Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Tej wiosny weźmiesz mnie za rękę,
Ścieżką pójdziemy Nad Reglami,
Zauważymy jak jest pięknie
I przytulimy policzkami.

Potem skradniemy pocałunki,
Szepniemy sobie słowo "Kocham".
Zawstydzą się Czerwone Wierchy,
Zielenią schowa nas Roztoka.

Szumem przywita nas Siklawa,
Granaty granią swą zagrają
Mnich się zaduma - "Trudna sprawa,
Że tacy siwi – tak kochają..."

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Pisząc nie myślałem o romansie, ale kto wie? Może zwykła czułość, ale to ponoć wstyd okazywać

Pozdrawiam.

No tak, ale mnie chodzi o taka banalnosc tego: pocałunki, Kocham cię, jest pieknie, przytulimy się" itd. Przypomina to właśnie taka kulejącą poezje nastolatków. Za to pejzaż wyśmienity, może by tak spróbowac przez niego opisac to uczucie ? Bez takiej kawy na ławe ?
No nie wiem, to już nie moja decyzja :)
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Pisząc nie myślałem o romansie, ale kto wie? Może zwykła czułość, ale to ponoć wstyd okazywać

Pozdrawiam.

No tak, ale mnie chodzi o taka banalnosc tego: pocałunki, Kocham cię, jest pieknie, przytulimy się" itd. Przypomina to właśnie taka kulejącą poezje nastolatków. Za to pejzaż wyśmienity, może by tak spróbowac przez niego opisac to uczucie ? Bez takiej kawy na ławe ?
No nie wiem, to już nie moja decyzja :)
Pozdrawiam.

Oczywiście, że można. I dłużej jestem na forum to odnoszę wrażenie. że proste formy są niewskazane. Wiersz, w którym nagromadzono porównań, przenośni ... itd uważa się za super, chociaż wszystko razem wzięte wrzeszczy.
(uwaga nie służy obronie powyższego wiersza. wczoraj mnie nawet pouczono, że takich słow tu nie lubią chociaż w prostocie coś wyrażają, a może to prostactwo - kto wie?)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No tak, ale mnie chodzi o taka banalnosc tego: pocałunki, Kocham cię, jest pieknie, przytulimy się" itd. Przypomina to właśnie taka kulejącą poezje nastolatków. Za to pejzaż wyśmienity, może by tak spróbowac przez niego opisac to uczucie ? Bez takiej kawy na ławe ?
No nie wiem, to już nie moja decyzja :)
Pozdrawiam.

Oczywiście, że można. I dłużej jestem na forum to odnoszę wrażenie. że proste formy są niewskazane. Wiersz, w którym nagromadzono porównań, przenośni ... itd uważa się za super, chociaż wszystko razem wzięte wrzeszczy.
(uwaga nie służy obronie powyższego wiersza. wczoraj mnie nawet pouczono, że takich słow tu nie lubią chociaż w prostocie coś wyrażają, a może to prostactwo - kto wie?)

W sumie to aż mnie zastanawia - proszę może spojrzec z tej strony, że na tych prostych formach opiera się co drugi debiutant. I wtedy powstaje to zjawisko niechęci, może niesłusznej, no ale. Zresztą opiniami nie ma się co za bardzo kierowac, bo czasami są bzdurne, chociaż czasem zdarza się głos rozsądny, Ja będe dalej na nie właśnie za to, co wyżej wymieniłem, zobaczymy, co inni powiedzą.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Oczywiście, że można. I dłużej jestem na forum to odnoszę wrażenie. że proste formy są niewskazane. Wiersz, w którym nagromadzono porównań, przenośni ... itd uważa się za super, chociaż wszystko razem wzięte wrzeszczy.
(uwaga nie służy obronie powyższego wiersza. wczoraj mnie nawet pouczono, że takich słow tu nie lubią chociaż w prostocie coś wyrażają, a może to prostactwo - kto wie?)

