Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

W optyce funta - felieton abo co...


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

*

Pewnego dnia w Londynie przyszła mi do głowy ryzykowna myśl, że ludzi można poznać po ich stosunku do pieniądza. Zastosowałem ją i wyszło mi, że jak zwykle babka wroży na dwoje.
Rdzenni Anglicy mają do pieniądza stosunek ambiwalentny – jednocześnie w sposób budzący grozę pogardzają nim (cierpią na shopaholizm, jedzą poza domem, gubią straszne ilości banknotów itp.) i potrafią wskazać rzeczy, które są dla nich zbyt drogie (benzyna, transport, papierosy…). Obie rzeczy głęboko dotykają moją prostą, polską duszę, bo zazdroszczę im wieloletniego życia w dobrobycie, a przy okazji uważam, że nawet ja zarabiam tyle, że stać mnie na trawelkę czy paliwo. Co się zaś tyczy tych, którzy przyjechali z krajow biednych i zamieszkali w Londynie, są zazwyczaj przerazliwie oszczędni i praca dla nich to istny horror.
Ale konkrety. U Patricii w kuchni stoi pięciolitrowy baniak po wodzie pełen srebrnych monet i to nie jakichś tam miedziakow, tylko 50,20,10-pensówek. Wyczytałem w “Metrze”, ze Brytyjczycy mają w domach 3 mld funtów w bilonie. Patricia, raz płaci mi więcej, raz mniej, w zależności od tego, jakie nominały akurat ma w portfelu. Wniosek: może nie tyle pogardza funtem, co nie ma czasu rozmieniać się na drobne.
Mr Kahn, 70-letni Pakistańczyk, zanim zacznę pracę, zawsze każe mi podać cenę. Robi to tylko po to, by ja maksymalnie obniżyć w trakcie morderczych negocjacji. Do tego ciągle gdzieś wydzwania, że rachunek przyszedł za wysoki, a w sklepie prosi o dodatkowe zniżki. Wniosek: jest skąpy.
Praca dla Idy (Indonezja), to inna bajka. Na próbę dała mi małe zlecenie, a kiedy je wykonalem jak należy, kazała mi podać cene za duże. Pomny doswiadczeń, podałem iście kosmiczną. Zgoda – powiedziała – Dam tyle, bo Cię lubię. Do tego zawsze miałem ciepły lunch i hektolitry coca-coli. Kiedy wyjeżdżała na wakacje, mruknąłem, ze jej zazdroszczę. Z całą powagą odpowiedziała, że na pierwszy urlop pojechała po 20 latach pracy w Londynie. Wniosek: dobrobyt nie zostal jej dany, a jednak umie się dzielić.
Nigeryjka Catherine nie za płaciła mi za pracę. Zmudne próby legalnej windykacji, spełzły na niczym, na nielegalną się nie zdecydowałem. Wniosek przemilczę.
Cztery kolory skory, trzy kontynenty. Zatem Anglicy są rozrzutni, Hindusi chytrzy, Azjaci hojni, a Murzyni oszukują? Nieprawda. Są Anglicy, ktorzy wyliczają kasę, zaś do picia proponuja wodę z kranu. Pewna Fatima dała mi 20 f napiwku. Kim z Malezji zawsze każe mi przerwać pracę, gdy czas mija, bo nie chce płacić więcej. U Susan z Nigerii zarobiłem naprawdę duże pieniądze.
Czy można poznać człowieka w ten sposób? Konia z rzędem temu, kto odpowie na to pytanie.


PS. Nic wiecej nie mam przy sobie, a jestem na goscinnych wystepach. i do tego zailanie do kompa mi padlo. musze czekac do jutra. chcialem tylko dac znak zycia - nawet taki.
Squat i Tymon juz posuniete wiekiem. Serial wkrotce :) Pozdrawiam steskniony za Wami.
Jac

Opublikowano

Przede wszystkim chciałem wyrazić radość, że jesteś i żyjesz. Przypominam ci, co kiedyś napisałeśś (cytuję z pamięci): choćbym znalazł się na Alasce, a byłaby tam jakaś kawiarenka internetowa, to swoje teksty będę zamieszczał na forum.
Noblesse oligue.
A co do tekstu? Dobre i to, choć czytałem lepsze w twoim wykonaniu.

