Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

 

 

Nie ma jej.
A jednak czasem wraca we mnie jak zwierzę,
co znalazło wejście przez szum ulicy -
wyszarpuje miejsce na oddech,
wciska się pod skórę, aż czuję,
jak pazurami szuka starej blizny.

Myśli chodzą po mnie jak stado wygłodniałych wilków -
nie pytają, nie czekają,
tylko gryzą to, co zostało ze mnie
po jej odejściu.

Noc staje się tropem, czarną krwią  powietrza,
w którym krążą ptaki z dziobami ostrymi jak jej imię -
rozrywają mnie krzykiem, gdy próbuję zasnąć.

Tęsknię do niej jak do światła zakopanego w betonie,
którego nie można wykopać bez krwi.
Dłonie pamiętają jej kształt tak dokładnie,
że czasem mam wrażenie,
że to one mnie dotykają od środka,
a nie ja świata.

Niosę ją w sobie -
jak żar, który wypalił kieszeń,
ale wciąż parzy to, czego nie ma.

Jak krzemień, z którego iskra, choć zgaszona,
wciąż pamięta kształt uderzenia.

Jak głos, który przedarł się do środka
i wgryzł w serce jak w rdzeń owocu.

Czasem myślę,
że gdybym rozciął noc na pół,
znalazłbym w samym środku jej oczy -
ciemne, cierpliwe, czekające na moment,
by znów mnie ugryźć.

A nawet gdyby wypruć ze mnie
każdą ranę, każdy krzyk, każdą łzę -
to i tak zostałaby ta jedna:
tęsknota po niej,
co już nie jest uczuciem,
ale instynktem.

Jak pragnienie, które w studni wyschniętej
wykuło dno z suchej gliny,
co wciąż pęka.


Nie ma jej.
A jednak wciąż mnie dosięga -
nie ręką, nie wspomnieniem,
lecz głodem, którego nie potrafię
ani nasycić, ani zabić.

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Migrena (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Niektóre metafory (np. "czarna krew powietrza") brzmią dla mnie strasznie kiczowato. Inne natomiast (np. myśli przedstawione jako wilki) rezonują z moją wrażliwością. Jeśli chodzi o sens, znowu mamy mix. Niektóre frazy brzmią sztucznie (np. wypruwać rany - rany raczej powstają na skutek wyprucia np. flaków). Inne są bardzo ładne - na przykład o tym, że miłość przestaje być uczuciem, a zaczyna być instynktem. Jest nad czym pracować, jest też z czego się cieszyć - tak mi się zdaje. Pozdrawiam!

Opublikowano (edytowane)

@Christine

 

Twój komentarz mnie rozczula :)

 

ja jestem tutaj tylko uczniem na poetyckiej praktyce.

 

uczę się od prawdziwych poetek i poetów którzy tutaj piszą:)

 

ale za Twoje słowa dziekuję :)9

 

bądź tutaj szczęśliwa !

 

i w ogóle też oczywiście :)))))))

 

 

 

 

 

@Sekrett

 

nie pitol się wcale.

 

kicze wywal.

 

plastyki wywal.

 

co chcesz wywal.

 

interpunkcję zostaw.

 

i spierd.......

 

albo zostań i ciesz się swoim dziełem.

 

Arrivederci.

 

 

Edytowane przez Migrena (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Migrena

Czuję Twój wiersz na własnej skórze. Zamieniłeś abstrakcyjne słowo "tęsknota" w coś fizycznego, drapieżnego i organicznego. Zrezygnowałeś z łagodnej melancholii na rzecz brutalności natury (wilki, pazury, krew). To doskonale oddaje stan, w którym ból jest aktywnym napastnikiem. Przejście od uczucia do instynktu w ostatniej strofie to niesamowita puenta. Sugeruje, że ból stał się podstawowym trybem przetrwania, jak oddychanie.

Odbieram Twój tekst, że jest o tym, jak nieobecność kogoś bliskiego może stać się najbardziej obecną rzeczą w życiu. Taki okropny paradoks. Znowu napisałeś świetny wiersz!


 

Opublikowano

@huzarc

 

dziękuję huzarc za Twoje słowa.

 

 

zawsze są dla mnie ważne !!!

 

 

 

 

@Marek.zak1

 

dzięki Marku.

 

pozdrawiam serdecznie :)

 

 

 

@Berenika97

 

w sztuce, muzyce, poezji tęsknota ma często wymiar piękna.

 

w życiu to przeważnie utrata nadziei, rozpacz, czasem krew.