W sumie to aż mnie zastanawia - proszę może spojrzec z tej strony, że na tych prostych formach opiera się co drugi debiutant. I wtedy powstaje to zjawisko niechęci, może niesłusznej, no ale. Zresztą opiniami nie ma się co za bardzo kierowac, bo czasami są bzdurne, chociaż czasem zdarza się głos rozsądny, Ja będe dalej na nie właśnie za to, co wyżej wymieniłem, zobaczymy, co inni powiedzą.

a ja to tak rozpatruję,
że jak już coś jest "wprost" poezją
to wędrowców, poszukiwaczy aż w boku kłuje

z ukłonikiem i pozdrówką MN

ps. Jacku - bez podlizywania się, ale to właśnie jest wiersz, który nie poszukuje tylko prawdę oddaje
Opublikowano

nie każdy wiersz, gdzie jest: miłość, kocham, czy pocałunki itd. nie stoi od razu na straconej pozycji, byle wkleić je tak, by nie oklepać.

pozdrawiam

Opublikowano

prostota jest wielka, jak dla mnie im mniej słów - tym lepiej
a o miłości tak mało się pisze, że aż ludzie boją się o niej czytać
prostota ale nie prostactwo
ten wiersz przemawia prostymi słowami ale o rzeczach bardzo złożonych
ma swój nastrój i swoją wymowę
mnie sie podoba
pozdrawiam

Opublikowano

Bardzo ta prostota jak tu wielu mówi
współgra z tym co obok, czyli z pięknem tych gór
właśnie.Chciałam też coś o ukochanych Tatrach napisać;
pomyślę ,może kiedyś.Duże uznanie ode mnie.Pozdrawiam
serdecznie. EK

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ja czytając od pewnego czasu wiersze na forum odniosłem wrażenie, że wszystkie wiersze gdzie jest: miłość, kocham .....itd uważane są za oklepane. Utwierdził to mimo woli "bezetowski" konkurs. Antidotum pokonkursowe.

pozdrawiam
Opublikowano

Jacku,
byłam u wróżki (żartuję) I wiesz co powiedziała?
Że Diabeł uszył duży worek na wiersze. Wkłada do niego coraz to nowsze fasony, każąc śmiać się ze starych. Wiesz co zrobi jak worek się zapełni? Zawiąże go i odwróci do góry nogami.
Jeszcze troszeńkę i będziemy na górze! :)
A Twój wiersz, oceniam wysoko, nie jestem zdegustowana tematem, formą ani wykonaniem.
Messalin Nagietka, Leszczyc czy Ty - to moje niedoścignione wzory.
Ukłonię się tylko i już mnie nie ma, pozdrawiam naj! :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Alu nie zawstydzaj mnie (cały zaczerwieniony) do MN lub Leszczyca to daleko. Moim marzeniem jest tworzyć proste formy dla wszystkich i może troche zabawne. Ty sama jesteś tu osobowością w przypływie weny - niedoścignioną.
Dziękuję za zajrzenie
pozdrawiam Jacek
Opublikowano

drogi Imienniku! taki wiersz to jak łyk dobrego wina, to jak haust powietrza na Liliowym...
sympatyczny tekst, chciałoby się go śpiewać, temat urzekający;
jedyne co nie pasi, to te zawstydzone Czerwone Wierchy /takie przegięcie - bo rozumiem istotę tych rumieńców - ale tu wolałbym odejść od tego słowa i użyć jakiegoś omówienia typu: zrumienią
się..Podobnie zbyt schematyczna ta szumiąca Siklawa, niech nie szumi - a mówi, gada jakoś...
a-hooj! Jacek S.