Opublikowano

To pigula z duzego reportazu, ale dobre i to.
Moze Hounslow to nie Alaska, lecz wierz, mi Leszku, ze we wszystkich kafejach w Londku poezja.org sie nie otwiera. Bezet mi tlumaczyl dlaczego, lecz nie skumalem. Otwiera sie tylko kopia z google... i nie mozna wejsc dalej. Stad dlugi czas myslalem, ze serwer padl...

Opublikowano

ciekawe spostrzezenia . a jak praca u "zherbaciałych"polaków? pracowales u jakiegoś? mysle ze u naszych 'rodakow" ktorzy dorobili sie na wyspach domkow z ogrodkami, dopiero bys zobaczyl co znaczy funt, jak ciezko go zapracowac i jeszcze ciezej wyrwać. wracaj do domu. wystarczy tych wojaży. jescze sie tam zatyrasz na smierc i nie dokonczysz tego co tu pozaczynales...

Opublikowano

Witaj asher!
jak widac funt ma nie tylko przelicznik na papierosy czy w pospiechu zjedzony posiłek/ nie wspomne o domku z ogrodem!/
lecz zroszony potem nie raz ma posmak gorzkich łez. wypłacony nabiera wymiaru osobowości jego poprzedniego własciciela. ciekawe!
a propos Forum,masz rację tu sie wraca, bo się chce wracać to miejsce ma niepowtarzalny klimat! jak widzisz po kolei pukamy aby przywitac się z tobą :)
pozdrawiam

Opublikowano

Ojeju, ile wizyt na tym czyms. Sprawa jest blaha. Polish Express - jedna z 4 gazet w Londku zrobil konkurs na reportaz, ale jak sie okazuje na "reportaz", bo moze liczyc tylko 2500 znakow, czyli felieton bardziej. Stad dretwizna wyszla, bo oryginalny ma 10 000 znakow, ale mnie chcialem prozy kalac wieksza porcja dziennikarstwa.

Krzysku, pracowalem dla Polki - Squat 5 albo 6, ale sie wystrzegam, bo wszystkie przywary przyjechaly tu z nami. Moj dobry kumpel z emigracji popadl w tarapaty i przyjal sie do polskiej firmy. Perfekt angielski, prezencja, dyrektorskie doswiadczenie i ma teraz 4 futny na godzine i atmosfere nie do pozazdroszczenia. Chodzacy cien. Pracuje nad tym, zeby go stamtad wyrwac.
DZIEKI ZA KSIAZKE! Moje w drodze :)

Dzieki wszystkim za zajrzenie. Tekst cienki, ale dla mnie wielkie swieto. Co tu przeszedlem juz spisane i bedzie wrzucane :) Pozdrawiam i lece cos poczytac...

Opublikowano

Dopiero teraz moge tu wejśc i przywitac się. Faktycznie tekt byłby lepszy rozwinięty do tycch 10000 znaków. TEkst podoba mi sie, również ze wzgkledu na to ze jestem studenten etnologii, a jako takmi czuje obowiazek do zwalczania stereotypów.Szczególnie tych zwiazanych z narodowoscią, które są szczególnie niebezpieczne.