 

bardzo dziękuję Bereniko.

 

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


 

a ja myślę, że ten wiersz gryzie i rozdziera …do szpiku kości .

zostaje gdzieś pod skórą …

Tęsknotą.

 

 

Pozdrawiam Migrenko :) 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @huzarc Wiersz zamyka się w formie jak w kufrze. Trochę mu to ciąży, jak jedzenie na czas. Poetycko wysoko, górnie pozdrawiam!    
    • Incognito; szepczę, chowam twarz, noszę szary płaszcz, ćwiczę kroki i mimikę… Kim jestem?  
    • @Migrena   och przykro mi Migrenko :( oddaję Tobie moje światło, niech rozświetli Twoje smutki!    pozdrawiam cieplutko:)     
    • @Leszczym Dla mnie to nie jest skomplikowane.Tam, gdzie inni widzą przypadek, ja zastanawiam się nad tym głębiej. Bo mam przekonanie, że w sprawach o dużych konsekwencjach, przypadki raczej nie występują. I nie chodzi tu o siły nadprzyrodzone. Tak więc karma  nie jest jednoznaczna. Wyobraź sobie taką sytuację. Młody mężczyzna krzywdzi, zdradza i okrada swoją dziewczynę. Jej mama stwierdza, że czuje, iż zła karma do niego wróci. Po dwóch miesiącach  jest sparaliżowany po wypadku samochodowym. Jechał ze swoją nową dziewczyną do jej rodziców. Ona od niego odchodzi, zostaje sam na łasce starych ludzi (swoich rodziców). Jak to nazwać? Przypadek, los, na pewno konsekwencje jego decyzji - a może to właśnie karma? Pozdrawiam.
    • Na końcu mostu, po drugiej stronie rzeki, mieszkał na koniu przystojny królewicz, o kędzierzawej bujnej łysinie i przylepionym smutku do twarzy, gdyż śnił cały czas, o niespełnionym marzeniu.    Owe piękno, mieszkało na drugim końcu mostu, wodząc go wzrokiem, w każdym, zazwyczaj bardziej wysuniętym do przodu, szczególe. Aż pewnego dnia ów młodzieniec, doszedł tym razem do wniosku, że wciąż daleko stoi i nic nie robi, rzucając jeno myśli swoje, kaczkom na pożarcie, co pływały na grzbietach huczących bałwanów.     Nie myśląc długo, bo nie umiał dłużej, zeskoczył z klaczy i pobiegł wprost we wyśnione ramiona. Jednakowoż deski były przegniłe i na wpół zjedzone przez wilgotne korniki, dlatego przez szparę pomiędzy, zleciał do rzeki, rozkosznie rozbryzgując odnóżami, wołanie o pomoc.    Jednakowoż nie poszedł na dno, gdyż ujrzał, jak mu jego marzenie, podaje długą, tępą brzytwę, po której bez problemu – gdyż sobie wykombinował, że jest na chwilę, krasnoludkiem – wlazł wprost w objęcia wyczekanej, z nieco okrwawionymi dłońmi i jednym uciętym paluchem.        Pogadali trochę o wspólnej przyszłości, by wycałować wspólnie, co trzeba i tak dalej i na drugi dzień, było huczne weselisko na moście. Ów w czasie oczepin, uległ zawaleniu i wszyscy wpadli do rzeki, wesoło pluskając. Po chwili trochę mniej wesoło, bo trzepoczące ciała, zaczęły wyjadać krokodyle, a gdy skończyły, to tylko romantyczny szum rzeki czerwonej, słychać było.    Gady – po spożyciu gości – odpłynęły hen daleko, najedzone i nietrzeźwe, mając wrażenie, że są butelkami z wiadomością. Czekały biedne na brzegu, lecz jakoś nikt nie chciał otworzyć butelek, więc ze zgryzoty, połamały zęby.       Tylko para młoda, niczym z młodej, gorącej lokomotywy, ocalała, więc wyszli na wierzch, jedno na drugim pod pogięte przęsło, by próbować zwiększyć zaległości ludnościowe, wokół.       Kiedyś powstanie tu duże miasto, pełne pomników potopionych i wszyscy będą żyć długo i szczęśliwie, do czasu, aż pewnego razu, na końcu nowego mostu, po drugiej stronie nowej rzeki, zamieszka przystojny królewicz w samochodzie, o kędzierzawych okrągłych kołach i przylepionym smutku, do wstecznego lusterka, w którym będzie widział marzenie, z tępą lub nie, brzytwą.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...