Opublikowano

Jacku z zaciekawieniem czekałem jak się potoczą opinie o Twoim wierszu i z przyjemnością odnotowuję, że i piękne proste uczucia mogą się podobać. Przyłączam się rozmiłowany w górach i... pięknych strofach o miłości. :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zegara z kukułka kojarzy mi się z domem krewnych, którzy zakupili ten zegar wnukowi. Nie był to antyk, ale raczej zabawka dla milusińskich. Lubiłam wujka i ciocię, pamiętam głośne dyskusje, nawet zegar nie potrafił uciszyć gości. Niektóre błahe przedmioty budzą wspomnienia, wyjostwo nie żyje, a z ich potomkiem nie mam kontaktu.
    • @Roma ciepło wydziela się podczas tarcia
    • W podróży Marcjanna nie przywiązywała uwagi do regularnego spożywania posiłków. Pod wieczór kobietę ogarnął przytłaczający głód. Rozkopany rynek w Poznaniu oferował wiele możliwości kolacji w rozwiniętej sieci knajpek, ale ceny odstraszały jak widok piranii w akwarium. Czuła, że za chwilę straci panowanie nad nogami, szum w uszach i rozedrgane ciało domagało się dostawy kalorii.           Na chwilę przysiadła w pizzerii ulokowanej na skraju starego miasta. Kelnerka namawiała na smaczne naleśniki płonące niczym pochodnia. Trudno było wyjaśnić, że tej potrawy miała szczerze dosyć, gdyż towarzyszyła jej prawie przez trzy dni. Ostatecznie wybrała pizzę hawajską, lubiła ciasto drożdżowe, szynkę i ananasy. Nie podzielała opinii rozpowszechnionej wśród smakoszy tego włoskiego specjału, iż reprezentuje tylko amerykańską markę, niesłusznie przypisywaną twórcom tego typu dania.           Pierwsze kęsy uspokoiły organizm. Przeniosła się z chłodnego ogródka do wnętrza lokalu. Majowa pogoda okazała się kapryśna, częste mżawki i wahania temperatury. Słoneczne przebłyski urozmaicały wieczorną aurę, ale wraz z zachodem słońca rześkie powietrze nie zachęcało do pobytu na zewnątrz.           Wygłodniały organizm pożerał wzrokiem jedzenie. Spożyła połowę gigantycznej porcji, a na drugą zabrakło miejsca. Mili restauratorzy zapakowali w okrągłe pudełko niezjedzone fragmenty zamówienia. Przy świecach wesoło gwarzyła grupka nieznajomych. Omawiali rekonstrukcję historycznego zwodzonego mostu łączącego zamek w Czarnej Górze ze stałym lądem. Dyskusja między dwoma architektami a inżynierem nie należała do stonowanych. Wybuchały głośnie okrzyki i śmiechy.           Andrzej spostrzegł Marcjannę przy bufecie i bez zapowiedzi pożegnał kolegów. Biesiadnicy starali się zatrzymać kompana. Rozumieli, że odmiennymi argumentami posługuje się racjonalnie myślący inżynier, a innymi artyści rozmiłowani w kształtach i wierni tradycji. Usiłowali zbagatelizować nieporozumienie.           — Jutro powrócimy do tematu. Teraz idę za marzeniem. Zobaczyłem kobietę, z którą chcę spędzić resztę życia. Nie ma czasu.           — Jędruś, ty latasz za młódkami. Ta turystka ma swoje lata, wkrótce cię znudzi. Ona nie na twój gust. Wkrótce opadnie niczym zwiędły liść.           — Nie wasza sprawa. Do jutra! ***           Ta wymiana zdań oddaliła mężczyznę od Marcjanny, która jeszcze długo włóczyła się po mieście z nieodłączną pizzą. Dotarła do ronda Kaponiera, gdzie postanowiła zakończyć wędrówkę. W oczekiwaniu na tramwaj zajęła miejsce na ławce. Miejscowy bezdomny zainteresował się firmową papierową torbą, która leżała obok właścicielki. Zareagowała głośno, że nie myszkuje się w cudzej własności. Niezrażony rozmówca odrzekł, że leżała obok. Marcjanna spojrzała na reklamówkę i zapytała wprost mężczyznę, czy nie jest głodny. Okazało się, że natręt właśnie polował na kolację, gdyż nie jadł ani śniadania ani obiadu.           Turystka wyjęła wydrukowany plan linii komunikacyjnych Poznania, który był cennym towarzyszem w podróży i wręczyła pizzę bezdomnemu, który szybko opróżnił opakowanie i jeszcze ciepłą pizzę złożył na pół. Wkrótce wskoczył do tramwaju i pomachał ręką dobrodziejce na pożegnanie. ***           Andrzej nieprzyzwyczajony do pieszych wędrówek z trudem łapał powietrze. Zmęczenie fizyczne i poczucie niepowodzenia nie odbierało woli walki o nieznajomą. Dostrzegł ją przy dworcu, kiedy oczekiwała na tramwaj. Dopadł wybrankę w ostatniej chwili, motorniczy przygniótł poły skórzanej kurtki. Interwencja pasażerów pozwoliła na wyswobodzenie się z niezręcznej sytuacji. Pomimo bólu w przedramieniu dotarł do Marcjanny kołysanej do snu monotonnym ruchem pojazdu.           — Czekałem na panią całe życie. Proszę o chwilę rozmowy, nie odtrącaj mnie od razu, moja droga!           — Nie znam pana, myli mnie pan z inną osobą.           — Nie ma błędu. Spotkaliśmy się w pizzerii, potem prawie dwie godziny szukałem pani.           Rozbawiona kobieta uśmiechnęła się lekko. Wymówiła typowe zdanie pasujące do sytuacji.           — Nie jestem nastolatką, która lubuje się w tego typu podrywie. Znam swą wartość i nie angażuję się w tego typu znajomości. Pan oszalał.           — Pani uroda i wdzięk nie pozostawiają mnie obojętnym. Czuję się jak uczniak uwiedziony przez tajemniczą boginkę.           — Dość tych żartów, proszę zostawić mnie w spokoju.           — Żąda pani zbyt wiele. Chcę umówić się na całe życie.           Prowadzili tego typu dialog prawie przez godzinę. Powrót do schroniska wymagał jeszcze przesiadki. Marcjanna zawsze dokładnie sprawdzała przed wejściem na pokład trasę autobusu. Na tablicy wyświetlał się właściwy numer linii komunikacyjnej. Drobne niedociągnięcie doprowadziło do nieoczekiwanej komplikacji. Pierwsze przystanki nie wzbudzały niepokoju, ale dalsze nagłośniane nazwy miejscowości brzmiały obco. Kierowca omijał miejscowość, w której nocowała Marcjanna.           Niespodziewanie z pomocą przyszła uprzejma dziewczyna, którą nieco zdradzał ukraiński akcent. Zaoferowała podwózkę po odbiorze samochodu z naprawy. Oboje zabrali się w drogę z pomocną nieznajomą. Po półgodzinie dotarli do celu. Z dala słychać było pohukiwania sowy. Nadeszła chwila rozstania.           Przygoda, która miała trwać przez całe życie, nie zakończyła się. Marcjanna usłyszała pukanie do drzwi.           — Tu nie ma wolnych pokoi, obok ciebie jest tylko wolne miejsce. Przyjmij mnie na jeden nocleg, jestem porządnym facetem. Nie obawiaj się. Zameldują mnie za twoją zgodą. Zobacz moje dokumenty.           Uporczywie przyglądał się kobiecie w twarzowym różowym szlafroczku.           — Śpisz przy drzwiach. Ani się waż zbliżać do mnie, bo narobię krzyku. Ucierpi twoja reputacja, kimkolwiek jesteś.           Mężczyzna nie potrafił poradzić sobie z pościelą. W odruchu współczucia Marcjanna przygotowała łóżko do snu. Sama zaszyła się w kolorowym śpiworze z poduszką ozdobioną falbanką i wkrótce zapadła w objęcia Morfeusza.           Andrzej przyniósł z korytarza wygodny fotel i przez całą noc czuwał nad snem kobiety. Rankiem obudził ich śpiew ptaków. Kiedy Marcjanna otworzyła oczy, uciekł z fotela na łóżko. Brak jakiegokolwiek załamania lub fałdki na posłaniu zdradzał, że nie spędził tam nocy. Na czas toalety musiał opuścić kwaterę. Kobieta wpuściła go do skromnego lokum, kiedy nie mogła poradzić sobie z zamknięciem walizki. Chwalił sobie wspólne śniadanie, dekoracyjnie sporządzone kanapki i kawę z mlekiem. — Znamy się niecałą dobę. Już wyjeżdżasz, zostań jeszcze chwilę. Mam zarezerwowany pokój w hotelu BAZAR. Uczcijmy to spotkanie. Nie pożałujesz. — Moje plany nie sięgają tak daleko. Realizuję program, który ustaliłam przed wyjazdem, zwiedzam katedrę, farę i izbę pamiątek po Ignacym Józefie Kraszewskim. O siedemnastej powrót do Warszawy. — Jesteś bezlitosna, nic nie poradzę. Dasz mi numer telefonu?           Zwiedzanie Poznania przebiegało pomyślnie, aura sprzyjała robieniu zdjęć we wnętrzach i na wolnym powietrzu. Opady deszczu nie utrudniały spacerów po mieście. W psychikę kobiety zakradł się lekki żal, że nigdy więcej nie natknie się na sympatycznego faceta.           