pzdr

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Alicja_WysockaPięknie to ujęłaś - chociaż Bóg czasem stwarza człowieka bez jakiegoś zmysłu - lub później go odbiera - daje też choroby i cierpienia - nie rozumiem takiego Boga - wiersz ma 5 lat - wtedy myślałem inaczej - okruchy miłości otrzymałem - na parę lat aż przyszła choroba  
    • @huzarc Twój wiersz czytam jak gotycką scenę, pełną symboli i teatralnego mroku. Nie mój świat, ale ciekawa, mocna wizja.
    • @violetta   do twarzy Ci w nim :)
    • - Patrz przed siebie, nie w dół. - Wstrząsnęła małym listkiem gałązka. Był koniec października, listek jako jeden z nielicznych, trzymał się kurczowo swojego drzewa. Otworzył mocno zmrużone oczy i spojrzał na oddalony park. Liście błyszczały tam przy dostojnych drzewach, jak kolorowe fale u stóp nadmorskich fiordów. - Jesteś pewny, że wiatr mnie tam zaniesie i nie spadnę do tych okropnych śmieci? - Mruknął raz jeszcze, zerkając z grymasem na śmietnik. Tuż pod nim, przy autobusowym przystanku, stał kosz na śmieci. - Jestem pewny. - Łagodnym głosem przekonywała gałązka. Żółto-pomarańczowy listek wziął głęboki oddech, lekko się zaczerwienił i z przymkniętymi oczami odczepił się od gałązki. Serce biło mu jak szalone, nic innego nie czuł, poza strachem. Mocnym ramieniem, wiatr pochwycił go w stronę upragnionego parku, lecz szybko zmienił kierunek i zawrócił. Listek wylądował na śmietniku. - Nie panikuj, jesteś na koszu nie w koszu...Patrz nadal przed siebie, nie zerkaj do środka. Być może za chwilę, wiatr ponownie cię porwie...- Szeptała z góry gałązka. Z kosza dobywał się nieprzyjemny zapach. Listek starał się tam nie zaglądać. Z nadal mocno bijącym sercem, patrzył na wysokie drzewa. - Przepraszam piękny listeczku, czy mógłbyś mnie zabrać ze sobą?...Przypadkiem usłyszałem, że wybierasz się do parku. - - Nie zabieram ze sobą żadnego brzydko pachnącego papierka...- Listek odwrócił się od wnęki kosza. - To świetnie się składa, bo nie jestem papierkiem. Mam na imię Feliks. - Przed listkiem stanęła mała, choć dość pulchna, mrówka. - Ledwo się wygrzebałem z tego śmierdzącego worka. - Przedstawił się Feliks, zlizując z łapek resztki jakiegoś lepkiego płynu. -Witaj mróweczko... A jak się tam znalazłeś? - Zapytał, przyjemnie zaskoczony listek. - Noo wiesz... Czasami w parku coś niecoś skubnę, liznę... Człowiek wyrzuca na trawnik różne rzeczy. Tym razem napiłem się kilka kropelek słodkiego napoju i ktoś z pustą butelką wrzucił mnie do tego kosza. Ludzie to takie dziwne istoty, jedni śmiecą, a drudzy po nich sprzątają. -Wyjaśniła mrówka. - Tak...Zauważyłem, że to bardzo dziwne stworzenia. Podobo wiedzą że słodycze im szkodzą, a mimo to, objadają się nimi. Dużo dzieci ma przez to chore ząbki. Ty też lepiej uważaj, bo w końcu się pochorujesz, albo ugrzęźniesz w tym śmietniku, jeśli jeszcze raz tutaj trafisz...- Z wielką ochotą, listek wdał się w rozmowę. - Zgadzam się z tobą listeczku, od dzisiaj przechodzę na dietę. Koniec z ludzkimi smakołykami - Uśmiechnął się Feliks, zlizując ukradkiem przyklejony do tylnej łapki, kryształek cukru. - Wdrap się na plecy i trzymaj się mocno. Jeśli nam się trochę poszczęści, z wiatrem dostaniemy się do parku. -Zachęcił go listek. Nawet nie zauważył, że przestał się bać. Sympatyczna mróweczka, wdrapała się na jego plecy. Po chwili oczekiwania, wiatr ponownie objął listka swoim silnym ramieniem. Tym razem, nie zamykał oczu. Patrzył odważnie przed siebie, zachwycając się lotem i siłą wiatru. -Uff, co za ulga. Bardzo Ci dziękuję, nie spotkałem jeszcze tak życzliwego i odważnego liścia. - Dziękowała z entuzjazmem mróweczka, kiedy delikatnie wylądowali pod wymarzonymi drzewami. - Nie ma za co Feliksie. Cieszę się, że mogłem Ci pomóc. Obiecaj, że już nie będziesz podjadał słodyczy...- - Obiecuję, hi hi hi. Być może do zobaczenia wkrótce. - Mrówka ześliznęła się jego pleców i podreptała swoją drogą, znikając pod kolorową falą liści. - Do zobaczenia Feliksie. Uważaj na siebie. - Zaszumiał w harmonii z falą, szczęśliwy liść brzozy.
    • Mam dziewięć, może dziesięć lat. Jadę windą w stronę nieba, stamtąd wszystko wygląda inaczej: miejski park zamienia się w głęboki dywan, w zatoczce pod blokiem cumują resorki, a ludzie, na pierwszy rzut oka z jedenastego piętra,  są tacy mali.        
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...