraz. Zatem byliśmy. A tutaj, w teraźniejszości tkwisz głęboko rozgałęzieniami korzenia. W ziemi. W tej czarnej glebie. W tej wilgotnej, w której ojciec mój zdążył się już rozpaść w najdrobniejsze szczegóły dawno przeżytych dziejów. W atomy. W ziarna rozkwitające w ogrodzie pąkami peonii…   Przełykam ślinę, czując sadzę z komina, dym płonących świec na podniebieniu. One wokół mnie rozpalają się jeszcze i drżą. Marzyłem. I śniłem. Albo i śnię nadal. Na jawie. I jeszcze… Moje nocne misterium. Moje własne bycie mistrzem ceremonii, której nie ma, która jest tylko we mnie. Mówię coś. Poruszam milczącymi ustami. Tak jak mówił do mnie mój nieżywy już ojciec, wtedy, kiedy pamiętałem jeszcze. Przyszedł odwiedzić mnie, ale tylko na chwilę. Przyszedł sam. Tym razem bez matki. Posiedział na krześle. A bardziej, tylko przysiadł. Tak, jak się przysiada na moment przed daleką podróżą. Lecz zdążył jeszcze zapalić papierosa, oparłszy się jednym łokciem o blat stołu..I w kłębach błękitnawego dymu, zaczął swoją przemowę pełną wzruszeń. To znowu ze śmiechem, albo powagą człowieka z zasadami. A jego oczy za szkłami okularów stawały się coraz bardziej lśniące. Coś mówił. Albo i nie mówił niczego. A to, co mówił było moim przywidzeniem. Omamem słuchowym. Fantasmagorią. Tylko siedział nieruchomo. Jak posąg z kamienia. Ale wiem, że odchodząc, położył jeszcze swoją dłoń na moim ramieniu, w takim jakby muśnięciu, w ledwie wyczuwalnym tknięciu. Czy może bardziej wyobrażeniu…   Sam już nie wiem czy tu był. I czy był jeszcze…Chłód powiał od schodowej klatki. Od wielkiego przeciągu drzwi trzasnęły w oddali…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-11-23)      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...