Zaskoczyła ją kolekcja pucharów, jaką Polacy podarowali najpłodniejszemu polskiemu pisarzowi wszech czasów. Zapomniany dzisiaj, u współczesnych czuł się wielką estymą, musiał emigrować, gdyż władze rozbiorowe obawiały się jego obecności w Polsce. Frapowały ją wielce te myśli. *** Podróż minęła szybko, pociąg dojechał bez opóźnienia na stację Warszawa-Centralna. Ciągnęła powoli walizkę, która nie należało do lekkich. Na ruchomych schodach poczuła lekkie uderzenie w ramię. Andrzej nie próżnował. Wykwaterował się z hotelu i zdążył na przyjazd pociągu. Marcjanna starała się nie okazywać entuzjazmu, ale nie mogła opanować bicia serca. — Maryś, skąd masz takie niecodzienne imię? — Po mojej prababci po kądzieli. Kiedyś unikano nadawania dziewczynkom imienia Maria z uwagi na jej boskie pochodzenie. Stąd pochodzą Maryle, Marianny i Marceliny. Niektóre sięgają starożytnych epok. Czasami decydowała data urodzenia, przy chrzcie nadawano imię świętej patronki. Ty niezaprzeczalnie nosisz w sobie uroczego huncwota, który z niecnoty zamienia się w bohatera i niezłomnego męża. — Taka kariera postaci literackich. W mojej rodzinie każdy potomek nosi to imię jako pierwsze, drugie lub po bierzmowaniu. Wszyscy jesteśmy Jędrusiami. ***           Po miesiącu wyruszyli we wspólną podróż jako narzeczeni. Andrzej nadzorował pracę nad gotyckim mostkiem, a Marcjanna podróżowała po dworach i pałacach Wielkopolski. Upatrzyła sobie jedną siedzibę na miesiąc miodowy. W Czerniejewie upodobała sobie Piekiełko i czytelnię w palmiarni. ***           Na kilka dni przed ślubem zamieszkali w tym pałacu. Pomimo chłodu kobieta uporczywie przesiadywała pod palmami. Narzeczony przyszedł, aby zabrać ją do luksusowego apartamentu, ale ciągle przedłużała swój pobyt w ulubionym miejscu. Personel miło nastawiony do młodej pary zaproponował oddzielenie przestrzeni tylko dla nich przenośną ścianką. Upojeni atmosferą jedynej w swoim rodzaju siedzibie noc przed zaślubinami spędzili na sofie w cieplarni. Zasnęli przytuleni pod liśćmi rozłożystego drzewka. Rankiem obudziła ich głośnym krzykiem papuga, władająca niekoniecznie eleganckim słownictwem.           Po kameralnym przyjęciu w „Piekiełku” wybrali tę niecodzienną scenerię również na noc poślubną, tym razem po włączeniu ogrzewania. Z jednej strony, wytworna czytelnia ozdobiona egzotycznymi roślinami, a z drugiej skromne schronisko zapisało się złotymi zgłoskami w ich historii. Często tam powracali, chociaż oboje pochodzili z Mazowsza. ***           Zanim powiedzieli sakramentalne „tak”, Andrzej zdradził przyszłej żonie, długo skrywany sekret. Specjalnie wprowadził w błąd nowopoznaną kobietę. Wiedział, że autobus, do którego wsiedli, nie zawiezie ich do pożądanego celu. Pragnął zabrać ze sobą Marcjannę do hotelu w Poznaniu, uczynna Ukrainka tylko zaprzepaściła jego plany. Skromny nocleg pod Poznaniem związał ich oboje na dobre mimo zaskakująco skromnego otoczenia.           W ramach zwierzeń Marcelinka przyznała się, że tej pamiętnej nocy przed jej oczami rozegrała się niesamowita wizja. Dwa kręgi wirowały na niebie, lekkie i cienkie jak ślady odrzutowca. Samoloty zwykle pozostawiają ślady wysoko i w poziomie. Te koła zbliżały się i oddalały tuż nad ziemią. Po kwadransie połączyły się i stworzyły szeroką obręcz, która powoli rozpraszała się jak dmuchawce. W głowie zaświtała myśl, że może pisane jest im być parą. Bała się wspomnieć o tym Jędrusiowi, gdyż przypominało to polowanie na męża kobiety w średnim wieku.           Ten widok powrócił, gdy w kościele podążali do ołtarza w jednym z nielicznym drewnianych kościółków w krainie początków polskiej państwowości. Po wyjściu ze świątyni przy akompaniamencie marsza weselnego pragnęła przeniknąć w ciało Andrzeja i wzorem wyimaginowanych kręgów połączyć się na wieki. Bawiła ją analogia geometryczna o wpisanych figurach. Na niebie stado gołębi latało w formie koła tworząc aureolę nad ukośnym dachem kościółka. Dwie synogarlice powitały państwa młodych przed progiem. One symbolizowały miłość po grób. Po dziś dzień Marcjanna uwielbia te ptaki i rozsypuje przed nimi ziarna zbóż w niepogodę. ***           Czytelniku, jaki morał wynika z tej historii. Dobro zawsze zwycięża bez względu na okoliczności. Szczęście czeka przy drodze, sprzyja odważnym.  
    • @otja może ukoją, może i troszkę ogrzeją. Dzięki za komentarz ;)
    • @violetta Ale wiesz.. niebo wysoko, a my nisko, co prawda mógłbym tam zabrać kogokolwiek, bo mam klucze do wrót niebieskich. No i pytanie czy nie lepiej w piekle - tam jest naprawdę gorąco ;)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...